- No i normalnie przyszyli mu stopę w drugą stronę! Tak ło, piętą do przodu... - dyskusja o upadku medycyny odbywająca się w sklepie mięsnym mocno mnie poruszyła.
Sprzedawczyni z powagą i zwinnością traktora na zboczu góry wymieniała taśmę w urządzeniu ważącym. Trwało to i trwało.
Spieszyło mi się, byłam wściekła, ale chciałam być grzeczna.
Nawet nie parsknęłam śmiechem kiedy kobieta (lat na oko siedemdziesiąt) oświadczyła, że zamiast wyrostka wycięli facetowi nerkę, bo konował nie umiał odróżnić co wycina. Nie rozchichotałam się, kiedy jej rozmówczyni pokiwała z powagą głową i stwierdziła…
- A ta, jak jej tam, lolog jakaś czy coś, to tak załatwiła Maryśkę, że jej nerkę przyszyło do góry nogami i ona potem miała straszne problemy z sikaniem…
Niepomna zasady, żeby się nie odzywać szepnęłam do córki:
- Pewnie uszami sikała – niestety powiedziałam to chyba zbyt głośno.
- A właśnie, że uszami i nosem… Wszystko jej się pokręciło.
- Ale to tak nie działa, poza tym to niemożliwe – usiłowałam wytłumaczyć, ale nie słuchała.
- A pani co, lekarz jakiś jest?
- Nie, no….
- No widzi pani, a ja ją znałam!
Ludzka wszechwiedza coraz bardziej mnie zastanawia.
Jesteśmy społeczeństwem o tak rozległej wiedzy, że to aż budzi przerażenie. Fryzjerka prowadzi kursy na temat wychowanie dzieci, szewc leczy, (czasem też zabija, ale to tylko skutki uboczne), hydraulik doradza w sprawach sercowych, a cieć udziela porad małżeńskich. Każdy może zostać kim chce i wcale nie dlatego, że skończy odpowiednie studia, ale że się kimś obwoła.
Nastąpiły czasy internetowego „guryzmu”.
Porzuciwszy myśl, kuszącą bardzo, o schabowym ( tak, jadam zwłoki, niektóre są bardzo smaczne) uciekłam wraz z córką do księgarni, która mieści się w budynku dumnie zwanym Galerią.
Dwoje młodych ludzi rozmawiało o książkach. Co za rozkosz… jakżeż ja się ucieszyłam, ale po chwili zorientowałam się, że to raczej kłótnia niż rozmowa.
Kłócili się o literaturę? To po prostu piękne! Stali obok stołu z literaturą polską przeglądając nowości.
Nagle dziewczyna wyrwała chłopakowi z ręki książkę znanego pisarza i krzyknęła z oburzeniem.
- Nie bierz tego, to koszmarny gniot!
- Czytałaś? - chłopak był jej reakcją bardzo zdziwiony, ja zresztą też.
- Nie! Taka jedna mi powiedziała. W internecie – pochwaliła się dziewczyna.
- A ona czytała?
- No coś ty, ona nie czyta takich rzeczy!
I tu leży pies pogrzebany…
W internecie kwitnie „guryzm”… Co drugi człowiek obwołuje się autorytetem. Nie ważna dziedzina, ważne, że jest… hmmm ważny, a my ulegając internetowej ułudzie, bo przecież tych „guru” osobiście nie znamy przyjmujemy ich zdanie za swoje i tak, autorytetem w dziedzinie medycyny będzie dla nas maszynista PKP, w dziedzinie psychologii, kucharka, a w dziedzinie literatury analfabeta, ale cóż, tak już mamy, lubimy być owieczkami prowadzonymi na rzeź, lubimy zapatrywać się w pseudo idoli, bo to pozwala nam na ignorancję, a ignorancja jest wygodna.
Ja też postanowiłam zostać guru i od razu obiecuję, że będę guru od czegoś na czym się zupełnie nie znam, a moje porady i opinie będą nieszczere i przykładnie nieobiektywne…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz