piątek, 11 października 2024

NORMALNA NIE JESTEM, nie jestem i nie zamierzam być!

 

Poczucie humoru to sprawa prywatna, żeby nie powiedzieć intymna, bo śmiejemy się z rożnych rzeczy, z jednych mniej, innych bardziej. Mnie śmieszą memy, gagi i gry słów, kogoś innego seksizm, albo jeszcze inne rzeczy i to nie tak, że z tego powinno się śmiać, a z tego nie, bo to że się śmiejemy nie zależy od naszej woli. Spróbujcie się pośmiać z czegoś na siłę, wyjdzie żałość nad żałościami a każdy i tak zauważy, bo szczery śmiech jest czymś niezwykłym, inna sprawa, że to co nas śmieszy też o czymś świadczy.

Dlatego dla autora komedii kryminalnych (wszystkich chyba zresztą komedii) tak ważne jest znalezienie takich czytelników, których poczucie humoru pasuje do tego jakie posiada autor. Często zdarza się, że ktoś kocha komedie jednego autora, a nienawidzi komedii innego. I nie ma chyba kogoś kto kochałby WSZYSTKICH autorów komediowych, no nie, jesteśmy bardzo różni, ale jedno jest pewne.

poniedziałek, 7 października 2024

Jestem "łachudrą bez serca"

 

Udostępnianie starych postów nie ma sensu w ogóle, ale czasami ma go jeszcze mniej. To po prostu najzwyklejsza masakra. Wczoraj zobaczyłam post z wychudłym koniem i podpisem „Jutro Zosia idzie na rzeź pomocy, udostępniajcie”.

Problem był taki, że post był sprzed 5 lat i ta sprawa została już jakoś zakończona, albo dobrze, albo źle, ale jednak definitywnie.

Pomyślałam, że może te kilka osób, które udostępniły wiadomość w sumie niezbyt miłą po prostu się zagapiło, tak jak niektórzy z nas przy sprawdzaniu daty ważności soli himalajskiej, albo fasoli mung, Nieopatrznie więc zwróciłam im uwagę, że post jest nieco przeterminowany.

Po czym okazało się, że jestem „łachudrą bez serca”.

„ Biedny koń cierpi, a ty czepiasz się głupot” – fakt, czepiam się bo to głupota, ale mam na swoje usprawiedliwienie to, że daty bywają ważne, zwłaszcza w takich sytuacjach, a pomoc wstecznie nie działa.

„łachudrę bez serca” jeszcze bym znosiła mam mózg i dystans do swoich wad, niestety dalej było tylko gorzej.

- Wynocha z mojej ściany, mam prawo publikować co chcę” – tu się zgodziłam z (prawie) całą stanowczością, ma prawo, ale wyjaśniłam, że lepiej by było, żeby posty były aktualne, to pomoc  mogłaby być skuteczna.

- Skąd wiesz, że nie będzie? - zapytała osoba facebookowa z groźnym warczeniem w ikonce.

- Minęło pięć lat. Pomoc nie działa wstecz! - zauważyłam nieśmiało.

Osoba się zagotowała i rzuciła w mnie argumentem nie do odparcia.

- Bóg wszystko może!

W takiej sytuacji znikam, bo jeżeli już dochodzi do czegoś takiego, to w chwilę potem lecą łzy i groźby karalne.

Wciąganie Boga do kłótni ba Facebooku jest słabe.

Następny, tym razem to był facet, od razu usadził mnie politycznie.

- Kolejna wywłoka! Serca nie masz, mózgu też, na pewno głosowałaś… (tu postawił swoją diagnozę polityczną, której nie przytoczę).

Ze zgrozą zauważyłam, że zwrócenie uwagi stało się przestępstwem polityczno religijnym. Jak, kto i dlaczego jest w stanie połączyć konia czekającego przed kilku laty na rzeź z polityką? Chyba tylko Polak na Facebooku.

I tak sobie pomyślałam, ze nie ma sensu z tym koniem się kopać.

Nie zwrócę więcej nikomu uwagi na przeterminowane posty, na durne wciąż powielane zawiadomienia sprzed trzech lat o możliwości adoptowania psa, o szczeniaczkach czekających na dom od pięciu lat, które może nadal na dom czekają, ale szczeniaczkami już nie są.

(Nie bijcie! Pięcioletni pis nie jest szczeniaczkiem.)

Nic nikomu już nie powiem, nie zwrócę uwagi, nie narażę się na awanturę, ale ludzi, którzy udostępniają takie badziewie bez czytania wolę nie mieć w znajomych.

W ten sposób nie będę „łachudrą bez serca”

czwartek, 26 września 2024

Tak po BABSKO talibańsku...


Była ostatnio awantura o artystyczny aspekt pewnego występu, ale mnie akurat ten występ ani "grzębi ani zieje" jak to napisała kiedyś Joanna Chmielewska, bo w sumie wcale nie o to chodzi.

Otóż chodzi i to, że ludzie, którzy mają wrażliwość na poziomie Zenka, albo poniżej usiłują oceniać artystyczny aspekt czegoś czego nie są w stanie ocenić. I nie, nie przepadam za ta piosenkarką.

Tyle, że tacy ludzie usiłują ocenie nie tylko ją, ale wszystko czego nie rozumieją.

Nie róbcie tego (chciałoby się krzyknąć) ale to nic nie da.

czwartek, 12 września 2024

IDŹ ZA MNĄ - język sekciarskiego fanatyzmu.

IDŹ ZA MNĄ
AMANDA MONTELL


Sekciarstwo zawsze mnie interesował, i sekty też, choć to oczywiście nie to samo. Ciekawili mnie i ciekawią ludzie, którzy dają sobie zrobić tak zwaną wodę z tak zwanego mózgu i wierzą, że to co mówi guru jest święte, niepodważalne, ba niezaprzeczalne.


I nieważne, czy mówi o marynowanej marchewce, czy o życiu wiecznym.


No właśnie. Kluczowym jest tu stwierdzenie "mówi".

Ta książka z ogromną swadą iw interesujący sposób przybliża nam język sekt, ale. To też nie do końca prawda, bo sekty są tu traktowane bardzo szeroko. Nie chodzi tylko o stowarzyszenia religijne o niepewnych, a może nawet wrogich zamiarach, ale wszystkie grupy, które stosują swoiste wykluczeni.

"Kto nie z nami ten przeciw nam", "my jesteśmy elitą", My przeciw nim".

Często się to słyszy wszędzie, w polityce,, w sporcie, w handlu...

Bo język wyklucza i "przygarnia"


Pamiętam piramidy, kiedy dziwni ludzie chcieli mnie zachęcać do inwestowania w dziwne rzeczy zaczynając od "przyszliśmy do ciebie, bo ty jesteś inteligentna", nie powiem pochlebiało mi to, komu by nie pochlebiało, tylko ja jakoś zawsze się zastanawiałam "A skąd oni wiedzą? Przecież mnie nie znają?"

I tak dalej, ten mój sceptycyzm bardzo mnie zawsze chronił.

A teraz w książce znalazłam mnóstwo przykładów przeróżnych dziań, kampanii, tekstów, które "łowią".

I innych, które "załatwiają sprawę".

"Tak już jest", "Nie można nic na to poradzić", albo "wróć do podstawówki"

To ostatnie dlatego, że język sekciarski pojawia się w każdej bańce, w tych internetowych też.

Przeróżni wyznawcy internetowych guru celebrytyzmu, w zakresie mody, urody, czy odchudzania to przecież dokładnie to samo, tylko "bóg" jest nieco inny.

A ludzie wierzą w każda papkę podlaną sosem z odpowiednich sloganów choć to im szkodzi.

Książkę polecam w zachwycie, a nawet kazałabym ją na silę przeczytać wszystkim, bo świetnie pokazuje jak normalni ludzie (naprawdę normalni) dali się wymordować w Jonestown czy w innych miejscach, jak dali sobą zawładnąć za pomocą tylko i wyłącznie języka.


wtorek, 3 września 2024

Niepełnosprawność nie jest ZAKAŹNA!



Jesteśmy w Biedronce, w Bolesławcu, w jednej z tych większych. Stoimy koło pojemnika na bułki. Są dwie.

(Bułki chodzi mi o bułki)

Córka bierze OBIE bułki i pakuje je do reklamówki po czym wkłada do naszego koszyka.

Nie włożyła sobie na ręce plastikowych rękawiczek, bo kupujemy OBIE bułki, są NASZE, a więc możemy je nawet zębami pakować do koszyka. Możemy je opluć, oślinić, wymemłać, a nawet zwyzywać (ale jesteśmy grzeczne i tego nie robimy).

środa, 28 sierpnia 2024

Emerycie weź kredyt będzie cię stać na warzywa.

Emerycie weź kredyt, kup warzywa. Będzie cię stać!

Reklamy od dawna mnie zadziwiają i to wcale nie pozytywnie, a ci, którzy je produkują (o "tworzeniu" czy "twórczości" raczej nie może być mowy, często nie wiedzą co robią. To znaczy mają wiedzę techniczna co i jak, ale nie te dotyczącą jak co działa na człowieka.

Chyba.

Dlatego z zachwytem obejrzałam TikTokową reklamę "tu jemy, tu śpimy", bo była INNA, a przez to skuteczna. Po prostu nowa i zabawna.

Jednak nie to mnie ostatnio najbardziej zaskoczyło.

niedziela, 25 sierpnia 2024

Kłam bo cię zjedzą!


Kultura kłamstwa.


Kiedyś kłamstwo było kłamstwem i pozostawało czymś jednak wstydliwym, a nawet haniebnym. Nikt się nim nie obnosił bo właśnie BYŁO WSTYDLIWE, teraz jednak z coraz większym przerażeniem zauważam, że kłamstwo stało się... strategią marketingową.

Reklamy to już przeszłość. Biedne reklamy! One były niewiarygodne, nieprawdziwe, ale kłamstwa im nie można było zarzucić, bo wszystko tak pokombinowały, że to kłamstwo było ukryte, a teraz wchodzę na jeden, drugi piąty filmik, post, opis i co widzę?

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Zapiski z prehistorii, czy jasnowidzenie?


BILL BRYSON
ZAPISKI Z WIELKIEGO KRAJU



Przeczytałam ostatnio nie ukrywam, że z ZACHWYTEM książkę, która w ogóle nie powinna mnie zaciekawić, a jednak.

Zapiski z wielkiego kraju Billa Brysona.

Nie dość, że książka stara, bo wydana bodajże w 97 to na książki, a już reportażowe to cała wieczność, bo się przedawniają to jeszcze traktowała o USA, co (wybaczcie) nie za bardzo mnie interesuje, nigdy nie pałałam miłością do tej części świata, czy to by chodziło o politykę, czy kulturę, czy życie codziennie.

Skąd więc mój zachwyt?

Ano stąd, że autor potrafi pisać z humorem.

Tak, jest Amerykaninem, ale to dłuższa historia. To Amerykanin, który się przerobił na Anglika i całkowicie zanglizował, a potem wraz z rodziną wrócił na stare śmieci (czyli do New Hampshire w USA) i odkrył, że zupełnie nie rozumie swojej (jednak) ojczyzny.

I teraz do rzeczy.

Trafiłam na książkę na Legimi. Nie miałam co czytać, więc zaczęłam to i nagle...

Tak, to była miłość!

Ten autor świetnie pisze, ale to jeszcze nie koniec. On opisuje USA z późnych lat dziewięćdziesiątych (przecież prehistoria) a ja widzę dzisiejszą Polskę.

Naprawdę! On już wtedy pisał o nas! O durnych przepisach unijnych (Unię kocham, ale niektóre przepisy są durne), o znikających porządnych knajpach, które zastępują paskudne, serwujące obrzydliwie smakujące jedzenie knajpy sieciowe, o biurokracji, o internecie, o sporcie, praktycznie o wszystkim...

To zbiór króciutkich (i leciutkich) felietoników, które skrzą się dowcipem. Naprawdę warto przeczytać.

