środa, 3 sierpnia 2022

Czytelnicza strefa komfortu.





Książka powinna być dobra, nikt nie zaprzeczy temu stwierdzeniu, tylko, że nie każdy lubi szczawiową… Nie każdy może ją jeść, a niektórzy nawet nie powinni.

I tu leży „bies” pogrzebany, bo idąc dalej tym kulinarnym wątkiem, są tacy co kochają grochówkę i tacy co nie gardzą flakami (dla ścisłości w kulinarnym wydaniu są mniej krwawe niż w literackim).

Tak w literaturze jak i w kulinarnych zapatrywaniach istnieją mody, a wiadomo, co niemodne to…

No właśnie.

Co to jest dobra książka?

Dla jednych ta co „wciąga”, dla innych „ta co ją się szybko czytało”, dla jeszcze innych „nie zawiera orzeszków” w postaci trudnych słów, „ani konserwantów” w postaci przekleństw.

No i oczywiście wiadomo, są preferencje co do gatunków. Weganie, wegetarianie, frutarianie, freeganie.

Tak to karkołomne, ale jakby co i tak jedni lubią to inni coś innego, zdecydowanie „chomikożerców” freeganami bym nie nazwała, choć gryzoń to jednak taki trochę śmietnik.

Nie wiem czy istnieje zależność między weganizmem, a kryminałami i jaka ona jest, ale każdy człowiek ma inne preferencje tak kulinarne jak czytelnicze.

Po tych preferencjach człowieka oceniać się nie powinno, ale się jednak ocenia. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że tylko prostak jada grochówkę – uprzejmie zawiadamiam, że jadam.

W literaturze też nie wszystko jest takie proste.

Oczywiście można by pomyśleć, że to co podoba się „mnie” (kimkolwiek by był ten ktoś) ma obowiązek podobać się innym, oraz, że to co mnie odrzuca, innych też powinno.

A tu pech. Tak się nie da, jeden lubi poziomki drugi śliwki, a trzeci ośmiornice w maśle.

Istnieje powiedzenie „nie to dobre, co dobre, ale co się komu podoba” i trudno się z tym nie zgodzić. Owszem, można się starać polubić cegły w śmietanie, można głosić wyższość drutu kolczastego nad kabaczkiem, czy soku z jarmużu nad woda utlenioną, ale to jest (albo bywa) sztuczne. Niekiedy jest te z szkodliwe.

Wyznaję zasadę, że dobrze jest czytać, ale nie jest to (dla mnie) wyznacznik czegokolwiek, (w żadnym razie „lepszości”). Po prostu czytanie jest przyjemne i dobrze wpływa na postrzeganie świata.

I dopóki nie mamy wymiernego określenia tego co to jest dobra książka, wymiernego, nie subiektywnego, to jednak niech ludzie czytają co chcą bez inkwizycyjnych, czy lepiej inkwizytorskich nakazów i zakazów.

Pewnie zaraz ktoś się na mnie obrazi, ale tak w pisaniu jak i w życiu zdaję sobie sprawę z subiektywności moich ocen.

Ja też czytam dużo, czasami bez opamiętania, są gatunki, które omijam, nie dlatego, że są „złe” tylko dlatego, że mnie nie kuszą. Są autorzy, których uwielbiam, mimo iż są mało znani i wielcy, których nie czytam, choć nie odmawiam im wielkości.

Są wreszcie powieści… Za złe uważam tylko te, które są źle napisane, (pod względem fabularnym, czy językowym).

I tyle.
Czytajmy, czytajmy co nam się podoba, ale czasem tez porozszerzajmy strefę czytelniczego komfortu i sięgajmy po nowe samki. Kto wie jakie perełki nam się trafią?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz