czwartek, 20 sierpnia 2020

Gnioty i hejtologia - jak tego nie robić!

Dwa dni temu wybuchła awantura na Facebooku i kilka osób zaczęło hejtować książkę pewnej autorki, uznanej, znanej i lubianej, ba nawet przez niektórych kochanej (nie, nie była to Blanka Lipińska)! 

Te kilka osób robiło to nie przeczytawszy żadnej z książek tej autorki (może i w ogóle żadnej innej autorki też, choć to może być zbyt daleko posunięta insynuacja, ale co tam, skoro oni mogą)...
Ocenianie bez jakiejkolwiek wiedzy na dany temat jak wiadomo na Facebooku jest normą.

Hejt poszedł tylko dlatego, że ci (nie wiem jak ich nazwać, bo chyba nie czytelnicy, skoro, jak sami przyznali książki nie czytali) nie lubią wydawnictwa, które tę książkę wydało. Ba nienawidzą go tak strasznie, strasznie, że "siekiera w dłoń, piana na usta na barykady"!

Ja też nie za wszystkimi wydawnictwami przepadam (i to wszelkiego rodzaju, żeby nie było, vanity i tradycyjnych), ale nie rozciągam tego na książki. 

I nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. 

Przyznam, że straszna. 

Teraz to zaczną się schody! 

Bo każdy znajdzie powód, żeby czegoś nie czytać… Ach jakże cudnie będzie teraz powiedzieć "Ja? Ja NIE czytam! Teraz wyjdą same gnioty, nie zniżę się do takiego poziomu!" albo "Żem nie tknon ani kawałka tej zasrany literatuły, zo żem miał łocy tracić na gniota!

I ludzie będą te powody wytykać! A samych autorów punktować, że ho, ho!

Ta książką to jest gniot! Przecież ona stoi w drewnianej biblioteczce! Drewnianej, rozumiecie? A ekologia?” - napiszą pewnie niektórzy, dodając, że "ten plastikowy kwiatek obok półki jest słitaśny, gdzie kupiłaś?". 

Ja nie przeczytam tego czegoś, autorka ma na imię Iwona, a Iwona, to prawie Iwan, ona jest ruskim agentem!” - Podczas pisania tego tekstu nie ucierpiała żadna Iwona, opierałam się na własnym doświadczeniu. 

Wibracje! Książka z takimi wibracjami i okiem na okładce może wywoływać migreny, tego nie da się czytać!” - tu będzie wiele opcji do wyboru, bo przecież są jeszcze  przekonania wszelakie, także i dotyczące pandemii, że"no wiecie, książki przenoszą zarazki, złą energię, a nawet mole, i kleszcze i robale...

„Dlaczego promujecie takiego gniota! Ta książka została wydana w Radomiu! Nikt mnie nie przekona, że mogłaby być dobra.” - Radom i Radomian przepraszam. Wydałam książkę w Radomiu.

„A w ogóle po co to czytać! Chłam zwykły chłam, na FB autor wstawił zdjęcie kanapki z pasztetową, to o czymś świadczy!”  W ogóle jak wiecie kanapki na IG i FB mają być piękne, eleganckie w ogóle FOTOGENICZNE!
(Chcecie się wypromować na kanapkach? Są firmy, które sprzedają przepiękne kanapki wielorazowego użytku. Prawdziwe, plastikowe, a nie jakieś hendmejdy spożywcze, ludzie są bez pojęcia, no!)

No jeżeli ktoś ma w domu tylko trzy koty, nie może być dobrym pisarzem!” 

Zastanawiałam się o co chodzi i nagle DOTARŁO! WIEM! 

Ci hejterzy nie są W STANIE sami ocenić, czy książka jest dobra, czy kiepska (może po prostu nie umieją czytać, analfabetyzm się szerzy, a FB wymaga) i dlatego posługują się takimi atrapami ocen? 

A oceniać trzeba. Od tego FaceBóg został nam dany!

W końcu w pewnych środowiskach nie wypada nie hejtować.
A wy jakie dziwaczne argumenty zauważyliście w recenzjach albo postach pod książkami?

