Nasze czasy są mocno schizofreniczne.
Chociażby kulinarnie. Produkuje się tony, (gdzie tam tony), miliony ton jedzenia, po czym wszystkie nagłówki i czerwone napisy krzyczą, że nie należy go jeść bo szkodzi. Gdyż to właśnie wyprodukowane jedzenie jest NIEZDROWE.
Szkodzi na to, uszkadza to, zawiera tamto i ogólnie nikt nie powinien tego jeść.
Pod opisami tego jedzonka wypisane są wszelkie raki i inne paskudne choroby, które może spowodować.
Przepraszam, czy ktoś tu myśli? Nie? Tak podejrzewałam.
I nie wiem czy tylko ja mam wrażenie, że ktoś robi ludzi w balona?
Bo jeżeli szkodzi, to zakazać, przestać produkować i z głowy! Takie coś to przecież i ludność osłabia, no i potem leczenie kosztuje. NIEZDROWE? Zakazać!
A tu nie. Nic z tych rzeczy i tak się zastanawiam, to po co te ostrzeżenia? Żeby ludziom pokazać, że sami sobie są winni, czy żeby ich zastraszyć?
To ostatnie teraz jest najbardziej modne bo działa na kliki, a strach się klika.
Strach, lek, a już najlepiej panika, taka na poziomie „mamy tylko tone papieru toaletowego, trzeba dokupić”.
No i człowiek tak właśnie podchodzi do jedzenia.
Tego niezdrowego.
Zjadł kiełbasę. Musi sprawdzić czy jest niezdrowa. Jest, na milion procent jest (wiadomo to bo nikt przecież nie produkuje zdrowej kiełbasy, w każdym razie nie w Polsce), teraz trzeba sprawdzić jakiego ta kiełbasa powoduje raka, za jaki czas, jakie są prawdopodobne objawy i ile kosztuje kask strażacki oraz pochówek kota, bo kot też zjadł i jak po tym padnie, to żona tego nie daruje.
Oczywiście to może zachęcać ludzi do jedzenia lepszej żywności, podobno taka też istnieje. Podobno, choć nie jet to takie pewne. Nawet ogórek, przecież warzywo, a nie zawsze jest zdrowy. Jest akceptowalny tylko z własnego ogródka. Niestety ogródki podrożały.
Czyli wszystko jasne, ZDROWE jest drogie, ale jak ktoś zarabia najniższą krajową nie może jeść mięsa w cenie złota, ani warzyw po trzysta złotych za kilogram.
I tak jest ze wszystkim.
Nawet z książkami. Wszyscy narzekają, że za dużo, za słabe, a ogólnie chłam. Oczy od tego ludziom się psuja, zęby wypadają, a ortografia mówi „rze żygaci jej się hce”
I tak teraz mi się wydaje. Wszystko jest złe, niedobre, kiepskie.
Literatura? Już nie taka jak kiedyś, buraki? Panie, kiedyś były lepsze! Kłótnie? Co to teraz za kłótnie są? Szkoła? I wy to nazywacie szkołą?
Dziennikarstwo? No, bez jaj!
Nawet jaja kiedyś były lepsze.
Ludzie tęsknią za czasami króla Ćwieczka (za PRL-em nie wypada) i zastanawiają się co teraz może być lepsze niż kiedyś?
Ja też się zastanawiałam i wiem. Na sto procent wiem, co teraz jest o wiele lepsze niż kiedyś!
HEJT!
Kiedyś istniał jakiś marny ostracyzm, jakieś odrzucenie społeczne, może ploty, ale nie to co teraz!
Mamy to! Była epoka brązu? Była, epoka żelaza też? A jasne, a teraz nastąpiła epoka hejtu, paniki i śmieciowego jedzenia.
I jakby to powiedzieć, lepiej nie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz