czwartek, 31 grudnia 2020

Jak Kuba Bogu tak autor recenzentowi....


Ten rok nie był, zły, to znaczy był, ale nie najgorszy, choć to co się stało tuż przed świętami naprawdę mi dowaliło.

Nie, nie będzie o pandemii, ale o recenzjach książkowych.

Otóż dostałam złą recenzję. Zdarza się, coraz mniej się nimi przejmuję, ale czasami czytam, bo kto wie? Konstruktywna krytyka bywa pomocna...

piątek, 18 grudnia 2020

Bety, krytykanci i ciotka Zosia z Pławnej

 

Należę do osób, które swoich tekstów ani w trakcie pisania, ani po napisaniu nikomu nie udostępniam. Nie to, że aż tak bardzo wierzę w swoja moc twórczą, ale wolę zdanie wydawcy, choć i tu bywa różnie, jeden odrzuci, drugi przyjmie, trzeci nawet nie odpisze. Reszta raczej mi nie jest potrzebna, bo… 

To znaczy może inaczej to ujmę. Boję się krytyki. Może nie tej uzasadnionej, choć i ona bywa ciężka do przełknięcia, ale tej typowo internetowej, mocno zbliżonej do hejtu. 

wtorek, 15 grudnia 2020

Uśmiech zimy - Anna Rybkowska

 

ANNA RYBKOWSKA
UŚMIECH ZIMY

Wydawnictwo REPLIKA

Ta książka, która ubrana została w szatę typowej powieści obyczajowej jest jednak czymś nieco bardziej skomplikowanym i literacko o wiele bardziej bogatym, erudycyjnym i wymagającym od czytelnika pewnego skupienia. Nie ma tu zbyt łatwych rozwiązań, ani lekkiego podejścia do tematu. 

niedziela, 13 grudnia 2020

Ja OCALONA - kontynuacja jak się patrzy!

KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK
JA OCALONA
Wydawnictwo Media Rodzina

„Ja ocalona” to czwarta część przygód Wiktorii, pewnej zmarłej, zresztą nie po raz pierwszy, ale tym razem raczej ostatni. 

A ma ona naprawdę genialne, ponadczasowe i nieco mroczne znajomości, w końcu diabły i demony, mroczne być muszą, ona zna też i anioły i one też do ideałów nie należą. 

Bo i jedne i drugie są w jakimś sensie ludzkie, choć… 

środa, 9 grudnia 2020

TABLOID - Śmierć w TYTULE






PIOTR GŁUCHOWSKI
MARCIN KOWALSKI
TABLOID
ŚMIERĆ W TYTULE

Wydawnictwo AGORA

Jeżeli przejrzycie jakiekolwiek nagłówki prasowe (mówię tu o tabloidach) albo wrozejrzycie się po stronach prasy internetowej, to z pewnością zauważycie, że nagłówki są tam na „jedno kopyto” i króluje w nich „śmierć”, „masakra”, „makabra”, „zbrodnia”, ostatnio doszedł do tego koronawirus, ale to też są wieści podobnego typu, bo jednak śmierć. 

wtorek, 8 grudnia 2020

Jesteś gruponormatywny, czy lubisz wojny trollamentarne?


Grupy na Facebooku to takie miejsca, które skupiają ludzi choć odrobinę w czymś do siebie podobnych. Może to być uwielbienie dla znanego pisarza, niezgoda na jedzenie mięsa, miłość do kotów, albo pierogów (przepraszam szanowne koty, za stawianie ich w jednym szeregu z tym wyrobem sztuki kulinarnej), a w każdym razie skupiają ludzi, których coś łączy. 

sobota, 5 grudnia 2020

„Szkoda czasu na czytanie tej grafomanii”.

Recenzowanie, a właściwie pisanie opinii o książkach jest ostatnio nieco w odwrocie, poważnie, coraz mniejsza grupa ludzi to robi, a to dlatego, że recenzji właściwie nikt już nie czyta, a więc przestało to być w jakiś sposób opłacalne. I nie mówię tu o fachowcach, ale o ludziach, którzy wstawiają na blogach opinie o przeczytanych przez siebie książkach licząc na wejścia, a tu wejść brak

Teraz tylko polityka, religia i koronawirus, nic innego nie skusi człowieka by kliknął.  No chyba, że w tytule będzie "masakra". "tragedia", "morderstwo", albo "parówki znanej firmy okazały się trujące".

A zasięgi, to jest to, co ludzi interesuje. Tylko, że zasięgi padły jak betka leżą i boją się kwiknąć. 

No i te opinie… Takie dobre, że aż mdło się robi.  Po co to komu? Jak ci się coś podoba, to nich ci się podoba, zamknij się i milcz. Nie musisz swoim entuzjazmem i radością życia paskudzić innym humoru. Świat się wali, po co komu serduszka, misie i dobre wieści?!

Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć. Tak się nie robi! 

No i poza obciachem to po prostu strata czasu. 

Na dodatek to już nawet nie wypada. Jesteśmy narodem o długoletniej i głęboko zakorzenionej tradycji marudzeniowo narzekaniowej, tego nie wolno nam zaprzepaścić. 

Dlatego pisanie złośliwych recenzji cieszy się coraz większym powodzeniem. 

Bo to i autor się spłacze, wydawnictwo wkurzy, własne ego opromieni się chwałą, ferment się zrobi tu i tam. Ktoś się obrazi, ktoś załamie. Klikalność poszybuje pod niebo, no i o to chodzi. 

Tekst o książce, w którym się nie obrazi autora nie ma po prostu racji bytu! 

A wystarczy tak niewiele... 

„Boże jaka kretynka”, „Wymęczyła mnie ta baba”, „Kobieta nie umie pisać”, „Kretyńskie dialogi” 

„Szkoda czasu na czytanie tej grafomanii”. 

To z recenzji moich książek, więc wiem, że działa…. Ronię wodospady łez za każdym razem, kiedy to czytam! Tarzam się w kałużach własnych (nie nie zgadliście) żałości i szlochów. Drżącą ręką wyrzucam klawiaturę za okno i obiecuję sobie, nigdy więcej... NIGDY WIĘCEJ nie wejdę na LC, no ale uzależniłam się od tych (jakże twórczych) emocji.

Dobrze też jest dodać teksty w stylu: „Omijajcie z daleka”, „Nie czytajcie”, „Odradzam”. Co prawda to brzmi trochę jak przestrzeganie przed jedzeniem orzeszków ziemnych, na które ten jeden RECENZENT ma akurat alergię, ale brzmi cudnie. 

Przecież skoro ON nie uważa tego za zjadliwe (tfu, jadalne), to i innym NIE WOLNO

No i nieśmiertelne „nie tego się spodziewałam”, "nie tego oczekiwałam" w końcu autor ma obowiązek iść do wróżki i sprawdzić czego będzie się spodziewała akurat ta czytelniczka, zawalił sprawę, nie poszedł, to nich cierpi

Jest wiele sposobów, żeby trochę podkręcić atmosferę. 

Naprawdę. 

I to działa! 

Możliwe, że ucierpi na tym książka, ale przecież, ludzie… Książka? A kogo to obchodzi?! Przecież NIKT nie pisze recenzji tylko po to, żeby opowiedzieć o książce! 


I tym jakże optymistycznym akcentem zachęcam do czytania opinii, na LC, gdzie nawet Reymontowi „powinno się zakazać pisać

niedziela, 29 listopada 2020

Goście na Boże Narodzenie

SVEN NORDQVIST

GOSCIE NA BOŻE NARODZENIE

Wydawnictwo MEDIA RODZINA

O gościach na Boże Narodzenie można sobie teraz tyle pomarzyć, albo ewentualnie o nich poczytać, bo świat się zmienił i jest trochę oddzielny, wcale nie tylko przez pandemie. To obserwacja sprzed lat, kiedyś ludzie jakoś częściej się odwiedzali, jakoś bardziej się spotykali, jakoś… 

Ale w zasadzie nie o to mi chodzi. 

Chodzi o opowieść. 

Taką klimatyczną, nieco andersenowską w klimacie opowieść, taką do której każdy tęskni na święta. Zima, śnieg, zapach świerku, choinka. 

sobota, 28 listopada 2020

Dla dzieci kryminalnie i zagadkowo.

JORN LIER HORST 

OPERACJA BAŁWAN 

Wydawnictwo Media Rodzina 




Książki dla dzieci są ważne i nie tylko teraz przed świętami, ale zawsze, dzieci uczą się czytać czytając, jeżeli nie będą miała książek w zasięgu ręki to czytać nie będą, nie ważne ile razy i jak intensywnie będzie się je o to prosić. 

piątek, 27 listopada 2020

Gujana Francuska jest średnio francuska.

TOMASZ OWSIANY
KRAJ NAPRAWDĘ i NA NIBY
Reportaże z Gujany Francuskiej

Wydawnictwo MUZA

Można by powiedzieć, że Gujana Francuska jest francuska, skądś się wziął przecież ten przymiotnik, ale jak bardzo francuska jest ta Gujana? 

I tu zaczyna się sprawa trochę komplikować, bo administracyjnie jest i teoretycznie też jest, ale naprawdę… 

poniedziałek, 23 listopada 2020

Zbrodnia po polsku... z ćwikłą i flaczkami.

ALEKSANDRA RUMIN

ZBRODNI PO POLSKU

Wydawnictwo INITIUM



Jak bardzo „Zbrodnia po polsku” jest książką nietuzinkową i niezwykła dowie się tylko ten, kto ją przeczyta, bo wymyka się ona wszelkim klasyfikacjom. 
Owszem jest kryminałem, ale… Jest też komedią, choć gorzką, jest pastiszem, złośliwym, sarkastycznym opisem rzeczywistości… Przerysowaną opowieścią o jak najbardziej „naszym” świecie. Najbliżej jej chyba (z tych autorów, których odrobinę znam) do Malcolma XD, choć nie jest to ten sam rodzaj opowieści. 

„Zbrodnia po polsku” to książka, w której aluzje skrzą się i złocą, układają piętrowo, wyskakują z każdego niemal akapitu, kłują w oczy, albo delikatne łaskoczą literackie skojarzenia. 

Autorka bawi się schematem. Doprowadza go wręcz do ostateczności, zapętla i rozbraja tak, że schemat staje się atutem bo wiemy co będzie, ale okazuje się, że wcale nie wiemy, że to idzie dalej, gdzie s głąb. Przekracza to co możliwe.

Mamy więc policjanta po przejściach, w trakcie tych przejść i przed nimi jeszcze, jak wykażże akcja. 

Jest tak typowy, że aż typowy być przez to przestaje. Ma wszystkie cechy schematu, uzależnienia, ciężki los, wredną żonę, zbuntowaną córkę… No i paskudną pracę. 

Oraz podopiecznego, ale autorka prowadzi to tak, że jest zupełnie NIETUZINKOWY i kompletnie inny. Wszystko na tle naszej polskiej rzeczywistości, przenicowanej i wywróconej do góry nogami, tak, że naprawdę nietrudno odnaleźć tu aluzje do tego co się dzieje i w Polsce i na świecie. 

Z literackimi schematami autorka flirtuje nie raz i nie dwa, z filmowymi trochę też i jest to flirt inteligentny i zabawny. 

Czytając tę książkę musimy zgodzić się na swego rodzaju szaleństwo opowieści, na to, że „normalność” jest tu poddana wielu szokującym zabiegom, a nasze „polskie” podwórko wykreowane w sposób daleki od apoteozy. 

Oczywiście, jeżeli ktoś będzie tu szukał zwykłych rozwiań, to co chwila będzie wykrzykiwał, „nie, no niemożliwe”, więc, żeby w pełni docenić kunszt autorki (a naprawdę warto) trzeba się zgodzić i zaakceptować przede wszystkim przerysowanie. 

Dodatkowo autorce nie można zarzucić braku odwagi. Ona nie ślizga się po tematach, ona wali prosto z mostu. Wyśmiewa nasze narodowe przywary, wyszydza te cechy, które tak skrzętnie układamy w przegródce z napisem „cnoty”, a które, gdyby im się przyjrzeć, niewiele różnią się od zbrodni. Bałwochwalstwo, złośliwość, zamiłowanie do szkodzenia bliźnim, głupotę… 

Moim zdaniem to książka dla ludzi o otwartych umysłach, lubiących wyzwania. 

Na poziomie powieści świetna, jeszcze lepsza na poziomie podtekstów i aluzji. 

I, choć to komedia kryminalna, to jednak zupełnie inna, żeby nie powiedzieć nowatorska.

poniedziałek, 16 listopada 2020

ja, potępiona - ciekawe co dalej.

 KATARZYNA MISZCZUK

Ja, Potępiona


Wydawnictwo WAB



Książki pani Miszczuk, a mówię teraz o książce „Ja potępiona”, naprawdę są warte przeczytania i nie mówię tego teraz jako czytelnik, ale jako osoba pisząca i umiejąca docenić to czego zwykły czytelnik czasami nie zauważa. 

Kiedy autor pisze pierwszy tom swojej opowieści bardzo często nie wie jak losy książki, a tym samym i jej bohaterów dalej się potoczą. 

piątek, 6 listopada 2020

Czytelnicza "otulajka" "pod naszym niebem"



SYLWIA KUBIK

MIŁOŚĆ POD NASZYM NIEBEM

Wydawnictwo sSPe

Brzozówka. Naprawdę magiczne miejsce. Miałam o niej pisać kilka miesięcy temu, ale jakoś czytanie mi nie szło. Nie tej książki, w ogóle mi nie szło... Czasy paskudne. 

Nie wiem czy wy też tak macie, że dobieracie książki do czytelniczego „apetytu”? Ta bardzo tego przestrzegam, bo książka tak dobrana smakuje o wiele bardziej. 

wtorek, 3 listopada 2020

Historia po psiemu, na czterech łapach!


MACKENZE LEE

HISTORIA ŚWIATA NA 
CZTERECH ŁAPACH

Wydawnictwo MEDIA RODZINA

Historia jest jaka jest i każdy wie, że można ją opowiedzieć na wiele sposobów. Wcale nie chodzi o to, że „historię piszą zwycięzcy”, choć to oczywistość. Chodzi o spojrzenie. 

Bo przecież wszystko, każdy pewnie przedmiot i każde zjawisko ma swoją historię. 

A co ze zwierzętami? 

czwartek, 29 października 2020

Teściowe Alka Rogozińskiego?

 

ALEK ROGOZIŃSKI

TEŚCIOWE MUSZĄ ZNIKNĄĆ

Wydawnictwo WAB


Lubię bardzo książki Alka Rogozińskiego, choć nie nadążam z ich kupowaniem, jak do teraz ostatnia, którą kupiłam to „Teściowe muszą zniknąć” także i dlatego, że hipochondria nie za bardzo pozwala mi wychodzić z domu, a empik daleko. 

I co ciekawe, czytam oczywiście jego książki z podejściem pisarskim w stylu „co on tym razem wykombinował”, bo autor ma pomysły naprawdę niezwykłe. 

Choć większość ludzi traktuje komedie kryminalne jak książki „drugiej kategorii”, takie lekkie, cienkie, a nawet „ble, ble” to jednak ta większość racji nie ma, a może po prostu czytając prześlizguje się tylko po tekście nie zauważając (bo w oczy się to nie rzuca nachalnie i jest to zabieg celowy bardzo) całego potężnego podtekstu w nich często zawartego. 

niedziela, 25 października 2020

Spojrzenie w otchłań.

 

ANTHONY DAVID

SPOJRZENIE W OTCHŁAŃ
Neuropsychiatria i tajemnice ludzkich umysłów.

Wydawnictwo Znak Literanova


Neuropsychiatria. 

Oto co na ten temat mówi Wikipedia. 

"Neuropsychiatria - dziedzina medycyny, stanowiąca wspólną część psychiatrii i neurologii. W ramach neuropsychiatrii, zaburzenia funkcji psychicznych i nieprawidłowości zachowań odnoszone są do struktur i czynności ośrodkowego układu nerwowego". 

niedziela, 18 października 2020

Trzecia płeć świata - fascynująca opowieść o inności


WALDEMAR KULIGOWSKI

TRZECIA PŁEĆ ŚWIATA

Wydawnictwo ALBUS



Fascynująca opowieść o płciowości nie w ujęciu biologicznym, a społecznym i kulturowym. 

Jeżeli komuś wpadło do głowy, że to dwudziesty pierwszy wiek „wymyślił” iż jest więcej niż tylko dwie płcie nie będzie miał racji, w niektórych społecznościach podział na więcej niż dwie istniał od wieków i istnieje do dziś. 

piątek, 16 października 2020

Światło w ciemności.


F.A. OSTERFELT
A.C. ANDERSEN
ANNA BŁASZCZYK

MARIA SKŁODOWSKA CURIE
Światło w ciemności.

Wydawnictwo MEDIA RODZINA

Komiks to niedoceniany gatunek literatury (tak, nie zawaham się tego powiedzieć) kojarzący się większości z bardzo prostymi obrazkami i słownictwem typu „łuuups”, „baaam”, traaaach” i innymi onomatopejami, które, kiedyś niejednokrotnie nie tyle zastępowały, czy obrazowały treść ile ją po prostu stanowiły. 

Trzeba jednak powiedzieć, że komiks to gatunek złożony, a przekonałam się o tym  kiedyś, dawno temu otarłszy się o Festiwal Komiksu w Angouleme. 

Inna sprawa też, że pokutuje przekonanie, że komiks to coś gorszego i lepiej tego nie nazywać ani książką, ani literaturą. 

To się jednak zmienia. Zmienia się także sam komiks tak pod względem treści (to przecież nie tylko bijatyki rozrysowane klatka po klatce) jak i pod względem graficznym. 

Ostatnio miałam niezwykłą przyjemność trafić na pięknie wydany komiks pod tytułem „Światło w ciemności”. Wszystko w nim, od treści po rozwiązania graficzne do tego tytułu jest przepiękną aluzją. Ciemne strony, oszczędne ale piękne grafiki (naprawdę nazwanie ich rysunkami byłoby nietaktem) no i w końcu treść. 

Maria Curie-Skłodowska jest oczywiście w Polsce powszechnie znana, ale n świecie znana i szanowana jest o wiele bardziej. No tak, zapomniałam dodać, że ten komiks jest dziełem trzech kobiet, dwóch Dunek i Polki. 

