poniedziałek, 5 maja 2025

Wstyd nasz POWSZEDNI



Zdecydowanie zazdroszczę moim koleżankom po piórze i klawiaturze. I to co prawda nie jest zawiść, ale zazdrość też do najmilszych uczuć nie zależy.


To znaczy im pewnie byłoby miło gdyby wiedzieli, dlatego nie wolno tego pokazać, bo po co komuś robić przyjemność i to za friko?


Zazdroszczę tym, które piszą książki obyczajowe, bo ja tego nie potrafię, zazdroszczę tym, które potrafią w erotykę, bo to ciężki kawałek literatury, i tym od grozy i krwi na ścianach. Ja to bym napisała sagę obyczajowa o zdegenerowanej poliandrycznej morderczyni, która trzyma sześciu mężów w piwnicy i w ramach tortur czyta im własne teksty.


Niestety ja w sumie raczej tylko śmieszę, ale to też rożnie z tym bywa, humor to sprawa bardzo osobista.


Mnie śmieszą faceci z przerostem ambicji, teorie spiskowe, zwariowane ludzkie pomysły, a skórki od banana nieco mniej.


Są tacy, którzy śmieszą lepiej i tacy, którzy robią to gorzej, no ale to tylko kwestia talentu, a w tej dziedzinie przecież nie tylko talent się liczy, ale i pomysł, sposób pisania i w ogóle literacki całokształt.


Istnieją jednak i inne w tej dziedzinie talenta, podziwiam koleżanki, które tak pięknie i skutecznie się promują, bo ja to w tej dziedzinie jestem „marna jak kozowa mama na błoniu” – tak się u nas mówi, choć jak się zastanowić, to nie wiem co to dokładnie znaczy.


W każdym razie NIE umiem. Jak mam powiedzieć coś dobrego o sobie to zazwyczaj dodaję coś tonującego.


- Wydałaś książkę?


- Tak, ale to komedia.


I od razu robi się dziwniej.


W każdym razie promować się nie umiem, ba wstydzę się. To znaczy gdzieś (albo raczej kiedyś) tak mnie nauczono, że nie wypada.


No jakże to tak, mówić o sobie dobrze?! Samemu?! Przecież to wstyd! Gorszy nawet od choroby wenerycznej – powtarzano mojemu pokoleniu.


A wierszyk „Samochwała” święcił triumfy. Bo ona ta Samochwała stała w kącie, a dlaczego? Pewnie za to, że się tak chwaliła… Że niby taka zdolna niesłychanie, słodka wiotka i powabna…


Patrzę więc na młodsze koleżanki (rzeczywiście słodkie wiotkie i powabne, a do tego niesłychanie zdolne) z wielką zazdrością, ich nie nauczono wstydu dlatego one potrafią powiedzieć na głos takie zdania jak ”Napisałam świetną książkę” czy „Jestem dobrą pisarką”.


Chyba bym się pod ziemie zapadła gdybym musiała coś takiego powiedzieć na głos, choć, oczywiście co sobie pomyślę to pomyślę.


Owszem gdyby to chodziło o faceta, a do tego hydraulika, czy ewentualnie podrywacza, to nikt by się nie obruszał.


Facet ma prawo się chwalić, bo to mu psuje, a nawet jest urocze, ale kobieta?

2 komentarze:

  1. Oj tak! A do tego te wszystkie "siedź w kącie a znajdą cie", skromniutko ma być, itd. No i w promocję trzeba umieć. Nauczyć sie pewnie można tylko wtedy mniej czasu na pisanie, a jeszcze przecież trzeba ogarniać informatykę, internety, itp, itd. Wzdycham do czasów kiedy od tych róznych rzeczy byli różni ludzie.
    PS. Z jakiegoś powodu Google sie obraziły (no właśnie - informatyka!) i nie chcą mnie zalogować, ale to ja - Eliza V

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki bardzo, że mnie rozumiesz, bo niektórych to przerasta, atak jakos bywa. Ja to tęskinę do czasów, kiedy pisarz był od pisania i... TYLE. Ech...

    OdpowiedzUsuń