Odkryłam je jakieś trzydzieści lat temu, bo wcześniej, może i były, ale o ich istnieniu nie miała pojęcia. No, w każdym razie w Polsce.
Nikt nigdy nie dawał plastikowych serduszek, ani nie wysyłał dziwacznych kartek z tym świętem związanych, bo jak rozumiem to chyba jest święto.
Jakieś. Nie wiem jakie, ale się je święci w sposób iście plastikowy, choć właściwie wszystkie ostatnio schodzą na plastik.
I nie mówicie, że nie!
No, ale ja nie o tym.
Mnie fascynuje co, komu i dlaczego należy dawać.
ALBO NIE dawać.
Czy komornikowi na przykład wypada? Byłej żonie na oczach obecnej? Policjantowi? (Tu może być kłopot)
Podobno początkowo było to święto zakochanych.
Dobra, nawet fajny pomysł, żeby zrobić z siebie idiotę, dając kartkę z miłosnym wyznaniem (NA PIŚMIE! - O matko!) osobie, która możliwe, ze ma nas w głębokim poważania (Tak w tym, głębokim poważaniu) i zechce nas wyśmiać, obgadać, ośmieszyć
No, ale potem poszło to ciut dalej. Serduszka prosto z Chin zaczęły być obowiązkowe wszędzie, w domu, w szkole i w pracy.
Zaczęto nawet dawać walentynki nauczycielkom od matematyki (sic!)… To jednak przegięcie!
Niby chodziło o odwołanie kartkówki, ale jednak przegięcie. Matematyki, rozumiecie??? To dopiero przegięcie!
No, a impreza walentynkowa z własnym dyrektorem i całą reszta, ale jednak to już masochizm. Choć "opłatki" też firmowe bywają.
Teraz walentynki się daje nawet koleżankom z pracy.
Do niedawna myślałam, że jest to układ „miłościowy”, a tu bach i serduszka dla pani z sekretariatu, dla pani od chemii, oraz dla sąsiadki bo miła. Nie wiem kto i dlaczego tak to rozbuchał, ale chyba jednak sprzedawcy plastikowych paskudztw produkowanych przez biedne chińskie dzieciaki, które i tak nic z tego nie będą miały może poza skoliozą.
Jasne, mówię to z punktu widzenia (i siedzenia) osoby do której nikt z walentynkami się nie pchał, ale jednak…
I się zastanawiam, jeżeli w zaledwie trzydzieści lat można było wypromować takie plastikowe g… przepraszam „coś”, to może sobie sami wypromujmy święto pisarzy, ale takie wiecie, z rozmachem, z kupowaniem książek, z rozdawaniem ich, ale bez plastikowych serduszek.
Zdaje się, że istnieje nawet patron pisarzy!
No to jak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz