niedziela, 15 lipca 2018

Czarny kot grasuje nocą....


Przedwczoraj był szczególny dzień i wcale nie dlatego, że był to piątek trzynastego. No bo czym ten dzień się właściwie różnił od innych? Ludzie jak zwykle płacili mandaty, wpadali po pijaku pod rowery, łamali sobie kończyny, spadali ze schodów, gubili klucze, dzieci i biustonosze, pękały prezerwatywy, wybuchały lodówki i piekarniki.

Jak każdego dnia bili się, wpadali w ręce policji i a w szafach odkrywali zaginionych kochanków. Więc o co chodzi?

O nic, codziennie, to codziennie, takie rzeczy się po prostu zdarzają, ale w piątek trzynastego odpowiedzialny za wszystko jest pech i oczywiście czarny kot.

Bo jak wiecie, czarny kot grasuje nocą i przynosi tego właśnie pecha. To bardzo zmyślne zwierzę! Zdarza mu się przebiec przez klawiaturę laptopa i wysłać wiadomość: „Kocham cię, bez ciebie moje życie jest do bani” do czterdziestu czterech facetów (własnych kolegów, szkoda, że nie koleżanek) i głównej księgowej.

Zdarza mu się postawić człowiekowi nogę, wlać mu trzy piwa przemocą do gardła. Nierzadko zdarza mu się też podpalić garaż i zadzwonić do byłej z informacją, że jest grubą suką...


Koty są niebezpieczne. Wszystkie, a szczególnie te czarne, zawsze są niebezpieczne, ale w piątek, do tego trzynastego, czyli kilka razy do roku wstępuje w nie jakiś demon. Dziki, bezwzględny i niszczycielski.

Koty wtedy stadami przebiegają przez ulice powodując wypadki komunikacyjne i mordobicie… Wypadki wiadomo, a mordobicie? Otóż z powodu oplucia sąsiada przez lewe ramię. Niektórzy tego nie lubią.

A wszystko to wina … kota?

A gdyby tak używać mózgu? Trzymać się kilku prostych zasad. Piwo na stół, telefon do lodówki? Tfu… gdzieś, gdzie trudno go znaleźć po pijaku. Nie pluć na sąsiada, nie jeździć na podwójnym, ani poszóstnym gazie… Pilnować dzieci…

I tak postanowiłam postąpić. I wiecie co? Więcej nie będę się wymądrzać. 

Postanowiłam upiec chleb w maszynie ( nowej, pożyczonej). To był najgorszy pomysł ever! Nie podpaliłam domu, ale chleb był najbardziej balistycznym tworem jadalnym ( choć całkowicie niejadalnym) jaki widziałam. I nie był balistyczny z powodu kształtu, w sumie wyglądał jak wybebeszony miś z jednym okiem. Był balistyczny bo ważył tonę i miał twardość cementu zbrojonego. Skąd wiem?



Zleciał mi na nogę, ale najpierw odłupał kawałek stołu i pół talerza. Huknął tak, że moja mama z saloniku aż podskoczyła.


- A nie mówiłam, że wybuchnie? – stwierdziła z satysfakcją – Żyjesz? Czy dzwonić po pogotowie. 

- Nic mi nie jest - powiedziałam w tak zwaną „złą godzinę”, która jak wykazała Szymborska w swoim wierszu, jest piękna, gdyż mija. Ta jednak jakoś nie miała na to ochoty.


Chleb jednak nie skończył jeszcze swojej destrukcyjnej działalności i wgniótł dziurę w panelu, oraz utłukł mi nogę tak, że zsiniała, a potem z głuchym turkotem potoczył się pod stół.


Obawiając się jakie życie może na nim wyewoluować już wkrótce położyłam się na podłodze, żeby go wyturlać spod stołu. Wstając walnęłam się w głowę, czego należało się spodziewać, wydałam z siebie skowyt boleści, co wywołało reakcję córki.

- Mamo, nie śpiewaj, prooosze!

Tak, moja córka bywa wredna i niestety ma słuch.

Butla sosu chili, taka litrowa, ze szkła pancernego chyba na szczęście, zleciała oblewając mnie dokładnie i potoczyła się pod drzwi pokoju córki, ona na to wlazła i obiła sobie kość ogonową o drzwi łazienki, ale w sumie nic więcej.



To był słodki sos chili, właściwie mało smaczny, ale podłoga teraz lepi się niemiłosiernie, mimo, że

myłam ją chyba ze sześć razy. Wszystko pachnie chili, wszystko się lepi. Pod stołem został pancerny chleb, a niech leży może jutro uda mi się go wyturlać.

Pieką mnie oczy, nos, i… cała reszta ciała. (Tak, ta reszta też, sos zaatakował moje spodnie od tyłu). Boli mnie noga i mam na głowie guza wielkości piekarnika.


I wiecie, ja chyba miałam pecha…


Tylko jakim cudem? Ja nawet przez okno nie widziałam kota! Żadnego, nie mówiąc już o czarnym. Więc co takiego mi go przyniosło skoro w piątek trzynastego nie wierzę? 







5 komentarzy:

  1. Kot przynosi szczęście...jego brak pecha. Po prostu musisz na przyszłość zafundować sobie kota

    OdpowiedzUsuń
  2. Iwona! Iwona! Jesteś najlepsza! Dziękuję za kota! ściskam Was. Jola

    OdpowiedzUsuń
  3. Chleb faktycznie wygląda mało zachęcająco. :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja właśnie miałam zacząć piec chleb. Po prostu będę mądra przed szkodą i daruję sobie, a Tobie, Iwonko, dziękuję za przestrogę i uśmiech przed snem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki dni się zdarzają wcale nie tylko 13, ale balistyczne chleby to tylko ja :) Tobie uda się bez problemu!

      Usuń