Sztuka epistolograficzna przeżywa
regres za to messengerografia ( nie wiem czy nazwa adekwatna, ale co
mi tam) ma się całkiem dobrze, ba, święci wręcz triumfy, bo
wiadomości można wysyłać do każdego, nawet do nieznajomych.
I te wiadomości płyną, płyną i
niejednokrotnie sprawiają, że widok białej ikonki w górnym prawym
rogu komputera najpierw wywołuje u mnie paraliż, a zaraz potem chęć
ucieczki.
Dostaję bowiem ostatnio mnóstwo
listów dziennie. Ludzie piszą o wszystkim i na każdy temat, nie
zawsze budzący moje zainteresowanie, za to czasem budzący niepokój.
Jedna pani, na przykład, napisała do
mnie w sprawie mojego życia postmortalnego, że ona może mi je
dobrze zorganizować, jeżeli wykupię pakiet (wieloletnie modlitwy,
świece, ofiary – w zależności od wyznania w imię maksymy „Przed
śmiercią zadbaj o siebie po śmierci – nie licz na innych)
mogłaby całkowicie się nim zająć – stwierdziłam, że nie
jestem zainteresowana ( bo mogłaby się nim zająć naprawdę i to
ze skutkiem śmiertelnym) co zaowocowało kilkoma przykrymi słowami
na temat mojego zdrowia psychicznego i blokadą.
Inna pani chciała mi sprzedać
maseczkę do stóp – nomen omen – błotną, co również mnie nie
zachwyciło, nie mam co prawda ogródka z własną wytwórnią
maseczek błotnych, ale miejskie kałuże całkiem dobrze się w tym
względzie sprawdzają. Proponowano mi też wiele innych „interesów
życia” jak choćby „wzmacniacz fal seksualnych” albo „masażer
do pośladków”, który wyglądał jak niewielkich rozmiarów brona
.
Listy na temat moich zdolności
literackich mogłabym cytować godzinami, ale najbardziej spodobało
mi się jak pewna pani nazwała moje powieści „produktami
zdegenerowanego i zapchlonego mózgu opisującymi ruję i poróbstwo”
wchodząc w jej retorykę, odpisałam, że przecież ja o seksie nie
piszę... Ona pomilczała przez chwilę, po czym napisała, że to
nie to, że „moje powieści są produktami zidiocenia i propagują
debilizm”, a tamto to nie było do mnie.
Widocznie była dobrze przygotowana i
działała na wielu frontach.
Był też internauta, który
zaproponował mi, żebym pokazała mu cycki na kamerce, a on
obiecuje, że nie będzie się MEMŁAŁ!. To jego „memłanie”
trochę mnie rozmemłało, bo pan przy odrobinie pecha ( a byłby to
prawdziwy, wysokooktanowy pech) mógłby być moim WNUKIEM.
- Nie zrobię tego. Aspekt estetyczny
by cię zabił – odpisałam mocno zaszokowana, na co on zapytał:
- A ten Aspekt, to kto? Twój mąż?
Przez chwilę wpatrywałam się w ekran
otępiała nie wiedząc czy on na poważnie, czy robi sobie ze mnie
jaja, ale on dopisał jeszcze po chwili:
- Arab jakiś? Arabom cycki pokazujesz,
a swoim nie chcesz?
Co poskutkowało kilkoma mocnymi
słowami i blokadą.
Na dodatek dostałam ostatnio też dość
dziwna propozycję i nie wiem co o niej sadzić.
„Ja posiadłość ogrom prężnego
banki lilak zwłoki Prince oddajemy należącemu gdyby. Natychmiast
odebrać cenności”
Pomyślałam, że może ktoś mi chce
oddać zwłoki Prince'a, ale nie wiedziałabym co z nimi mam zrobić,
muzykę owszem, cenię, ale aż taką fetyszystką nie jestem. Potem
ktoś mnie uświadomił, że prince to może być jakiś książę,
wszak wiele kobiet marzy o księciu z bajki, ale w zasadzie żywym,
wiec nie rozumiem po co mi jego zwłoki?