To nie prehistoria, ten facet to jakiś Nostra(cholera)damus!

I do tego bawi!

sobota, 3 sierpnia 2024

Nie znęcajmy się nad autorami!

 


Widzę ostatnio posty na temat książki (jednej książki) jednej z autorek, której nie znam. To znaczy ani tej książki, ani autorki. Ot zwykły post czytelniczy.

I co w nim jest?

Otóż w książce są pomyłki. Nie literówki, ale pomyłki w imionach (niech każdy autor, który NIGDY takiego czegoś nie zrobił pierwszy rzuci kamieniem, ja bym się nie ośmieliła!)

poniedziałek, 8 lipca 2024

Fascynująca teoria spiskowa. Uwierz w PLAN!


Uwierz w Plan. Skąd się wziął QAnon i jak namieszał w Ameryce


WILL SOMMER

Od dawna interesuję się teoriami spiskowymi każdego rodzaju. Kocham te o płaskich, wydrążonych, czy eliptycznych ziemiach, te o kosmitach (starożytnych i jaszczurzych), o chipach w szczepionkach (choć te są naprawdę szkodliwe) chemitrailach i wszystkim innym, bo wydaje mi się to zabawne, niestety ostano widać, że one się ze sobą łączą i ewoluują w jakąś superteorię spiskową, która ogarnia świat dzięki internetowi i grozi erupcją jak superwulkan.

Dochodzą do tego pewne niestety tragiczne konsekwencje, oraz konotacje polityczne, może u nas mniej widoczne, ale w USA jak najbardziej.

Ta książka to analiza ruchu QAnon od jego powstania do czasów mniej więcej obecnych.

Świetnie napisana, naprawdę dobra, choć, dwie noce śniłam koszmary.

Autor się z tych wszystkich teorii i ruchów nie naśmiewa, on po prostu pokazuje jak to działa.

Nie pokazuje jednak „dlaczego” bo nikt tego nie jest w stanie zrozumieć.

Dlaczego ludzie rozsądni i wykształceni wierzą w takie rzeczy?

Dlaczego się radykalizują i sięgają po broń.

Dlaczego linczują w internecie zupełnie niewinne osoby?

Dlaczego ktoś im na to pozwala? I kto? I jak to możliwe.

Oraz dlaczego coś tak przerażającego ma miejsce w XXI wieku, kiedy wydawałoby się racjonalizm wygrywa z mistyką i bajkami.

Bardzo polecam.

Genialnie napisana i super ciekawa.
Książkę przeczytałam na LEGIMI.

poniedziałek, 1 lipca 2024

Zakaz zakazywania!


Ostatnio znowu zaciekawiła mnie pewna dyskusja czytelników ( a bardziej nawet czytelniczek) na stronie poświęconej książkom. Chyba niewinne pytanie „co wam się w książkach nie podoba” doprowadziło do pewnych zaskakujących (mnie jako osobę piszącą) stwierdzeń.

Gdyby to jeszcze brzmiało „nie lubię kiedy” to bym jakoś to zniosła, ale „autor nie może” „pisarz nie powinien” „nienawidzę autorów, którzy” „nie wolno żeby w książce”

I zagotowała się we mnie moja krew nie woda, bo zaraz! Kochani! Nie wolno? 
No to polecę klasykiem „potrzymaj mnie piwo”!

niedziela, 23 czerwca 2024

Codzienna dawka LĘKU - uwaga to zabija!




Obudziłam się nawet w nie najgorszym humorze co u mnie oznacza szaleństwo radości, cóż może natura wyposażyła mnie w poczucie humoru, ale z radością życia nie przesadziła.

Poczucie humoru bez radości życia to mieszanka dość paskudna dal obdarowanego, toteż potrafię cieszyć się z każdego dobrego momentu, niestety podatna jestem na katastrofizm, a dziś wydawało mi się, że jest jako tako.

Weszłam na MSN, żeby coś sprawdzić, nie wchodzę tam dla przyjemności, bo to miejsce pełne katastroficznych pułapek, ale czasem muszę no i potrzebuję „prasówki” do kawy.

