środa, 13 października 2021

Grafomania? No nie wiem....


Przeczytałam ostatnio takie literackie, a może czytelnicze wezwanie: „Nie czytajmy grafomanii” i „Należy zwalczać grafomanię”, „Grafomani nie powinni pisać i wydawać książek” i choć częściowo z tym się zgadzam to jednak wydaje mi się, że to znowu wezwanie do podziałów i to tych skrajnie nieprzemyślanych.

No bo po pierwsze…

Grafoman NIE WIE o tym, że jest grafomanem, to logiczne, on jest przekonany o swojej wielkości bardzo, a o wartości swojego dzieła jeszcze bardziej.

Żeby się (ewentualnie) zorientował, (o akceptacji faktu nawet nie myślę) należałoby mu to uświadomić.

No i teraz się zacznie, bo to uświadamianie wezmą na siebie setki niedouczonych trolli, którzy czując się „w prawie” będą wyzywać tego czy innego autora od grafomanów sobie robiąc przyjemność, innym krzywdę, przekonani, że mają misję zbawiania świata literackiego od grafomanii (niekiedy będą to też sami grafomanii w zemście za krytykę).

Takie „oczyszczanie literatury z grafomanii” naprawdę nie ma sensu!

Po łbie dostaną ludzie wrażliwi, którzy piszą dobrze, ale komuś się nie spodobali.

Ich wrażliwość sprawi, że trudno im będzie przetrwać i pisać dalej.

Po łbie dostaną wszyscy, którzy nie piszą pod „trollpubliczkę” oraz ci, którzy z kimś zadarli. Sama byłam świadkiem akcji kiedy jedna i TA SAMA książka u tej samej osoby, dziś była świetna, a za dwa dni śmietnikowa TYLKO DLATEGO, że tej osobie z autorem przestało być po drodze (i to wcale nie literacko, a prywatnie, choć w sumie bardziej facebookowo).

Po łbie dostaną wszyscy, którzy są choć trochę inni…

I w ogóle… Kto nie dostanie po łbie? Grafomani! Dlaczego?

Bo im to zwisa. Przekonani o swojej wyjątkowości są krytykoodporni. Wszystko po nich spływa nie zostawiając śladu, a w razie konieczności zawsze jest augment ostateczny w stylu: „to zazdrość, a nie konstruktywna krytyka”.

Więc może lepiej dać spokój takim akcjom?

Niech literatura radzi sobie sama!

Da rade, jestem pewna, że da radę, a my nie dorobimy się kolejnych podziałów, ataków, agresji i zalewu żółci…

Niech każdy czyta co chce, a jeżeli podoba mu się grafomania, to dlaczego zabraniać?

I na dodatek… To takie ulotne i niejednoznaczne, że może lepiej nie oceniać lektur INNYCH ludzi?

Czytajmy to co NAM się podoba, a inni niech czytają to co IM się podoba… I problem z głowy.

środa, 6 października 2021

Królowa śniegu nie żyje - fragmencik

 

ZACHĘTA!

Moja nowa książka, która wyjdzie w wydawnictwie DRAGON 13 października, to ta, której napisania zdecydowanie odmówiłam, twierdząc, że kto jak, kto, ale NIE JA.

Istnieje jednak coś takiego, że podobno tylko "krowa nie zmienia zdania", więc nie chcąc być jednak krową, to zdanie zmieniłam.

Na zachętę, kawałek, choć rzadko to robię...

"W sumie tych amerykańskich naciągaczy dało się łatwo wyeliminować. Zazwyczaj wysyłali jakieś kradzione zdjęcia i wystarczył moment, żeby pokazać ciotce, że jej ukochany John sfotografowany na tle flagi Stanów Zjednoczonych nie jest żadnym Johnem, ale dopiero co zmarłym senatorem czy innym notablem, ma na imię Max albo Peter i od trzydziestu lat jest żonaty. Trochę gorzej było z amerykańskimi lekarzami pracującymi w Afganistanie, bo fotografowali się w maseczkach chirurgicznych. Ich zdjęć niestety nie dawało się z niczym porównać ani znaleźć na googielku.

"Ciotka nie znała angielskiego, a listy tłumaczone przez internetowy translator bywały naprawdę dziwaczne.