piątek, 20 lipca 2018

A gdyby tak wyhodować... Może jednak lepiej nie.



Margaret Atwood

ORYKS i DERKACZ

MADDADDAM

Prószyńsjki i ska


Margaret Atwood… Nie zawsze było mi z nią po drodze w sumie nie przetrawiłam „Kobiety do zjedzenia” i postanowiłam, że nie dam rady więcej. Przez dłuższy czas omijałam autorkę z daleka, aż koleżanka, do której mam ogromne zaufanie namówiła mnie na Trylogię Maddaddam.

Zaczęłam od I tomu zatytułowanego Oryks i Derkacz.
I…
Wsiąkłam i czytam te powieść po raz kolejny jest niesamowita.
Co w niej tak bardzo mnie fascynuje?

Mamy tu świat po zagładzie, ale nie jest to, to samo co zazwyczaj pokazują nam twórcy postapokalipsy. Owszem są zmutowane zwierzęta, jest oszalała natura, ale to co się dzieje nie jest właściwie wynikiem kataklizmu, a tego co działo się zanim do niego doszło.
Poprzez wspomnienia jednego z ocalałych, ( kto wie czy nie jedynego) przyglądamy się światu, którego już nie ma i zastanawiamy się jak w ogóle do tego doszło, bo ten świat był czymś dziwacznie potwornym, choć… No cóż bardzo podobnym do tego w którym żyjemy.

Inżynieria genetyczna… Od tego nie ma odwrotu, ludzie chcą być zdrowsi, młodsi, piękniejsi… Tylko kiedy i gdzie kończy się zdrowy rozsądek, a zaczyna pogoń za kasą…

A co gdyby tak samemu wywołać popyt na jakąś usługę medyczną? Na jakiś lek? Już teraz się to robi wmawiając ludziom, nieistniejące choroby, tak jak dzięki reklamom tworzy się bezsensowne potrzeby. Ludzi, którzy koniecznie muszą mieć sztuczny palec do dłubania w uchu, sztuczne ucho do noszenia kolczyków. Sztuczny tyłek...

I co gdyby tak wyhodować świnię z ludzką nerką? Z ludzką wątrobą… korą mózgową?
I dopóki masz pieniądze możesz mieć to coś. Potem nagle już nikomu nie jesteś potrzebny.
Firmy farmaceutyczne, korporacje medyczne, wielkie koncerny wiedzą co robią. Ich pracownicy żyją w sztucznym świecie luksusu za bramami i murami chronionych osiedli.

Poza nimi także istnieje inny świat, tak zwane Plebsopolie, głodne, biedne, brudne … oszalałe narkotykami i seksem, pedofilią i morderstwami.

Nie oszukujmy się autorka opisuje nasz świat, może nie za pięć, ale na pewno za dwadzieścia lat. Wszystko na to wskazuje.

Tyle, że ten świat został unicestwiony. Czy naprawdę w taki sposób wyginie ludzkość? Mamy kilka całkiem dobrych pomysłów na wyginięcie, jeden lepszy od drugiego, tylko wybierać.

Ktoś pewnie przetrwa.

Człowiek, który przetrwał opisany w powieści kataklizm , nazywa siebie Yeti i żyje w otoczeniu derkaczan. Kim oni są? Jacy są? Na ile są ludzcy?

To fascynujące pytanie, bo to oni po nas pozostaną…
I sam pomysł na takie właśnie ludzkopodobne twory pozbawione cech, które być może stanowią kwintesencję człowieczeństwa.

Jest też miłość i fantastyczna koncepcja tworzenia się wiary.

Jest walka o przetrwanie i ogrom pytań o istotę człowieczeństwa. O wartości. O dobro i zło.
Ta książka jest moim zdaniem genialna. Moim, to ważne, nie każdemu się przecież spodoba, ale jest w niej tyle niesamowitej egzystencjalnej głębi, tyle tego, co tak ludzkie i tak nieludzkie zarazem.
Powiem szczerze, że czytana po raz drugi jeszcze bardziej mnie pochłonęła. Po prostu fascynująca.
Ja polecam, wy możecie sprawdzić sami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz