sobota, 27 lutego 2021

Internet nas wykończy


Drodzy państwo, nie wiem czy tylko ja doszłam do tego wniosku, ale INTERNET NAS ZABIJE! I nie będzie trzeba do tego żadnych meteorytów!

Kiedyś uważałam, że to cudowne, wręcz genialne narzędzie do wymiany myśli, idei i pomysłów, ale to poszło odrobinę zbyt daleko.

Odrobinę? No to patrzcie!

Od rana czytam „do kawy” rożne ciekawostki i zauważam, że Internet za narzędzie zniszczenia o wiele skuteczniejsze i szkodliwy niż majonez, wódka i marihuana razem wzięte.

poniedziałek, 22 lutego 2021

Blogerski nierząd książkowy?

I znów, dzięki pewnemu wpisowi na FB rozgorzała dyskusja na temat recenzji książkowych. Recenzje książkowe (niektóre) zostały ujęte jako „recenzje sponsorowane”, a że „sponsoring” trochę kojarzy mi się z taką elegantszą nazwą prostytucji to od razu się zagotowałam, bo czy istnieją recenzje sponsorowane?

Czy płatne to sponsorowane?

Czyli ja jak płacę za masło to sponsoruję krowę? Market? Czy maszynę rolniczą?

I teraz, czy barter, kiedy recenzent dostaje książkę, która (jest niepełnowartościowa, bo jest to egzemplarz recenzyjny) i kosztuje kilka złotych jest sponsoringiem?

Poważnie? Ktoś chciałby się SPRZEDAĆ za te kilka złotych?

niedziela, 21 lutego 2021

Czytelniczych "dziadersów" klasyfikacja wkurzona nieco.


Kim jest „dziaders” wszyscy chyba wiedzą, to taki ktoś, kto tkwi jeszcze w średniowieczu i nie ma ochoty z niego wychodzić, a najchętniej wciągnąłby do tego prywatnego średniowiecza wszystkich innych, z bardzo logicznej i oczywistej przyczyny. Bo JEMU tak jest DOBRZE.

Tak więc dotyczy to ludzi, którzy wyznają (starą jak Internet) zasadę, „nie wiem więc się wypowiem”, a skoro się wypowiadam to OCZYWIŚCIE MAM RACJĘ.

Czy w naszym pisarskim grajdołku występuje czytelnik odmiany "dziaders"?

Oczywiście i to w kilku wariantach!

Ale o tym potem.

sobota, 20 lutego 2021

Wybiórcza "poklatkowość" Facebooka szkodzi.


To właśnie ostatnio zauważyłam u wszystkich. Na ścianie tylko to. Super chwile.

Palmy, śnieg, kolorowy obiad, koty znów palmy, no może tych palm ostatnio mniej, ale i tak działamy obrazkowo. Wstawiamy piękne chwile, wiadomo, pokazuje się to co najlepsze, w zwykłym życiu też, ale w zwykłym życiu istnieje jeszcze to co w międzyczasie. Oczywiście w zwykłym życiu nikt też nie pokazuje celowo  tego co złe, czy paskudne, ale i tak czasem to widać, na FB nie.

I patrząc na te poklatkowe życia innych myślimy sobie, że, no… Ok, takim to dobrze, po czym szybciutko poprawiamy zmarszczki przed lustrem, dowalamy i nieistnienia w Photoshopie i już nam zazdroszczą.

wtorek, 16 lutego 2021

O bohaterach troszeczkę...

 

Tak trochę dla uściślenia tematu...


Zazwyczaj specjalnie za bardzo się nie promuję, a na blogu ZASTRONIEC najmniej, ale nadszedł czas, żeby trochę opowiedzieć o serii, której kolejny tom wyjdzie w marcu.

Te trzy książki są oddzielnymi historiami, ale łączy je grupa bohaterów.

Łączy, je także ich historia, wiadomo, ale każdy z tomów można czytać oddzielnie, choć zabawniej jest jednak czytać je po kolei.

czwartek, 11 lutego 2021

"Pruskie baby" atakują tylko trochę "na różowo"

 
MAŁGORZATA STAROSTA

PRUSKIE BABY
Wydawnictwo VECTRA

"Pruskie baby" to książka wyjątkowa z wielu względów. Po pierwsze jest to komedia, a komedie lubię, czytam, promuję, bo w tych paskudnych czasach są odskocznią i zdecydowanie ratunkiem dla zdrowia psychicznego. Po drugie jest to kryminał i to prawdziwy, po trzecie (nie zawaham się tego powiedzieć) jest to świetna saga, a po czwarte powieść niejako obyczajowa (ale nie szykujcie chusteczek higienicznych płaczu nie będzie).

wtorek, 2 lutego 2021

Autocenzura, o czym pisać nie wolno, nie można, nie wypada....