I ono nagle, MSN zaatakowało mnie rakiem przełyku, dowaliło marskością wątroby, oraz powiedziało, że jeżeli swędzą mnie uszy to mam natychmiast iść do lekarza, bo mam raka.

wtorek, 4 czerwca 2024

Jakie jest najbardziej niebezpieczne pytanie na FB?



Na grupach czytelniczych panuje pewien trend. Otóż, anonimowy (najczęściej) czytelnik ogłasza się z prośbą. Ta prośba brzmi mniej więcej tak. „Polećcie mi jakąś książkę” i tyle. Nic więcej, ani wieku czytelnika, ani zainteresowań, ani interesującej go tematyki, czasem tylko kolor włosów.

Niestety w stylu „nie jestem blondynką, umiem czytać”.

Zaiste cudnie!

czwartek, 23 maja 2024

Śmietnikowy Fort Knox

 

Zatrzasnęłam się w śmietniku osiedlowym. Wiecie, głupota, wiatr, pośpiech i zapachy, których chciałam uniknąć zamykają… tak. Oczy!

Klucze miałam ze sobą więc myślałam, że , ok, nic mi nie będzie.

Skoro to piszę, a nie piszę ze śmietnika to jednak przeżyłam, ale…

Jakiś bardzo mądry człowiek, nie muszę dodawać, że mądry „inaczej” wymyślił sobie drzwi pancerne do śmietnika. No dobra, nie były pancerne, raczej bajkowe, choć nie bajeczne. Po pobycie tam zrozumiała jak to mogło być, że Czarownica, która tuczyła Jasia nie była w stanie sprawdzić, czy on gruby, czy chudy i kazała mu pokazywać paluszek, a on podsuwał jej patyczki.

No owszem to ostatnie jest nieco nierealne, ale…

Otóż. Zatrzasnąwszy się w śmietniku, nie na zamek, ledwie na klamkę zaklęłam soczyście. Dlaczego? Zaraz się dowiecie.

czwartek, 2 maja 2024

W poszukiwaniu zaginionej redakcji....

Przeczytałam t książkę z czystą przyjemnością. Lubię takie „luzackie” podejście do historii, niezbyt pomnikowe traktowanie bohaterów, nie całkiem czołobitne podejście do wydarzeń.

Historia w takiej formie to czysta przyjemność i rozrywka.
I można się wbrew pozorom wiele nauczyć.

Autor szaleje z formą (zdecydowanie młodzieżowa) prześlizguje się po faktach (czego tu nie uważam za wadę, bo taki jest zamysł i zamiar), odrzuca nadmierne zachwyty.

Nie stawia się po tej czy tamtej stronie historii, czy politycznej współczesności. KOCHAM GO ZA TO! 

Przytacza fakty znane (oczywiście) ukazując je od innej strony, wszak i historia zmienną jest w zależności od punktu widzenia i zapatrywań.

wtorek, 9 kwietnia 2024

Dosłowność zabija!

 

Czy kłamstwo jest kłamstwem zawsze czy tylko kiedy szkodzi?

Pewien pan, nazwiska nie pomnę, jestem słabo zorientowana w świecie celebrytów, wydał całkiem sporo pieniędzy i pojeździł po świecie, żeby udowodnić kłamstwo pewnej pani.
(minęło trochę czasu, nie pytajcie, nazwiska mi się zatarły)

Było to kłamstwo trochę jak z bajki dla bardzo grzecznych dzieci, bo nikogo nie obchodziło, w nikogo nie uderzało, ot zwykła konfabulacja, a może i nie to, tylko drobny przerost formy nad treścią.

czwartek, 7 marca 2024

Może coś o Bolesławcu? Jak wam się podoba ten pomysł?


Bolesławiec nie jest wielkim miastem, choć Wielkim jest. Otóż oczywiście, w mieszkańcach siła, fakt, a jest tu ich około 40 000, ale sami mieszkańcy to tylko w sumie dodatek.

Miasto jest piękne na wiele różnych sposobów, a znane i cenione na tyleż innych, żeby o „ciapkach” nie wspominać, ale przecież są i każdy je kojarzy.

Ma też (lub miało) kilku ludzie piszących ( celowo nie piszę PISARZY, bo zaraz ktoś się czepi). Niektórzy są, ale się nie ujawniają inni ujawniają się bez ustanku (jako i ja sama), ale książek , których akcja toczy się w naszym mieście jest niewiele.


A szkoda bo jest tu czym bawić, szokować i zaskakiwać.

Ja napisałam cztery, w tym trzy dla dzieci.
Ich akcja rozgrywa się w Bolesławcu.

W jednej celowo o Bolesławcu, bo samo miasto jest bohaterem, ale to były czasy przedpotopowe.

I tak myślę, czy bolesławieccy ludzie pióra, ( choć teraz jak wiadomo bardziej klawiatur) nie doceniają miasta?

Tak wie, istnieje twierdzenie, że…. No tak. Zamilczę.

Może jednak warto oddać atmosferę naszego grajdołka, o przepraszam, pięknego miasta (bo niewątpliwie piękne jest) w literaturze.

Ja zaczęłam książką „Pocałunek Fauna, a teraz trzema tomami komedii detektywistycznej dla dzieci.

Ktoś dołączy?
Jest tu nas kilka osób! Może antologia? Bolesławiec w... Horrorze? Erotyku? Kryminale? Komedię ogarnę ja, choć może być kilka wariantów. Fantasy? też czeka!

Nie trzeba być bolesławianinem z urodzenie (ani w ogóle) z zamieszkania też, żeby o Bolesławcu pisać.

To jak?

Szanowni i szanowne?

I INIE,! Na nic nie startuję, nikogo nie popiera, to tylko prywatna zabawa...
No, co wy na to? W końcu pisząc ZAWSZE musimy gdzieś umieszczać akcję swoich książek. To może BOLESLAWIEC?



środa, 7 lutego 2024

Walentynkowy PROBLEM




Mam autentyczny problem z „walentynkami”.

Odkryłam je jakieś trzydzieści lat temu, bo wcześniej, może i były, ale o ich istnieniu nie miała pojęcia. No, w każdym razie w Polsce.

Nikt nigdy nie dawał plastikowych serduszek, ani nie wysyłał dziwacznych kartek z tym świętem związanych, bo jak rozumiem to chyba jest święto.

Jakieś. Nie wiem jakie, ale się je święci w sposób iście plastikowy, choć właściwie wszystkie ostatnio schodzą na plastik.
I nie mówicie, że nie!

No, ale ja nie o tym.

Mnie fascynuje co, komu i dlaczego należy dawać.
ALBO NIE dawać.
Czy komornikowi na przykład wypada? Byłej żonie na oczach obecnej? Policjantowi? (Tu może być kłopot)

Podobno początkowo było to święto zakochanych.

Dobra, nawet fajny pomysł, żeby zrobić z siebie idiotę, dając kartkę z miłosnym wyznaniem (NA PIŚMIE! - O matko!) osobie, która możliwe, ze ma nas w głębokim poważania (Tak w tym, głębokim poważaniu) i zechce nas wyśmiać, obgadać, ośmieszyć

No, ale potem poszło to ciut dalej. Serduszka prosto z Chin zaczęły być obowiązkowe wszędzie, w domu, w szkole i w pracy.

Zaczęto nawet dawać walentynki nauczycielkom od matematyki (sic!)… To jednak przegięcie!

Niby chodziło o odwołanie kartkówki, ale jednak przegięcie. Matematyki, rozumiecie??? To dopiero przegięcie!

No, a impreza walentynkowa z własnym dyrektorem i całą reszta, ale jednak  to już masochizm. Choć "opłatki" też firmowe bywają.

Teraz walentynki się daje nawet koleżankom z pracy.

Do niedawna myślałam, że jest to układ „miłościowy”, a tu bach i serduszka dla pani z sekretariatu, dla pani od chemii, oraz dla sąsiadki bo miła. Nie wiem kto i dlaczego tak to rozbuchał, ale chyba jednak sprzedawcy plastikowych paskudztw produkowanych przez biedne chińskie dzieciaki, które i tak nic z tego nie będą miały może poza skoliozą.

