poniedziałek, 7 października 2024

Jestem "łachudrą bez serca"

 

Udostępnianie starych postów nie ma sensu w ogóle, ale czasami ma go jeszcze mniej. To po prostu najzwyklejsza masakra. Wczoraj zobaczyłam post z wychudłym koniem i podpisem „Jutro Zosia idzie na rzeź pomocy, udostępniajcie”.

Problem był taki, że post był sprzed 5 lat i ta sprawa została już jakoś zakończona, albo dobrze, albo źle, ale jednak definitywnie.

Pomyślałam, że może te kilka osób, które udostępniły wiadomość w sumie niezbyt miłą po prostu się zagapiło, tak jak niektórzy z nas przy sprawdzaniu daty ważności soli himalajskiej, albo fasoli mung, Nieopatrznie więc zwróciłam im uwagę, że post jest nieco przeterminowany.

Po czym okazało się, że jestem „łachudrą bez serca”.

„ Biedny koń cierpi, a ty czepiasz się głupot” – fakt, czepiam się bo to głupota, ale mam na swoje usprawiedliwienie to, że daty bywają ważne, zwłaszcza w takich sytuacjach, a pomoc wstecznie nie działa.

„łachudrę bez serca” jeszcze bym znosiła mam mózg i dystans do swoich wad, niestety dalej było tylko gorzej.

- Wynocha z mojej ściany, mam prawo publikować co chcę” – tu się zgodziłam z (prawie) całą stanowczością, ma prawo, ale wyjaśniłam, że lepiej by było, żeby posty były aktualne, to pomoc  mogłaby być skuteczna.

- Skąd wiesz, że nie będzie? - zapytała osoba facebookowa z groźnym warczeniem w ikonce.

- Minęło pięć lat. Pomoc nie działa wstecz! - zauważyłam nieśmiało.

Osoba się zagotowała i rzuciła w mnie argumentem nie do odparcia.

- Bóg wszystko może!

W takiej sytuacji znikam, bo jeżeli już dochodzi do czegoś takiego, to w chwilę potem lecą łzy i groźby karalne.

Wciąganie Boga do kłótni ba Facebooku jest słabe.

Następny, tym razem to był facet, od razu usadził mnie politycznie.

- Kolejna wywłoka! Serca nie masz, mózgu też, na pewno głosowałaś… (tu postawił swoją diagnozę polityczną, której nie przytoczę).

Ze zgrozą zauważyłam, że zwrócenie uwagi stało się przestępstwem polityczno religijnym. Jak, kto i dlaczego jest w stanie połączyć konia czekającego przed kilku laty na rzeź z polityką? Chyba tylko Polak na Facebooku.

I tak sobie pomyślałam, ze nie ma sensu z tym koniem się kopać.

Nie zwrócę więcej nikomu uwagi na przeterminowane posty, na durne wciąż powielane zawiadomienia sprzed trzech lat o możliwości adoptowania psa, o szczeniaczkach czekających na dom od pięciu lat, które może nadal na dom czekają, ale szczeniaczkami już nie są.

(Nie bijcie! Pięcioletni pis nie jest szczeniaczkiem.)

Nic nikomu już nie powiem, nie zwrócę uwagi, nie narażę się na awanturę, ale ludzi, którzy udostępniają takie badziewie bez czytania wolę nie mieć w znajomych.

W ten sposób nie będę „łachudrą bez serca”

czwartek, 26 września 2024

Tak po BABSKO talibańsku...


Była ostatnio awantura o artystyczny aspekt pewnego występu, ale mnie akurat ten występ ani "grzębi ani zieje" jak to napisała kiedyś Joanna Chmielewska, bo w sumie wcale nie o to chodzi.

Otóż chodzi i to, że ludzie, którzy mają wrażliwość na poziomie Zenka, albo poniżej usiłują oceniać artystyczny aspekt czegoś czego nie są w stanie ocenić. I nie, nie przepadam za ta piosenkarką.

Tyle, że tacy ludzie usiłują ocenie nie tylko ją, ale wszystko czego nie rozumieją.

Nie róbcie tego (chciałoby się krzyknąć) ale to nic nie da.

czwartek, 12 września 2024

IDŹ ZA MNĄ - język sekciarskiego fanatyzmu.

IDŹ ZA MNĄ
AMANDA MONTELL


Sekciarstwo zawsze mnie interesował, i sekty też, choć to oczywiście nie to samo. Ciekawili mnie i ciekawią ludzie, którzy dają sobie zrobić tak zwaną wodę z tak zwanego mózgu i wierzą, że to co mówi guru jest święte, niepodważalne, ba niezaprzeczalne.


I nieważne, czy mówi o marynowanej marchewce, czy o życiu wiecznym.


No właśnie. Kluczowym jest tu stwierdzenie "mówi".

Ta książka z ogromną swadą iw interesujący sposób przybliża nam język sekt, ale. To też nie do końca prawda, bo sekty są tu traktowane bardzo szeroko. Nie chodzi tylko o stowarzyszenia religijne o niepewnych, a może nawet wrogich zamiarach, ale wszystkie grupy, które stosują swoiste wykluczeni.

"Kto nie z nami ten przeciw nam", "my jesteśmy elitą", My przeciw nim".

Często się to słyszy wszędzie, w polityce,, w sporcie, w handlu...

Bo język wyklucza i "przygarnia"


Pamiętam piramidy, kiedy dziwni ludzie chcieli mnie zachęcać do inwestowania w dziwne rzeczy zaczynając od "przyszliśmy do ciebie, bo ty jesteś inteligentna", nie powiem pochlebiało mi to, komu by nie pochlebiało, tylko ja jakoś zawsze się zastanawiałam "A skąd oni wiedzą? Przecież mnie nie znają?"