Komiks został napisany po duńsku i (dopiero) przetłumaczony na język polski. 

Opowiada o życiu i pracy wielkiej uczonej, której biografia powinna (a nie jest) być znana każdemu dziecku. I to opowiada ciekawie. 

Inspirujący – bo pokazuje bez upiększania drogę życiową uczonej. Sugestywny, bo opowiada, ale pozostawia miejsce na domysły i odczucia. Pokazuje zamiast opisywać. 

Daje szansę na przemyślenia

I myliłby się każdy kto teraz powiedziałby, że „przecież komiksy są dla dzieci!|, otóż są, to fakt, dla dzieci też, ale NIE wszystkie, i nie TYLKO dla dzieci, a ten jest po prostu dla każdego. Tu wiek czytelnika w zasadzie nie ma znaczenia, bo młodszy czytelnik po prostu zauważy troszkę mniej, co go skłoni do pogłębienia wiedzy, starszy może bardziej odczuje atmosferę i też sięgnie po więcej. 

Dla mnie jest to pomysł GENIALNY. Jak najwięcej takich dzieł powinno powstawać, ale tak aby ilość nie zaszkodziła jakości. 

Wiedza przekazana w ten sposób po prostu lepiej i ciekawiej się wchłania. 

A obrazy, oraz bardziej obecne w naszej kulturze i coraz bardziej pożądane bardzo w pochłanianiu tej wiedzy pomagają, to są graficznie piękne dzieła (każdy z osobna i wszystkie razem), a nie internetowe rysuneczki, emotki czy gify. 

Książka opowiada o odwadze bez bohaterszczyzny, o miłości do ojczyzny bez „patridiotyzmów”, o walce, trwaniu, miłości, dążeniu do wiedzy. 

JEST PO PROSTU GENIALNA. 

Zachęcam, namawiam, polecam, dla dorosłych i dla młodzieży, nawet tej młodszej, na prezent i zachętę do czytania, dla dociekliwych i szybko się nudzących, dla estetów i żadnych wiedzy „uków” a i „nieuki” skorzystają!

wtorek, 13 października 2020

Anielskość ściśle kontrolowana.


KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK

JA ANIELICA

Wydawnictwo WAB


Ja Anielica to dalsze przygody byłej (?) diablicy Wiktorii, które w tym tomie prowadzą nas do Nieba. Tak, tego miejsca z aniołami, chórami anielskimi i wszelkimi istotami o niezwykłej, wręcz anielskiej (a jakby inaczej) dobroci, cierpliwości i pochodzeniu. 

Tylko czy na pewno? 

niedziela, 4 października 2020

"Ja diablica" - diabelnie i rozrywkowo bez szargania... świętości.

KATARZYNA BERENIKA MISZCZUK

JA DIABLICA

Już ciekawi mnie jak to wszystko rozwinie się w kolejnych tomach.
Wydawnictwo WAB


Właśnie przeczytałam pierwszy tom „piekielnej” serii Katarzyny Bereniki Miszczuk pod tytułem „Ja Diablica”, dalsze części leżą sobie i czekają na swój czas, wraz z najnowszą, a ja jestem pełna podziwu dla autorki. 

Owszem już się z z nią zetknęłam, czytałam coś z serii „Kwiat paproci” więc miałam pojęcie, choć pobieżne, „czym autorka pachnie”, a pachnie „nowym”. Nie to, że całkowicie inny, ale nowym pod względem spojrzenia, podejścia, pomysłu. 

środa, 30 września 2020

Nieco o "recenzenckim" odmóżdżaniu.

Przeczytałam ostatnio na FB, a dokładnie na grupie „Zbrodnia z przymrużeniem oka” (zaglądajcie tam, bo grupa zacna) wpis Jacka Getnera na temat określenia „odmóżdżający” i bardzo mnie to zaintrygowało. Bo słowo to używane jest czasami jako pochwała w sensie, „lekki, pozwalający odpocząć od problemów”, czasami jako nagana w sensie „ogłupiający” i pomyślałam, że rzeczywiście, to słowo, (które zyskało sobie w tekstach recenzentów poczesne miejsce) może być źle rozumiane. 

niedziela, 27 września 2020

DEMI MOORE INTYMNIE



DEMI MOORE 
INTYMNIE

Wydawnictwo AGORA

Wygrałam tę książkę w konkursie wydawnictwa. Czyli musiałam o nią grać, a wierzcie mi, nie robię tego często, dlaczego zagrałam? 

Chciałam ją przeczytać, mimo że celebryckich biografii graniczących z wypocinami nie lubię. Więc? No bo jednak to Demie Moore. 

środa, 23 września 2020

Telewizja dla dzieci? Kiedyś była inna.

 
SŁAWOMIR W. MALINOWSKI

TELEWIZJA DZIEWCZĄT I CHŁOPCÓW

Jeżeli ktoś się urodził przed kolorowym telewizorom, w czasach, kiedy bajki dla dzieci, pełnie typowo amerykańskiej przemocy puszczane były już od rana do wieczora, to nie znajdzie tu nic dla siebie, to pewne.

No i były inne zajęcia.

Niemniej jednak pamiętam dużo.

Gąskę Balbinkę. Jacka i Agatkę, Zwierzyniec.

Ta publikacja to zbiór materiałów z działalności Telewizji Dziewcząt i Chłopców. Z pewnością starszych czytelników zachwyci. Młodszym wiele wyjaśni, albo raczej wyjaśniłaby, gdyby po nią sięgnęli, ale nie wiem czy to zrobią. 

Warto, ale też nie każdemu podejdzie.
Dla wielu opowieść o czasach dzieciństwa i wczesnej młodości. Od początku istnienia telewizji (polskiej) istniały programy dla dzieci. Dobranocki, ale nie tylko. Ja pamiętam tylko niektóre z nich bo nie byłam bardzo telewizyjna (z wielu względów) no i nie urodziłam się przy telewizorze. Ten pojawił się w domu jak miałam chyba z osiem lat…   







Dlatego polecam tym, którzy lubią wspomnieć misia z „klapniętym” uszkiem, psa Pankracego, czy „Świat Młodych”, albo pancerniaków.

Miło się czyta, miło wspomina.
Wydanie cudne, choć literki jak dla sokolookich krasnoludków z lupą. Rozumiem. Gdyby chcieć je powiększyć ten naprawdę obszerny tom miałby dwa razy taką objętość, a i tak ma niemałą. wspomnieniowa.
Książka zainteresuje też z pewnością ludzi pracujących z dziećmi i tworzących dla dzieci.

Jest naprawdę fascynująca (dla mnie) co z pewnością też trochę świadczy o moim wieku, ale nie ma się co tym przejmować.



sobota, 19 września 2020

Szatan atakuje przez telefon...






Każdy kiedyś otarł się o cudowne ściereczki, albo o garnki do których nic nie przywiera oprócz oczywiście wypłaty, albo o takie, w których można gotować bez soli, choć po ich kupnie już tylko sól wchodzi w grę bo najtańsza, a pasztetowa staje się dobrem luksusowym, choć jej nie trzeba gotować? 

Wiecie jak to jest.

Telefon o masakrycznej porze i oferta nie do odrzucenia, choć i pora pobudki i pomysł odrzucają na wstępie, a panienka, która gada jakby była botem usiłuje zaprosić człowieka na pokaz czegoś co go nie interesuje w miejscu czasem odległym o setki kilometrów, tylko dlatego, że, albo wybrała numer na chybił trafił, albo gdzieś go nielegalnie (no przecież) zdobyła. 

wtorek, 15 września 2020

Znamię...


OLGIERD HURKA

ZNAMIĘ

Harper Collins

Znamię jest książką po wielokroć niezwykłą. Można ją potraktować jak kryminał i spełnia wymogi tego gatunku, jako thriller, powieść obyczajową. W zasadzie jest mieszaniną gatunków, i nie jest całkowicie przypisana do żadnego z nich. Nie da się jej jednoznacznie przyporządkować.

wtorek, 8 września 2020

Małe Licho - i świat wiedzy nie tylko tajemnej.

MARTA KISIEL

MAŁE LICHO
i lato z diabłem.




Marta Kisiel Małecka pisze książki, które trudno jednoznacznie zakwalifikować do którejś z oczywistych literackich „szufladek”. Bo nawet jej książki dla dzieci właściwie są także i dla dorosłych - nie chodzi tylko o prosty fakt, że dorośli mogą je przeczytać i będą się świetnie bawić, ale o to, że one mogą wzbogacić każdego, kto je przeczyta, niezależnie od wieku, a taka miedzy innymi jest rola dobrej literatury. 

niedziela, 6 września 2020

Iwona Mejza OŚWIĘCIM PRAGA


IWONA MEJZA, TOMASZ KLIMCZAK, MIROSŁAW GANOBIS


OŚWIĘCIM PRAGA. CZAS MIŁOŚCI I NADZIEI.

OFICYNKA

Książkę tę czytałam już dwa razy, bo miałam okazję czytać ją w czytelniczym „proszku” czyli jeszcze przed wydaniem toteż dobrze ją znam i dlatego mogę naprawdę z całego serca polecić. 

Ta opowieść to historia w dużej mierze prawdziwa, leciutko tylko dopasowana do tła, całkiem dobrze zbeletryzowana i osadzona w świecie, który kiedyś istniał. Poznamy międzywojenny Oświęcim, historię w tamtych czasach, nowatorskiego projektu motoryzacyjnego i ludzi z nim związanych. 

Żywe miasto, żywi ludzie, ciekawe czasy. Właśnie te czasy i ta autentyczność opowieści, oraz, nie ukrywajmy miejsce, sprawiają, że człowiek wczuwa się w opowieść niejako osobiście jej doświadczając, bo przecież my, czytelnicy już WIEMY, to czego nie wiedzą oni… 

Marzą, dążą, żyją nadziejami, które dla większości mogą być płonne, ale czy dla wszystkich? 

Iwona Mejza pokazała przekrój społeczny, wiwisekcję serca miasta, które potem tak bardzo ucierpiało i śmiem twierdzić cierpi do dziś otoczone nimbem stereotypu, który często jest niesprawiedliwy. 

Ta opowieść to doskonały początek sagi, która powinna zostać napisana, bo wierzcie mi będziecie mieli pewien niezwykle przyjemny niedosyt po jej przeczytaniu, bo to historia, historie ludzi, którzy w swojej zwyczajności (a czasami niezwykłości też) są prawdziwi, a ich losy wcale nie cukierkowe. 

O ile dzieje tej marki i samochodu jako takiego są w pewnym sensie opowieścią zakończoną, to historie ludzi dookoła tego wszystkiego, dookoła fabryki, kłębią się, skrzą, pulsują jakby wołały o więcej. 

Autorce udało się coś co udaje się rzadko, z pozoru lokalna, niebyt znana i zapomniana już historia sprzed wieku odżyła. I okazuje się, że może zainteresować większość czytelników bo jest tu wszystko, interesujący watek obyczajowy, wyścigi samochodowe i emocje, pokazane bardzo zgrabnie tło społeczne, znani i bardzo znani ludzie, piękne kobiety, ognisty romans, zwykła miłość, i HISTORIA ta przez duże "H", która zbiera się nawałnicą nad głowami niczego nie spodziewających się ludzi. 

Zwykłe rodziny i wielki świat. Ludzie pracy i klasy wyższe. Naprawdę świetnie napisana. 

Zainteresuje każdego, nawet jeżeli o takim samochodzie nigdy nie słyszał. No i powstał film, a to kusi...

sobota, 5 września 2020

Pisarzu kim DOKŁADNIE jesteś?


Ostatnio jakby trochę zaczęłam się zastanawiać jak można udokładnić pisarzy, bo przecież każdy wie, że jeden drugiemu nie równy, każdy pisze inaczej, ale jak?

O niektórych mówi się kryminalista, a to jest mylące, bo wiele się w tym mieści.

Mnie na przykład, choć piszę kryminały NIKT nie nazwałby kryminalistą, ja mieszczę się w kategorii GAGISTA.

A wy?

Oto kilka typów, wybierzecie coś z tego? A może trzeba dodać coś jeszcze?


Makabrysta – rozmazuje po ścianach oczy i wątrobę denata i stara się wywołać koszmary senne u czytelnika. Ceniony zwłaszcza za realistyczne podejście do tematu.

