Ostatnio pewna blogerka, czy bloger (naprawdę nie pamiętam) pokazała screen strony pewnej książki (zupełnie mi nieznanej), w której autor opisał scenę bardzo paskudnie brutalną i rozpełzało się po sieci wielkie szukanie winnych w stylu, „
jak można”, „
co za autor”, „c
o za zboczeniec”, „
wydawnictwo się nie popisało”.
Fragment był wyjęty z kontekstu i nikt nie był w stanie powiedzieć, czy scena w książce miała sens, a więc była konieczna, czy autor wstawił ją, żeby pobawić się krwią i flakami.
A nawet w sumie, jego książka niech się bawi jak chce, ale natychmiast pojawiły się pytania.
Naczelne brzmiało „JAK TAK MOŻNA”?
Przekształciło się szybciutko w „wydawnictwo nie powinno, autor nie może, redaktor powinien”.
I jakby nie patrzeć na dyskusje wyszło z niej, że NIE WOLNO!
Czyli jakoś tak zapachniało cenzurą.
Albo autocenzurą.
Trochę w stylu „ja nie jadam buraczków, zakazuję jadania buraczków!”
I postanowiłam sprawdzić, o czym teraz poprawność polityczna nie pozwala pisać, na zasadzie, albo dobrze, albo wcale z odmianą albo źle, albo wcale.
Czyli w sumie jakby nie patrzeć, WCALE, bo w każdej z poprzednich opcji kogoś się urazi.
AUTORZY powinni więc wystrzegać się wszelkich odniesień politycznych (o tym ostatnio było głośno – według niektórych autor nie ma prawa mieć poglądów, żadnych, politycznych też), Lepiej nie opisywać osób NIEHETERONORMATYWNYCH. Nie należy pisać o CZARNYCH, NISKICH, NIESPRAWNYCH.
Jakby to wyglądało gdyby mordercą okazał się czarny gej na wózku?! Krzyk by się podniósł, że lepiej nie mówić.
To po prostu nieeleganckie.
Źle by było też, gdyby ten czarny gej na wózku okazał się postacią pozytywną… Gej? No bez jaj! (to znaczy w przenośnym sensie oczywiście, nie żebym robiła odniesienie, ale jakby to może skasuje ostatnie zdanie?)
To samo jeżeli chodzi o kobiety. Lepiej ich za bardzo nie tykać, owszem, mogą tańczyć, całować się (z FACETAMI of course) i tam takie inne, ale nie powinny gotować i sprzątać, bo to sztampa, zły przykład i kołtuństwo, nie powinno się też pisać o tych, które spełniają się zawodowo, bo to źle świadczy o ich podejściu do rodziny.
Ze względów społecznych ciąża, porody, w ogóle kwestie macierzyństwa, ostrożnie. Oj ostrożnie!
Co do facetów, to trzeba uważać na seksizm.
O ptakach nie należy pisać w ogóle (tych ze skrzydłami chciałam powiedzieć, bo zaraz ktoś węszy aluzje).
W książce nie należy używać wulgaryzmów (miałam już takie zarzuty ja osobiście, to znaczy moja papuga, książkowa), oraz wyśmiewać … Niczego. No, nie wypada się śmiać z nikogo… I jak tu pisać komedie?
Pomyślałam, że napiszę powieść o serze i wiecie co? Koleżanka natychmiast mnie uświadomiła, że NIE WOLNO.
Myślałam, że chodzi o weganizm, ale nie, tym razem nie.
- Czytelnicy się na ciebie obrażą! Komedia o serze? A ZNASZ POWIEDZENIE ŚMIAĆ SIĘ JAK GŁUPI DO SERA?
- No znam, i co?
- Głupi, rozumiesz? Tylko głupi śmieje się do sera! Wyjdzie, że uważasz czytelników za głupków!
I co teraz?
Trochę ta autocenzura wymuszana przez samozwańczych internetowych cenzorów zaczyna mi ciążyć… I wiecie co jest wyjście, nie chcecie czegoś czytać? Nie czytajcie, ale nie zbawiajcie świata literackiego na własną modłę, bo go wykończycie...
A wy jak na to patrzycie?