Ostatnio pewna blogerka, czy bloger (naprawdę nie pamiętam) pokazała screen strony pewnej książki (zupełnie mi nieznanej), w której autor opisał scenę bardzo paskudnie brutalną i rozpełzało się po sieci wielkie szukanie winnych w stylu, „jak można”, „co za autor”, „co za zboczeniec”, „wydawnictwo się nie popisało”.

Fragment był wyjęty z kontekstu i nikt nie był w stanie powiedzieć, czy scena w książce miała sens, a więc była konieczna, czy autor wstawił ją, żeby pobawić się krwią i flakami.

A nawet w sumie, jego książka niech się bawi jak chce, ale natychmiast pojawiły się pytania.

Naczelne brzmiało „JAK TAK MOŻNA”?

Przekształciło się szybciutko w „wydawnictwo nie powinno, autor nie może, redaktor powinien”.

I jakby nie patrzeć na dyskusje wyszło z niej, że NIE WOLNO!

Czyli jakoś tak zapachniało cenzurą.

Albo autocenzurą.

Trochę w stylu „ja nie jadam buraczków, zakazuję jadania buraczków!”

I postanowiłam sprawdzić, o czym teraz poprawność polityczna nie pozwala pisać, na zasadzie, albo dobrze, albo wcale z odmianą albo źle, albo wcale.

Czyli w sumie jakby nie patrzeć, WCALE, bo w każdej z poprzednich opcji kogoś się urazi.

AUTORZY powinni więc wystrzegać się wszelkich odniesień politycznych (o tym ostatnio było głośno – według niektórych autor nie ma prawa mieć poglądów, żadnych, politycznych też), Lepiej nie opisywać osób NIEHETERONORMATYWNYCH. Nie należy pisać o CZARNYCH, NISKICH, NIESPRAWNYCH.

Jakby to wyglądało gdyby mordercą okazał się czarny gej na wózku?! Krzyk by się podniósł, że lepiej nie mówić.

To po prostu nieeleganckie.

Źle by było też, gdyby ten czarny gej na wózku okazał się postacią pozytywną… Gej? No bez jaj! (to znaczy w przenośnym sensie oczywiście, nie żebym robiła odniesienie, ale jakby to może skasuje ostatnie zdanie?)

To samo jeżeli chodzi o kobiety. Lepiej ich za bardzo nie tykać, owszem, mogą tańczyć, całować się (z FACETAMI of course) i tam takie inne, ale nie powinny gotować i sprzątać, bo to sztampa, zły przykład i kołtuństwo, nie powinno się też pisać o tych, które spełniają się zawodowo, bo to źle świadczy o ich podejściu do rodziny.

Ze względów społecznych ciąża, porody, w ogóle kwestie macierzyństwa, ostrożnie. Oj ostrożnie!

Co do facetów, to trzeba uważać na seksizm.

O ptakach nie należy pisać w ogóle (tych ze skrzydłami chciałam powiedzieć, bo zaraz ktoś węszy aluzje).

W książce nie należy używać wulgaryzmów (miałam już takie zarzuty ja osobiście, to znaczy moja papuga, książkowa), oraz wyśmiewać … Niczego. No, nie wypada się śmiać z nikogo… I jak tu pisać komedie?

Pomyślałam, że napiszę powieść o serze i wiecie co? Koleżanka natychmiast mnie uświadomiła, że NIE WOLNO.

Myślałam, że chodzi o weganizm, ale nie, tym razem nie.

- Czytelnicy się na ciebie obrażą! Komedia o serze? A ZNASZ POWIEDZENIE ŚMIAĆ SIĘ JAK GŁUPI DO SERA?

- No znam, i co?

- Głupi, rozumiesz? Tylko głupi śmieje się do sera! Wyjdzie, że uważasz czytelników za głupków!

I co teraz?

Trochę ta autocenzura wymuszana przez samozwańczych internetowych cenzorów zaczyna mi ciążyć… I wiecie co jest wyjście, nie chcecie czegoś czytać? Nie czytajcie, ale nie zbawiajcie świata literackiego na własną modłę, bo go wykończycie...

A wy jak na to patrzycie?