niedziela, 4 lutego 2024

"Kingiem to ty nigdy nie będziesz!" - ocenianie na LC


Ostanie wydarzenia znów zwróciły moją uwagę na ocenianie książek.

No bo rzeczywiście, na takim na przykład LC oceny to ważna rzecz, tu gwiazdka, tam pięć i samopoczucie autora albo szybuje ku zachwytom, albo opada na dno piekieł.

Jestem jak najdalsza od przeceniania hajpu i hejtu, wszak to dwie strony tego samego medalu, ale zastanawiam się jak to jest.

Ludzie oceniają książki z wielu względów. Niekiedy po to, żeby przywalić autorowi, żeby nie myślał, że coś osiągnął, bo to wszystko jest o „dupę roztrzaskał”, a on „marny jest i Kingiem nigdy nie będzie, więc trzeba mu dowalić”.

Widzę tu jednak pewną sprzeczność i wcale nie chodzi o kopanie leżącego, ale o dokopanie, żeby padł i leżał. Bo skoro on „takie nic”, to po co mu to jeszcze udowadniać?

Czasami ocenia się książki, żeby pokazać znajomym, że „też jestem fajny i lubię to samo co wy, oraz nienawidzę tego samego”.

Jeżeli Ania z VI „b” dowaliła jakiemuś autorowi to i ja muszę bo Ania jest fajna.

Oczywiście przesadzam to wcale nie musi być ten akurat przedział wiekowy, to tylko przykład.

Czasami ocenia się książki po autorze trzymając się bardzo konkretnej zasady.

„Brzydki, gruba, dowalić!” - przecież brzydcy i grubi ludzie nie powinni się pojawiać w naszym pięknym świecie, a jak ładny i miły oraz utalentowany to tym bardziej "dowalić"! Żeby mu za dobrze nie było!

Oczywiście bywają też oceny bardziej wyważone i ze wszech miar dogłebne..

„Ale durna książka, nie polecam!” - można przeczytać to tu to tam jakby książka była kremem na spękane pięty, a autor tej „recenzji” literackim guru.

Nie inaczej się ma oceniane po gatunku.

„To w ogóle nie był romans!” - z odrazą pisze ta i owa, lub ten i ów pod kryminałem z wielkim rozczarowanie. No, no… Na okładce było napisane „KRYMINAŁ” skąd więc to zdziwienie?

„nie czytam okładek, czytam książki” – odpowiada recenzent dumny z siebie. I mamy nową odsłonę hasła „nie oceniam książki po okładce”.


Ostatnio moja znajoma dostała mnóstwo jedynek od jednej osoby pod książkami wydanymi w jednym wydawnictwie i sporo dziesiątek za książki wydane w innym.

Bardzo mnie to zaciekawiło.

To znaczy, że co? Ktoś postanowił ocenić lojalność autorki w stosunku do wydawcy? Tego jeszcze nikt nie praktykował. Takie nowe podejście do literatury!

Jest też możliwość, że to ktoś, kto tego wydawcę kocha i chce się do niego dostać….. Nie, no NIEMOŻLIWE, literacka brać NIGDY pod sobą nawzajem dołków nie kopie. Prawda? No, powiedzcie, prawda?


W serwisie Biblionetka książki ocenia się „dla siebie”, to znaczy, żeby potem algorytm polecający książki wiedział czego danemu czytelnikowi nie polecać, ale na LC takiej opcji nie ma.

Jak więc to jest?

I od razu mówię nie jestem osobą, która w dziesiątki wierzy bez zastrzeżeń, ale w jedynki tym bardziej nie chce mi się wierzyć, bo w KAŻDEJ książce można znaleźć coś ciekawego.

I tak dalej… Serwis LC lubię, robi dobrą robotę, tylko niektórym recenzentom trzeba uświadomić, że nie jest to poletko do dokopywania autorom a miejsce, gdzie pisze się o książkach.

Przed chwilą miałam napisać „pisze się o literaturze”, ale zrezygnowałam. Zaraz ktoś by mi dokopał, że jaka to literatura…. Toż to chłam, a ja Kingiem nigdy nie będę... (Cieszę się! Lubię być kobietą)


2 komentarze:

  1. W punkt.
    Jak ja krytykuję to argumentuję dlaczego. Z wymienionych minusów, ktoś może uznać, że jemu akurat to nie przeszkadza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to nie chodzi o krytykę, nie kocham jej, ale wiem, że jest konieczna i każdy ma do niej prawo, jest nawet cenna, żeby ludzie, którzy nie lubią tego typu książek po prostu po nie nie sięgali, bo to bez sensu, ja bardziej skupiam się na jedynkach "z nienawiści", z zazdrości, dla zasady, żeby dowalić, takich najczęściej bez czytania książki i uzasadnienia.

      Usuń