Jasne, mówię to z punktu widzenia (i siedzenia) osoby do której nikt z walentynkami się nie pchał, ale jednak…

I się zastanawiam, jeżeli w zaledwie trzydzieści lat można było wypromować takie plastikowe g… przepraszam „coś”, to może sobie sami wypromujmy święto pisarzy, ale takie wiecie, z rozmachem, z kupowaniem książek, z rozdawaniem ich, ale bez plastikowych serduszek.

Zdaje się, że istnieje nawet patron pisarzy!

No to jak? 

wtorek, 6 lutego 2024

Złe recenzje.


Złe recenzje.

Część ludzi myśli, ze złe recenzje to te, w których czytelnik stwierdza, że książka mu się nie podobała.

Otóż nie. Takie recenzje może nie są „cudownie dobre”, ale nie są złe!

Książka ma prawo się nie podobać, a takie recenzje mają prawo się pojawiać, a jeżeli są (dodatkowo) uzasadnione, to naprawdę genialna sprawa.

Takie recenzje pokazują autorowi co mógłby (choć nie musi) zmienić, oraz pokazują pewnej grupie ludzi, że książka im się zdecydowanie nie spodoba, więc nie ma sensu się z nią męczyć.

poniedziałek, 5 lutego 2024

Uwaga! Przeklinam.



Uwaga, przeklinam!

Nie, że kogoś! Co to, to nie! NIGDY! Ja tylko używam języka niecenzuralnego, ale to właściwie nawet nie ja, tylko bohaterowie moich książek, najczęściej tylko niektórzy, ale i tym innym czasami się trafia coś soczystszego, jak im na przykład cegła spadnie na głowę.

Narrator jest grzeczny i święty jak niemowlę w kąpieli, nawet się cholerą nie zająknie. Nic z tych rzeczy, a część czytelników ma do mnie pretensje, nie o narratora, a o bohaterów.

niedziela, 4 lutego 2024

"Kingiem to ty nigdy nie będziesz!" - ocenianie na LC


Ostanie wydarzenia znów zwróciły moją uwagę na ocenianie książek.

No bo rzeczywiście, na takim na przykład LC oceny to ważna rzecz, tu gwiazdka, tam pięć i samopoczucie autora albo szybuje ku zachwytom, albo opada na dno piekieł.

Jestem jak najdalsza od przeceniania hajpu i hejtu, wszak to dwie strony tego samego medalu, ale zastanawiam się jak to jest.

Ludzie oceniają książki z wielu względów. Niekiedy po to, żeby przywalić autorowi, żeby nie myślał, że coś osiągnął, bo to wszystko jest o „dupę roztrzaskał”, a on „marny jest i Kingiem nigdy nie będzie, więc trzeba mu dowalić”.

Widzę tu jednak pewną sprzeczność i wcale nie chodzi o kopanie leżącego, ale o dokopanie, żeby padł i leżał. Bo skoro on „takie nic”, to po co mu to jeszcze udowadniać?

Czasami ocenia się książki, żeby pokazać znajomym, że „też jestem fajny i lubię to samo co wy, oraz nienawidzę tego samego”.

Jeżeli Ania z VI „b” dowaliła jakiemuś autorowi to i ja muszę bo Ania jest fajna.

Oczywiście przesadzam to wcale nie musi być ten akurat przedział wiekowy, to tylko przykład.

Czasami ocenia się książki po autorze trzymając się bardzo konkretnej zasady.

„Brzydki, gruba, dowalić!” - przecież brzydcy i grubi ludzie nie powinni się pojawiać w naszym pięknym świecie, a jak ładny i miły oraz utalentowany to tym bardziej "dowalić"! Żeby mu za dobrze nie było!

Oczywiście bywają też oceny bardziej wyważone i ze wszech miar dogłebne..

„Ale durna książka, nie polecam!” - można przeczytać to tu to tam jakby książka była kremem na spękane pięty, a autor tej „recenzji” literackim guru.