Romantyczny makabrysta – jak wyżej, tylko denatem jest obowiązkowo piękna blondynka, jej biust, choć odłączony od ciała pięknie wygląda na szafce nocnej mordercy.

Sadysta romantyk – Tak znęca się nad swoimi bohaterami psychicznie, że powinno się go wsadzić do więzienia, ale, że nie znęca się seksualnie, każdy go kocha. Sprawia, że po obfitym płaczu nad książką wyglądasz tak, że sąsiedzi pytają gdzie się zaraziłaś i czy nie powinnaś iść na kwarantannę.

Zwrotnicowy – w jego książkach jest tyle zwrotów akcji co w „Modzie na Sukces”, ostatecznie główny bohater okazuje się swoim własnym ojcem, który zginął trzy lata przed narodzinami, a jego ciało znaleziono dwadzieścia lat później w szafie kochanki trzeciego syna ósmej żony księcia Dubaju.

Gagista – kryminalny komediant, który usiłuje rozśmieszyć urwaną głową, połamanymi kończynami, ewentualnie seksem w gąszczu tarniny. Część czytelników to śmieszy i cieszy, część oburza, bo urwana głowa lepiej wygląda w romansie, a seks w kryminale, albo jakoś tak. Tarninę należy zostawić blogerom kryminalnym, tfu kulinarnym.

Penisista – autor, który  skupia się na sześciopaku i atrybutach, a akcja służy tylko do ich pokazania. Opisuje pomieszczenia zamknięte, ewentualnie dzikie tereny Kanady, nigdzie indziej nie da się spacerować z atrybutami na wierzchu. Uwaga w Kanadzie grasują niedźwiedzie.

Onomatopeista – Początkiem książki bywa zazwyczaj romantyczne porwanie, potem najczęściej akcja bardzo zahacza o łóżko, prysznic, ewentualnie loch z izbą tortur. Autor unika dialogów, (monologi się zdarzają przerywane jękami ), ale i tak czytelnik z wypiekami na twarzy doczytuje do końca.

Saganowiec (nie mylić ze stachanowcem, ale przy tego typu pracy to trudne) – autor sag (albo autorka, nie bądźmy niekulturalni) o pojemności sporego kotła, w których jest w stanie wymieszać trzynaście pokoleń, pięćdziesiąt traum (nie mylić z twarzami), złamaną nogę, czarownicę, dwie miłości aż po grób i jedną nadnaturalną oraz kota.

O fantastach pisać trudno bo są tu takie typy jak:

Apokaliptyk – nie mylić z apoplektykiem, choć niektóre sceny bywają straszne (nie, że złe, nawet świetne, nie dają spać przez kilka nocy).

Smokulista – taki od smoków, kul ognistych i wydłubanych oczu

albo

Czaromarulik – gdzie magia załatwia wszystko, bohaterowie nawet myć się nie muszą.

Pewnie nie ogarnęłam wszystkiego. Proszę o wasze typy.
I WAŻNE od razu was rozczaruję, nie, NIE PIJĘ do nikogo konkretnego poza sobą samą !

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Dwór w Zaleszycach...

AGATA SAWICKA

DWÓR W ZALESZYCACH

"Niespokojne Serca"

"Poplątane ścieżki"

W zasadzie prawie nie czytam powieści obyczajowych, ale jak już książka trafi w moje ręce, to zawsze przejrzę, a potem, albo czytam, albo odkładam. Tym razem winna była moja własna mama, bo ona chciała to przeczytać, tak więc… Przeczytała, a ja tak sobie ze dwa tygodnie temu też siadłam i… 

W sumie aż się zdziwiłam. 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Pandemia głupoty wcale nie pandemicznej

Jestem hipochondryczką, ale nie taką wiecie, że jak zauważę, że mam pryszcz na nosie to zaraz umieram, u mnie jest jeszcze gorzej, ja zaraz planuję pogrzeb i opłakuję śmierć głodową swojej rodziny po tym jak mnie zabraknie. 

Dlatego, stosuję się do zaleceń. To ważne szczególnie teraz. 

Tak więc OCZYWIŚCIE noszę maseczkę, choć ona chroni właściwie nie mnie, ale cała resztę… 

Może i jestem hipochondryczką, ale nie jestem psychopatką i nie życzę ludziom paskudnej śmierci, ani ciężkiej choroby, tylko dlatego, że „maseczka to kaganiec”. 

czwartek, 20 sierpnia 2020

Gnioty i hejtologia - jak tego nie robić!

Dwa dni temu wybuchła awantura na Facebooku i kilka osób zaczęło hejtować książkę pewnej autorki, uznanej, znanej i lubianej, ba nawet przez niektórych kochanej (nie, nie była to Blanka Lipińska)! 

Te kilka osób robiło to nie przeczytawszy żadnej z książek tej autorki (może i w ogóle żadnej innej autorki też, choć to może być zbyt daleko posunięta insynuacja, ale co tam, skoro oni mogą)...
Ocenianie bez jakiejkolwiek wiedzy na dany temat jak wiadomo na Facebooku jest normą.

wtorek, 18 sierpnia 2020

LAS, POLE...

JOANNA STOGA

LAS, POLE, DWA SOBOLE

Wydawnictwo SEQOJA

Bardzo trudno opisać to co i jak się czuje, kiedy się czyta te skrawki opowieści, prawie nie mające fabularnych granic, które wybuchają i cichną jak emocje, których nie opisują, raczej wywołują słowem. 

Nic ich właściwie nie rozpoczyna i nie kończy, to impresje, maleńkie skrawki rzeczywistości. Przebłyski. 

sobota, 15 sierpnia 2020

Gwiazdor jakiego nie chcielibyśmy znać, ani poznać.


PIOTR C

GWIAZDOR

Wydawnictwo NOVAE RES

Bardzo okrutna, cyniczna i przewrotna, ale przecież prawdziwa. 

To moje pierwsze spotkanie z autorem i właściwie po kolorowej okładce spodziewałam się czegoś lżejszego, a jednak wcale nie było to ani jak chmurka, ani jak beza, raczej jak uderzenie o beton. 

To opowieść o naszych złudzeniach, albo o tym, jak bardzo nieprawdziwe są niektóre mity. 

piątek, 7 sierpnia 2020

ZAGINIONA - niezgłębione otchłanie sprawiedliwości.