11 komentarzy:

  1. Ja mam w opinii na LC, że w moich książkach brakuje już tylko jednorożców, ale pani nie doczytałam do końca, więc może są. Aha i że lektorka jest nieprofesjonalna, no to ja chętnie posłucham jak czyta ta, co to napisała, bo czytać głośno to trzeba umieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam, że powinno mi się zakazać pisać, bo jestem głupia :P już to przetrawiłam.

      Usuń
    2. Pani Zuzanno, ale komu zapłacono za czytanie? Czytelnik czy słuchacz, nie musi być utalentowanym pisarzem, czy dobrym lektorem, prawda? Jestem cierpliwa, ale kiedy słyszę, że lektor czyta "garło", nie panuje nad tekstem, albo nie chciało mu się sprawdzić jak wymawia się obcojęzyczne słowa, to mam ochotę wyłączyć, bez względu jak bardzo podoba mi się treść. Ale to nie wina autora książki.

      Usuń
  2. A jestem szczęśliwą niepisarką,więc nie ciągnie mnie do czytania recenzji. Autorom współczuję,ale także z własnych doświadczeń wiem,że lepiej nie śledzić opinii o sobie/swojej działalności każdego rodzaju,bo internet to miejsce dla różnych frustratów,zazdrosników,a nawet nienawistników i plujących jadem "po całości". Może potrzebne im to do życia jak tlen.
    Iwonko!
    Piszesz świetnie i pisz dalej. A jak musisz coś czytać to raczej nie takie pseudorecenzje,które cytujesz.😍😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To akurat przypadek. Do kawy sobie zafundowałam, resztę czasu piszę :P

      Usuń
  3. Ja miałam do tej pory dwie negatywne recenzje - jedną, bo mój bohater napyskował rodzicom i to nie jest wcale odwaga, tylko chamstwo (żeby tylko tak jak krolewicz moje i niemoje dzieci mi pyskowały, to bym była szczęśliwa), a druga, że moja bajka to klon innych bajek, bo jest w niej smok. I czarownica. Każdy ma prawo do własnego gustu i zdania. Niedługo premiera mojej kolejnej książki dla dzieci, czekam z niecierpliwością na nowe opinie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jakim wydawnictwie? A co do opinii, niektórzy się czepiają, niektórzy są konstruktywnie, ale o wiele rzadziej niestety.

      Usuń
    2. W Zielonej Sowie. "Elf do zadań specjalnych", jestem zachwycona ilustratorką. Widziałam tylko okładka, ale jej styl na instagramie bardzo mi się podoba. A ilustracje w przypadku książek dla dzieci to połowa sukcesu. No, zobaczymy :) doczekać się nie mogę.

      Usuń
  4. Opinia jest jak d***, każdy ma swoją. Problem pojawia się wtedy, kiedy wszystkim ją w oczy wciska. (tu posypuję głowę popiołem, bo dokładnie to samo teraz robię). Jasne, że czytanie argumentów wyciągniętych z odmętów tej tam, czarnej i niewymownej, nie jest przyjemne, bo są one często dziecinne i głupie, ale obrażanie się, że komuś się nie podobało, jest taką samą dziecinadą. I niestety, zdarza się, że autor hejtuje tę złą opinie o sobie (co jeszcze nie jest niebezpieczne), tak jak i jej autora (a to już niebezpieczne bywa) przy aplauzie swoich fanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reakcja hejtem na hejt bywa zgubna, mnie chodziło raczej o to, żeby nie oceniać tekstu bez czytania książki, tylko tyle, cała reszta to już inna bajka i każdy ma prawo myśleć co chce, (mówić też) ale... po lekturze, a nie a priori.

      Usuń
  5. Czyli wnioski Centralnej Komisji Egzaminacyjnej są jak najbardziej prawdziwe 13 obowiązkowych lektur do matury to za dużo aby mienić się absolwentem szkoły średniej - coś ważnego musimy zmienić w naszym społeczeństwie zarazić czytaniem - tylko z myślącym i czytającym społeczeństwem jest trudniej niż powielającym hejty

    OdpowiedzUsuń