Nie inaczej się ma oceniane po gatunku.

„To w ogóle nie był romans!” - z odrazą pisze ta i owa, lub ten i ów pod kryminałem z wielkim rozczarowanie. No, no… Na okładce było napisane „KRYMINAŁ” skąd więc to zdziwienie?

„nie czytam okładek, czytam książki” – odpowiada recenzent dumny z siebie. I mamy nową odsłonę hasła „nie oceniam książki po okładce”.


Ostatnio moja znajoma dostała mnóstwo jedynek od jednej osoby pod książkami wydanymi w jednym wydawnictwie i sporo dziesiątek za książki wydane w innym.

Bardzo mnie to zaciekawiło.

To znaczy, że co? Ktoś postanowił ocenić lojalność autorki w stosunku do wydawcy? Tego jeszcze nikt nie praktykował. Takie nowe podejście do literatury!

Jest też możliwość, że to ktoś, kto tego wydawcę kocha i chce się do niego dostać….. Nie, no NIEMOŻLIWE, literacka brać NIGDY pod sobą nawzajem dołków nie kopie. Prawda? No, powiedzcie, prawda?


W serwisie Biblionetka książki ocenia się „dla siebie”, to znaczy, żeby potem algorytm polecający książki wiedział czego danemu czytelnikowi nie polecać, ale na LC takiej opcji nie ma.

Jak więc to jest?

I od razu mówię nie jestem osobą, która w dziesiątki wierzy bez zastrzeżeń, ale w jedynki tym bardziej nie chce mi się wierzyć, bo w KAŻDEJ książce można znaleźć coś ciekawego.

I tak dalej… Serwis LC lubię, robi dobrą robotę, tylko niektórym recenzentom trzeba uświadomić, że nie jest to poletko do dokopywania autorom a miejsce, gdzie pisze się o książkach.

Przed chwilą miałam napisać „pisze się o literaturze”, ale zrezygnowałam. Zaraz ktoś by mi dokopał, że jaka to literatura…. Toż to chłam, a ja Kingiem nigdy nie będę... (Cieszę się! Lubię być kobietą)


piątek, 12 stycznia 2024

Czytadła ratują świat i zdrowie psychiczne.


Książki są odpowiedzią na wszystko i to NIE w PRZENOŚNI, ale dosłownie.

I nie mówię tu o wielkiej literaturze, ale o książkach, powieściach, czytadłach, które jakby odzwierciedlają frustracje społeczne i to nie pisarzy, a właśnie czytelników.

Bo przecież wiadomo podaż, popyt i te inne sprawy dotyczą też książek.

Nie ma tak, że książka jest ponadto. Nie jest.

I książki są drogie, wszyscy się zastanawiają, że skoro są drogie, to dlaczego… I tu padają pytania w stylu dlaczego ludzie czytają TO, zamiast czytać TAMTO?

niedziela, 7 stycznia 2024

Dziwactwo pilnie poszukiwane...


Dzień dziwaka przypada akurat dzisiaj, ale ogólnie bycie dziwakiem jest coraz bardziej popularne.

Kiedyś tak nie było! Dziwak, albo dziwło to był ktoś odmienny i to tak bardzo, że było to aż widać. I wcale nie chodzi mi o takiego co chodził z karpiem na głowie, albo z kurą na smyczy.

Jeżeli był zamożny nazywano go ekscentrykiem.

A jeżeli był kobietą – wariatką.

Tu równouprawnienie też ma wiele do zrobienia.

sobota, 6 stycznia 2024

Kilka słów o biegunce.

 

Ostatnio jedna z bardziej niezwykłych pisarek i osób o wielu (a nawet bardzo wielu talentach) i mówię to SERIO, bo znam i osobę i jej książki, napisała na FB, że więcej lajków złapie felieton o „sraniu” niż podsumowanie roku o książkach.


Fakt, miała rację w całej rozciągłości!

Mnie toteż to zaintrygowało.

Dlatego pomyślałabym, że może warto się temu przyjrzeć?

I co mi wyszło?