I tak dalej, ten mój sceptycyzm bardzo mnie zawsze chronił.

A teraz w książce znalazłam mnóstwo przykładów przeróżnych dziań, kampanii, tekstów, które "łowią".

I innych, które "załatwiają sprawę".

"Tak już jest", "Nie można nic na to poradzić", albo "wróć do podstawówki"

To ostatnie dlatego, że język sekciarski pojawia się w każdej bańce, w tych internetowych też.

Przeróżni wyznawcy internetowych guru celebrytyzmu, w zakresie mody, urody, czy odchudzania to przecież dokładnie to samo, tylko "bóg" jest nieco inny.

A ludzie wierzą w każda papkę podlaną sosem z odpowiednich sloganów choć to im szkodzi.

Książkę polecam w zachwycie, a nawet kazałabym ją na silę przeczytać wszystkim, bo świetnie pokazuje jak normalni ludzie (naprawdę normalni) dali się wymordować w Jonestown czy w innych miejscach, jak dali sobą zawładnąć za pomocą tylko i wyłącznie języka.


wtorek, 3 września 2024

Niepełnosprawność nie jest ZAKAŹNA!



Jesteśmy w Biedronce, w Bolesławcu, w jednej z tych większych. Stoimy koło pojemnika na bułki. Są dwie.

(Bułki chodzi mi o bułki)

Córka bierze OBIE bułki i pakuje je do reklamówki po czym wkłada do naszego koszyka.

Nie włożyła sobie na ręce plastikowych rękawiczek, bo kupujemy OBIE bułki, są NASZE, a więc możemy je nawet zębami pakować do koszyka. Możemy je opluć, oślinić, wymemłać, a nawet zwyzywać (ale jesteśmy grzeczne i tego nie robimy).

środa, 28 sierpnia 2024

Emerycie weź kredyt będzie cię stać na warzywa.

Emerycie weź kredyt, kup warzywa. Będzie cię stać!

Reklamy od dawna mnie zadziwiają i to wcale nie pozytywnie, a ci, którzy je produkują (o "tworzeniu" czy "twórczości" raczej nie może być mowy, często nie wiedzą co robią. To znaczy mają wiedzę techniczna co i jak, ale nie te dotyczącą jak co działa na człowieka.

Chyba.

Dlatego z zachwytem obejrzałam TikTokową reklamę "tu jemy, tu śpimy", bo była INNA, a przez to skuteczna. Po prostu nowa i zabawna.

Jednak nie to mnie ostatnio najbardziej zaskoczyło.

niedziela, 25 sierpnia 2024

Kłam bo cię zjedzą!


Kultura kłamstwa.


Kiedyś kłamstwo było kłamstwem i pozostawało czymś jednak wstydliwym, a nawet haniebnym. Nikt się nim nie obnosił bo właśnie BYŁO WSTYDLIWE, teraz jednak z coraz większym przerażeniem zauważam, że kłamstwo stało się... strategią marketingową.

Reklamy to już przeszłość. Biedne reklamy! One były niewiarygodne, nieprawdziwe, ale kłamstwa im nie można było zarzucić, bo wszystko tak pokombinowały, że to kłamstwo było ukryte, a teraz wchodzę na jeden, drugi piąty filmik, post, opis i co widzę?

poniedziałek, 19 sierpnia 2024

Zapiski z prehistorii, czy jasnowidzenie?


BILL BRYSON
ZAPISKI Z WIELKIEGO KRAJU



Przeczytałam ostatnio nie ukrywam, że z ZACHWYTEM książkę, która w ogóle nie powinna mnie zaciekawić, a jednak.

Zapiski z wielkiego kraju Billa Brysona.

Nie dość, że książka stara, bo wydana bodajże w 97 to na książki, a już reportażowe to cała wieczność, bo się przedawniają to jeszcze traktowała o USA, co (wybaczcie) nie za bardzo mnie interesuje, nigdy nie pałałam miłością do tej części świata, czy to by chodziło o politykę, czy kulturę, czy życie codziennie.

Skąd więc mój zachwyt?

Ano stąd, że autor potrafi pisać z humorem.

Tak, jest Amerykaninem, ale to dłuższa historia. To Amerykanin, który się przerobił na Anglika i całkowicie zanglizował, a potem wraz z rodziną wrócił na stare śmieci (czyli do New Hampshire w USA) i odkrył, że zupełnie nie rozumie swojej (jednak) ojczyzny.

I teraz do rzeczy.

Trafiłam na książkę na Legimi. Nie miałam co czytać, więc zaczęłam to i nagle...

Tak, to była miłość!

Ten autor świetnie pisze, ale to jeszcze nie koniec. On opisuje USA z późnych lat dziewięćdziesiątych (przecież prehistoria) a ja widzę dzisiejszą Polskę.

Naprawdę! On już wtedy pisał o nas! O durnych przepisach unijnych (Unię kocham, ale niektóre przepisy są durne), o znikających porządnych knajpach, które zastępują paskudne, serwujące obrzydliwie smakujące jedzenie knajpy sieciowe, o biurokracji, o internecie, o sporcie, praktycznie o wszystkim...

To zbiór króciutkich (i leciutkich) felietoników, które skrzą się dowcipem. Naprawdę warto przeczytać.

To nie prehistoria, ten facet to jakiś Nostra(cholera)damus!

I do tego bawi!