PIOTR KOŚCIELNY

ZAGINIONA

INITIUM


Kryminały to nie jest gatunek spójny i jednolity, bo po jednej stronie mamy kryminały zwane z angielska „cozy crime”, albo też „zbrodnią w białych rękawiczkach”, gdzie zagadka opakowana jest w delikatną opowieść, czasem nawet z przymrużeniem oka, a z drugiej ciężkie, żeby nie powiedzieć „brudne” zbrodnie ocierające się 
o horror obyczajowy, gdzie wszystko jest podporządkowane bardziej zbrodni niż samemu rozwiązywaniu zagadki i krew leje się „potokami”… 

Nie są to książki które z lekkością motyla osiadają na duszy, raczej takie, które walą w czytelnika naturalistycznymi opisami makabry. 

I jedne i drugie maja swoich zwolenników. 

Dodatkowym elementem bywa jeszcze podejście do rzeczywistości. W jednych zbrodnie są nieco udziwnione (choć nie twierdzę, że nieprawdopodobne) w innych rzeczywistość i realność wydarzeń podchodzą do gardła i dławią przerażeniem bo są tak bardzo osadzone w naszych klimatach, że człowiek woli nie myśleć, czy gdzieś obok los nie szykuje dla niego czegoś podobnego. 

„Zaginiona” to właśnie taka opowieść. 
O poprzedniej powieści autora pisałam tutaj MAKABRYCZNY ZWIERZ -była naprawdę okrutna.

Ta także (a może nawet bardziej) jest przerażająco dobrze usytuowana w naszych realiach, zdecydowanie prawdopodobna i okrutnie możliwa. 

Sprawa wydaje się banalna. Narzeczony zgłasza zaginiecie dziewczyny. 

Można by pomyśleć, że to początek całej historii. 

Dla niektórych niestety jest to koniec. 

Niesprawdzone pomówienia, byle jakie śledztwo, partykularne interesy, wszystko prowadzi go do piekła. 

Tak, jego. Przecież za zabójstwo żony zawsze,albo prawie zawsze odpowiada mąż, co prawda nie ma zwłok, a on nie jest mężem, ale co tam… Kogo tak naprawdę to obchodzi? Jest sprawa, jest winny, jest dot dobrze. 

Nikogo właściwie nic to nie obchodzi. Machina miażdży kolejne życia, które napotka na swojej drodze… 

No, nie tylko machina. 

Sprawą zaczyna interesować się zesłany karnie na prowincję policjant. Niestety to karne przeniesienie tak mocno w niego uderzyło, choć właściwie było naprawdę niewielką kara za to co się stało, że zaczyna pić. I pije o wiele za dużo. 

Ta książka to taki makabryczny podgląd na to co może się stać (i przecież nie raz już się stało), kiedy ważniejsza jest machina niż człowiek. 

Przyznam szczerze, że do dziś nie mogę się otrząsnąć z wrażeń. 

To dobra książka o paskudnych rzeczach, które zdarzają się ludziom i to wcale nie dlatego, że zrobili coś złego, ale dlatego, że takie jest życie, a to przeraża. 

Czyta się świetnie, nie polecam wieczornych seansów. Powinno się na niej napisać „może powodować koszmary”, jako książka naprawdę dobra, jeżeli lubicie ten tym wrażeń, będziecie zachwyceni, jeżeli chcecie dobrej zagadki kryminalnej i akcji mrożącej krew w żyłach, tym bardziej.

środa, 29 lipca 2020

Szaleństwo czeskiego humoru


EVŻEN BOCEK

ARYSTOKRATKA NA KONIU
FALA ZBRODNI NA ZAMKU KOSTKA

Wydawnictwo STARA SZKOŁA

Evzen Bocek to już na naszym rynku już klasyka humoru czeskiego, choć, jeżeli ktoś mnie zapyta jaki to jest ten osławiony czeski humor (nie mylić w żadnym wypadku z czeskim filmem) to powiem, że nie jestem w stanie tego wyjaśnić. W tej książce jest to złośliwe, ale też ironiczne podejście do życia, dziwaczne sytuacje, które choć są naprawdę dziwaczne to jednak trzymają się w realiach czeskiej rzeczywistości, pokpiwanie sobie z narodowych „świętości” i z ludzkich wad, a do tego prozac, orzechówka rohypnol, bandy muflonów i arystokracja. 

poniedziałek, 27 lipca 2020

Biblioteka jak wierny pies.

ALEKSANDRA RYBKA

POKAŻ MI SWOJĄ BIBLIOTEKĘ

Wydawnictwo ZNAK

Biblioteka bibliotece nierówna, każda inna, każda osobista, każda odmienna, ale też i bardzo w swojej odmienności upodobniona do właściciela, bo biblioteka, obok psa to najlepszy przyjaciel człowieka. Ktoś powie, że to jednak nie to samo, bo pies to stworzenie żywe… No właśnie, ale przecież biblioteki też są żywe! Przystosowują się do swoich właścicieli i przejmują ich poglądy. 

Wypełniają się tematyką dla właściciela ważną, obrastają w tomiszcza i tomiki, które właściciel kocha, albo przynajmniej ceni, czy szanuje. 

Potrafią nawet odpowiadać na właściwie zadane pytania. Wędrują też jak wierne psy za swoimi właścicielami, spokojnie, niespokojne czekają w złych czasach na te lepsze, tyją, rosną, rozpychają się, zajmują każdą dostępną przestrzeń, koczują w łazienkach i pod łóżkami

W publikacji „Pokaż mi swoją bibliotekę:” autor zapytał kilkunastu bardzo znanych i cenionych autorów o ich biblioteki, o to jakie są, co zawierają, jak funkcjonują… 

I jak się z nimi żyje, oraz dlaczego. Dlaczego są takie a nie inne. 

Autorzy, każdy inaczej, choć cechą wspólną było tu ogromne znaczenie tych prywatnych bibliotek opowiedzieli o tym co stoi na ich półkach i co czytają (a to jednak nie to samo), jak czytają, gdzie, kiedy, dlaczego to, a nie coś innego. 

Czego nie tkną za żadne skarby, a co pochłoną z przyjemnością. 

Opowiadanie o tym co się czyta i jak dobiera się sobie lektury to jakby opowieść od dwóch światach, jednym wewnętrznym drugim zewnętrznym. Jednym, który siedzi w człowieku od lat, dziesięcioleci, który go pochłania i pasjonuje i drugim zdecydowanie także literackim, który usiłuje dostać się do człowieka i go oczarować, a potem zostać w bibliotece. 

Bo nie każda przecież książka zagrzewa miejsce i w sercu i w umyśle i na półkach. 

Fascynującym aspektem życia, szczególnie ludzi w książce przedstawionych jest to jak organizują swoje biblioteki. Jak one wpływają na życie pozaliterackie tych osób i jak to pozaliterackie życie wpływa na same biblioteki. 

Jak się łączą, zmieniają, dublują, a czasami rozłączą i rozstają. 

Bo przecież kiedy ludzie łączą się w pary, a są to ludzie, z których każde posiada własną bibliotekę, ich biblioteki także się łączą. 

Kiedy się rozstają, biblioteki także nie mają łatwego życia. 

Jest w tym wywiadzie wiele ciekawych pytań ukierunkowanych właśnie  na książki i biblioteki, wszelakie. 

I co ciekawe bardzo wyraźnie tu widać jak książki potrafią kierunkować, a nawet zmieniać życie pozaksiążkowe, o ile takie istnieje. 

Nie to nie żart, osoby z którymi przeprowadzono wywiady z książką związane są zawodowo w różnym stopniu. To pisarze, językoznawcy, poeci, dziennikarze, tłumacze, w każdym razie ludzie, którzy na co dzień zajmują się słowem. 

Ich biblioteki są częścią ich prywatnych życiowych potrzeb i zapatrywań, ale też zawodowych konieczności. 

Mnie ta książka zafascynowała i choć przeczytałam ją bardzo szybko to jednak szybkie czytanie, to dopiero „obróbka wstępna”. Będę do niej z pewnością wracać bo ludzie, którzy w niej występują choć bardzo znani są dalecy od „pomnikowości”, czy nawet jakiejkolwiek narzuconej „poprawności politycznej” dotyczącej literatury i w ogóle czytania. 

Niesamowicie ciekawa książka. Naprawdę!

poniedziałek, 20 lipca 2020

Rynek książki... serio?!

Zawędrowałam ostatnio w dzikie odmęty internetu i kliknęłam na jakiś artykuł, którego tytuł mnie zaciekawił. To było coś na temat rynku książki. Tytuł wyraźnie cklickbaitowy, ale coś mnie w nim zainteresowało. 

Na pierwszej stronie dowiedziałam się czegoś w stylu „ostatnie badania wykazują, że na rynku książki dzieje się coś dziwnego” 

W chwilę potem musiałam przejść na kolejną stronę, aby czytać dalej. 

sobota, 18 lipca 2020

Instastory - ile lajków za morderstwo?

IVA HADJ MOUSSA

INSTASTORY

Wydawnictwo STARA SZKOŁA

Czytałam tę książkę już dwa razy i za każdym razem się nią zachwycam, bo ten jej czeski humor, taki gorzki, nieco zgryźliwy, taki nienachalny, a jednak porywający po prostu bardzo mi odpowiada, no i jest jeszcze coś. To opowieść o dążeniu do szczęścia, ale że jak wiadomo, szczęście to sprawa skrajnie względna poznamy tu osobę, która nie raz i nie dwa nas zaskoczy. 

Sandra „ukończyła liceum (…) dzięki niezłej pamięci krótkotrwałej i umiejętności rozpłakiwania się w odpowiedniej chwili.” (s. 17). 

Ma chłopaka. Kochają się tak bardzo, że bez przerwy „wysyłają sobie obrazki kotków(…) a czasami nawet zdjęcia genitaliów”.(s.34) 

Dziewczyna planuje karierę instagramowej influencerki, jednak jej zdjęcia dostają ledwie po „marne kilka, kilkanaście lajków” choć ona jest przecież wspaniała. 

I ona i jej chłopak marzą o wielkich pieniądzach i cudownym życiu (kto o tym nie marzy), ale Mirek ma specyficzne podejście do pieniędzy. Potrafi je pożyczać, ale nie umie ich oddawać. 

Cegła z wiadomością, która wpada przez okno zmienia bieg ich życia. 

Sandra postanawia się poświęcić… 

I całe to poświecenie… 

Powinniście to po prostu przeczytać! 

Bardzo współczesna, złośliwa, zabawna opowieść o współczesności i o dążeniu do szczęścia, przerysowana, ale prawdziwa. Pokazuje świat jaki bywa (a może nawet najczęściej jest) udziałem dzisiejszych młodych ludzi przed trzydziestką, dla których Instagram jest bogiem, małomiasteczkowość grzechem, a morderstwo… 

No tak, jest też i morderstwo. 

I jest całe mnóstwo „smaczków” muzycznych, literackich i filmowych. Cały pokręcony wszechświat, pokolenie ludzi, dla których największym problemem jest to, że „Instagram prawdopodobnie przestanie pokazywać liczbę lajków pod zdjęciami, żeby ograniczyć rozrastającą się kulturę influencerów.” (s.181) 

Mówię ci, to będzie nasz koniec (...)Tak nam spierdolić Insta! Przecież ja nie znam się na niczym innym.” - mówi jedna z bohaterek. (s.181) 

No tak słownictwo jest tu soczyste, ale adekwatne, a sama książka naprawdę świetna! 

Zachęcam, POLECAM także na OKŁADCE, bo przeczytać bardzo warto. Wyluzujecie się, wypoczniecie, dostaniecie ataku wściekłości, co drugą stronę będziecie mieć ochotę zabić główną bohaterkę... Prawdę powiedziawszy nie tylko ją... Ale to będzie oczyszczające!

Ta książka może nam otworzyć oczy na współczesność i pułapki z nią związane.

Na to co ważne i mniej ważne. (Przecież wiadomo, że dobre zdjęcie nad przepaścią jest o wiele bardziej ważne od twojego, czy nawet czyjegoś życia, tylko ćmoki tego nie wiedzą!) - a na poważnie...
Czytajcie! Będziecie zachwyceni!