poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Pisarzu, nie pisz, bo będziesz ro(botem)!

 

Ostatnio podczytując znajomych na Facebooku, (co teraz trochę nawet można porównać z podglądaniem) trafiłam na dyskusje o książkach, a takie mnie bardzo interesują, ale tym razem nie była to dyskusja o czytaniu, ani nawet o pisaniu, a raczej o liczeniu i to dość specyficznym.

Otóż ktoś stwierdził, że nie warto czytać autorów, którzy piszą (właśnie piszą, a nie wydają co wydaje się, nomen omen znaczące) więcej niż jedną książkę rocznie.

piątek, 12 sierpnia 2022

Adam Widerski PROROCTWO

 

ADAM WIDERSKI
PROROCTWO


Przed przeczytaniem „Proroctwa” odświeżyłam sobie „Odwyk” i miało to sens. O Odwyku pisałam TUTAJ "ODWYK"

Dlaczego to miało sens? Obie powieści łączą bohaterowie i parę innych kwestii, których nie zamierzam zdradzać, ale książki są całkowicie odrębnymi opowieściami. O ile Odwyk w dużym stopniu bazuje na tym, że zło nie tylko „istnieje” i jest wynikiem rożnych, nie zawsze dobrych, choć na dobru opartych poczynań i tyle „Proroctwo” zagłębia się trochę w słowiańskim mistycyzmie, choć NIE jest to horror, po prostu autor pokazuje, że wszystkie aspekty rzeczywistości czasami łączą się, lub bywają łączone z tym co się dzieje w głowach ludzi.

piątek, 5 sierpnia 2022

Literackie światełko w tunelu? To może być zgubne.



Spotkałam ostatnio koleżankę, osobę w moim, więc nieco podeszłym wieku, a ta złapała mnie za łokieć i wykrzyknęła.

- Czytałam tę książkę, o której ostatnio rozmawiałyśmy! Jest okropna! - powiedziała. Sprawiła tym, że zimno zrobiło mi się na duszy, bo nie wiedziałam, o jaką książkę jej chodzi. Rzadko rozmawiamy w ogóle, rzadziej jeszcze o książkach, a ja zapomniałam tytułu! Wstyd jak szlag!

Przecież nie mogłam się przyznać. Wymruczałam więc tylko.

środa, 3 sierpnia 2022

Czytelnicza strefa komfortu.





Książka powinna być dobra, nikt nie zaprzeczy temu stwierdzeniu, tylko, że nie każdy lubi szczawiową… Nie każdy może ją jeść, a niektórzy nawet nie powinni.

I tu leży „bies” pogrzebany, bo idąc dalej tym kulinarnym wątkiem, są tacy co kochają grochówkę i tacy co nie gardzą flakami (dla ścisłości w kulinarnym wydaniu są mniej krwawe niż w literackim).

Tak w literaturze jak i w kulinarnych zapatrywaniach istnieją mody, a wiadomo, co niemodne to…

No właśnie.

Co to jest dobra książka?

Dla jednych ta co „wciąga”, dla innych „ta co ją się szybko czytało”, dla jeszcze innych „nie zawiera orzeszków” w postaci trudnych słów, „ani konserwantów” w postaci przekleństw.

No i oczywiście wiadomo, są preferencje co do gatunków. Weganie, wegetarianie, frutarianie, freeganie.

Tak to karkołomne, ale jakby co i tak jedni lubią to inni coś innego, zdecydowanie „chomikożerców” freeganami bym nie nazwała, choć gryzoń to jednak taki trochę śmietnik.

Nie wiem czy istnieje zależność między weganizmem, a kryminałami i jaka ona jest, ale każdy człowiek ma inne preferencje tak kulinarne jak czytelnicze.

Po tych preferencjach człowieka oceniać się nie powinno, ale się jednak ocenia. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że tylko prostak jada grochówkę – uprzejmie zawiadamiam, że jadam.

W literaturze też nie wszystko jest takie proste.

Oczywiście można by pomyśleć, że to co podoba się „mnie” (kimkolwiek by był ten ktoś) ma obowiązek podobać się innym, oraz, że to co mnie odrzuca, innych też powinno.

A tu pech. Tak się nie da, jeden lubi poziomki drugi śliwki, a trzeci ośmiornice w maśle.

Istnieje powiedzenie „nie to dobre, co dobre, ale co się komu podoba” i trudno się z tym nie zgodzić. Owszem, można się starać polubić cegły w śmietanie, można głosić wyższość drutu kolczastego nad kabaczkiem, czy soku z jarmużu nad woda utlenioną, ale to jest (albo bywa) sztuczne. Niekiedy jest te z szkodliwe.

Wyznaję zasadę, że dobrze jest czytać, ale nie jest to (dla mnie) wyznacznik czegokolwiek, (w żadnym razie „lepszości”). Po prostu czytanie jest przyjemne i dobrze wpływa na postrzeganie świata.

I dopóki nie mamy wymiernego określenia tego co to jest dobra książka, wymiernego, nie subiektywnego, to jednak niech ludzie czytają co chcą bez inkwizycyjnych, czy lepiej inkwizytorskich nakazów i zakazów.

Pewnie zaraz ktoś się na mnie obrazi, ale tak w pisaniu jak i w życiu zdaję sobie sprawę z subiektywności moich ocen.

Ja też czytam dużo, czasami bez opamiętania, są gatunki, które omijam, nie dlatego, że są „złe” tylko dlatego, że mnie nie kuszą. Są autorzy, których uwielbiam, mimo iż są mało znani i wielcy, których nie czytam, choć nie odmawiam im wielkości.

Są wreszcie powieści… Za złe uważam tylko te, które są źle napisane, (pod względem fabularnym, czy językowym).

I tyle.
Czytajmy, czytajmy co nam się podoba, ale czasem tez porozszerzajmy strefę czytelniczego komfortu i sięgajmy po nowe samki. Kto wie jakie perełki nam się trafią?