niedziela, 15 lipca 2018

Choć przez chwilę mieć niebo na własność.


Luke Allnutt

Niebio na własność

Wydawnictwo ZNAK



Ta książka jest dla mnie bardzo trudna z wielu względów. Tak zwyczajnie po ludzku jest trudna, wręcz traumatyczna, ale dla mnie także jest ważna ze względów osobistych. 

Życie sprawiło, że od lat żyję w cieniu choroby własnego dziecka, strasznej inaczej, a jednak przez wiele opisanych w powieści stanów emocjonalnych przeszłam sama. Doświadczyłam i rozpaczy i nadziei i zwątpienia. Kiedy to się zaczęło, nie było internetu… I nie wiem czy to pocieszenie, czy nie.
Bo internet to trochę złudna gwiazdka z nieba.

Choroba niszczy nie tylko jedno życie. Niszczy wszystko dookoła, zwłaszcza choroba dziecka. I jak o niej mówić, a niestety mówić trzeba? Jak siebie i dziecko z nią oswajać, a przecież oswajać też trzeba. Czy uciekać, czy żyć chwilą? Czy cieszyć się mimo wszystko z każdego dnia, czy walczyć do upadłego i za każdą cenę?

Czy zbudować „chwilowe niebo” i cieszyć się tym co jest? Czy tak można? Trzeba?
Czy leczyć na siłę za cenę cierpienia mimo że brak nadziei?

A obok przecież istnieje świat. Fałszywe nadzieje, prawdziwe mądrości, wszystko co wali się na głowę, kiedy „tonący” chwyta się internetowej brzytwy…

Przyznam, że trudno mi się pozbierać po tej lekturze choć nie jest ckliwa. Po pierwsze jest inna. Ukazuje walkę od niespodziewanej, bo ojcowskiej strony, pokazuje wspaniałą, a jednak w jakiś sposób niszczącą miłość. Matka, lekka, krucha a równocześnie silna kobieta pokazana jest na planie nieco dalszym i jest to ogromnym atutem powieści, bo takie spojrzenie nie powiela schematów i nie trywializuje problemu odpowiedzialności, czy winy.

Odpowiedzialność i wina… Ktoś pewnie zapyta skąd takie uczucia w sytuacji choroby i to tak nieprzewidywalnej, a jednak takie uczucia pojawiają się bardzo często i często niszczą związek.
Bardzo w tym momencie warto przypomnieć stary film „Miedzy Piekłem, a Niebem” z genialną rolą Robina Williamsa. Każde z rodziców odbiera śmierć dziecka, albo jego chorobę, inaczej.

No i jest jeszcze sprawa wyboru. Wyboru tego co w danej chwili jest najlepsze.

Duże znaczenie w tej powieści ma internet. Śmiejemy się czasem z medycznych porad wujka Google i z dziwnych forów paramedycznych, ale tu nie będzie nikomu do śmiechu.

To co się dzieje na forach potrafi i oczarować i omamić, ale także oszukać i bardzo zmienia postrzeganie sytuacji i problemu. 

Wydaje się jednak, że bardzo mocny wydźwięk ma tu pytanie nie o śmierć, czy chorobę, ale właśnie o życie.
O życie w czasie i po. O radzenie sobie z nieuchronnością, ze światem, z tym co potem i z tym jak przetrwać.

Niebo na własność to powieść na tyle trudna, że czytanie jej sprawia autentyczny ból emocjonalny, a równocześnie jest warta każdej spędzonej z nią minuty. Boli i nie daje ukojenia, ale pokazuje świat od innej strony.

Czy warto go zobaczyć? Bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz