poniedziałek, 1 lipca 2024

Zakaz zakazywania!


Ostatnio znowu zaciekawiła mnie pewna dyskusja czytelników ( a bardziej nawet czytelniczek) na stronie poświęconej książkom. Chyba niewinne pytanie „co wam się w książkach nie podoba” doprowadziło do pewnych zaskakujących (mnie jako osobę piszącą) stwierdzeń.

Gdyby to jeszcze brzmiało „nie lubię kiedy” to bym jakoś to zniosła, ale „autor nie może” „pisarz nie powinien” „nienawidzę autorów, którzy” „nie wolno żeby w książce”

I zagotowała się we mnie moja krew nie woda, bo zaraz! Kochani! Nie wolno? 
No to polecę klasykiem „potrzymaj mnie piwo”!

Otóż wolno mi wszystko! Mogę wszystko! Właśnie dlatego tworzę swoje światy, że one są takie jakimi chcę je widzieć!

A jeżeli mnie ktoś za to znienawidzi? No TRUDNO! Przecież nie musi czytać akurat „moich” książek!

Jest wielka dowolność i wprost nieograniczony wybór!

Bo moi bohaterowie klną i kląć będą.

Chlają i chlać będą.

Palą trawkę i się odurzają nawet dopalaczami i będą to robić DOPÓKI świat się nie zmieni!

Nie zamierzam pisać bajek, o grzecznych królewnach, które żyją w zamkach na szklanych górach, gdzie alkohol jest nieznany, a najgorsze słowo to „olaboga”.

Weźcie ludzie się ogarnijcie! Po bajki to do Andersena albo braci Grimm, a i tam znajdziecie (jak dobrze poszukacie krew, truciznę i inne masakry”.

W tych nieocenzurowanych to i flaki na ścianach się znajda i urwane głowy i innych atrakcjach nie wspominając.

Ktoś tam wspomniał, że książki powinny uczyć.

Jasne, niech uczą, ale ja nie piszę podręczników! Nawet tych do ogarniania świata.

Nie jestem jakimś domorosłym kołczem (jakkolwiek się to poprawnie pisze)! Nie zamierza zbawiać świata! Są od tego inni, o wiele lepsi ode mnie. Ja go tylko pokazuje, w krzywym zwierciadle, ale jednak taki jakim jest, a nie jakim ktoś CHCIAŁBY go widzieć. 

NIE ZAMIERZAM SIĘ AUTOCENZUROWAĆ!

Nie jestem od umoralniania, ja tylko pokazuję świat jaki widzę przed własnymi oczami, za pomocą własnych słów.

A, że książki powinny coś dawać?

Jasne, moje dają radość i wnoszą trochę śmiechu do życia, które może jest śmieszne (na wielu płaszczyznach), ale radosne wcale.

Owszem piszę dla czytelników, ale także i dla siebie. Nie zakazujcie mi niczego, bo z przekory jestem gotowa mojej książkowej papudze Pindzie rozszerzyć repertuar przekleństw i kazać atakować przechodniów w celach gastronomicznych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz