Ostatnio zaczynam być piękna. Nie tak zwyczajnie, o co to to nie! Mam lustro i ono na temat mojego piękna nie wyraża się specjalnie korzystnie, mówię o innych źródłach tej jakże nieoczekiwanej wiedzy.
Otóż dostaję dziennie od kilku do kilkunastu zaproszeń od PIĘKNYCH panów. Wszyscy są męscy. Od kanadyjskich bród po wydepilowane klaty! A jacy wysportowani! Modele jak nic!
To prawda, modele jak nic i to naprawdę, z kradzionych zdjęć, no ale…
Ale idą bardzo w kierunku nadziei na związek!
Każdy wdowiec, żeby nie było! Co drugi dzieciaty, ale nieinwazyjnie. Ot jakaś córeczka, która potrzebuje nowej mamy, nic ponadto!
Mieszkają w Chicagach, New Yorkach, choć i Afganistany się zdarzają. WOW, marzenia! To znaczy mnie akurat to nie kusi, ale gdyby jakieś Koło Podbiegunowe, to bym uległa jak nic!
O wykształceniu nie piszą, ale stanowiska mają, że ho, ho, ho! To albo lekarze (chirurdzy w maseczkach, tacy wiadomo zapracowani), albo wojskowi tak pod generała.
Niby, że za mundurem panny sznurem, choć ja nie panna i pacyfistka.
Ale są cuuuudni!
No bo jakby nie patrzeć piękni, młodzi! (tak, tak, cóżem ja uczyniła, że po sześćdziesiątce kuszę takich trzydziestolatków? To wcześniej nie mogłam?)
Każdy z nich dwojga imiona. Wiem, imię też zdarza się być nazwiskiem, ale nie w takich ilościach. A imiona cudnie romantyczne.
Takie zagraniczne, nie jakieś zwykłe John, czy Bil, nie! Idą bardziej w kierunku Benedetto, Gabriele czy Leo, na przykład.
Gdybym ci ja miała móżdżek jak ta gąska…
Weszłabym ja szybko na tę dróżkę grząską...
Jakież nadzieje bym miała?!
Niestety nie mam. Nadzie nie mam, bo mózg mam.
Panowie dwojga imion mają niekiedy nawet imiona polskie. Takie jakieś, Janusz Andrzej, albo John Roman.
Ale wszyscy jednak zagraniczni.
O pieniądze nie proszą, bo ich wywalam na pniu, ale czasem mnie kusi.
Przygoda wieka…
A może to jacyś kosmici???