czwartek, 29 marca 2018

Prawdziwy, wysokooktanowy... PECH!


Sztuka epistolograficzna przeżywa regres za to messengerografia ( nie wiem czy nazwa adekwatna, ale co mi tam) ma się całkiem dobrze, ba, święci wręcz triumfy, bo wiadomości można wysyłać do każdego, nawet do nieznajomych.

I te wiadomości płyną, płyną i niejednokrotnie sprawiają, że widok białej ikonki w górnym prawym rogu komputera najpierw wywołuje u mnie paraliż, a zaraz potem chęć ucieczki.

Dostaję bowiem ostatnio mnóstwo listów dziennie. Ludzie piszą o wszystkim i na każdy temat, nie zawsze budzący moje zainteresowanie, za to czasem budzący niepokój.

Jedna pani, na przykład, napisała do mnie w sprawie mojego życia postmortalnego, że ona może mi je dobrze zorganizować, jeżeli wykupię pakiet (wieloletnie modlitwy, świece, ofiary – w zależności od wyznania w imię maksymy „Przed śmiercią zadbaj o siebie po śmierci – nie licz na innych) mogłaby całkowicie się nim zająć – stwierdziłam, że nie jestem zainteresowana ( bo mogłaby się nim zająć naprawdę i to ze skutkiem śmiertelnym) co zaowocowało kilkoma przykrymi słowami na temat mojego zdrowia psychicznego i blokadą.

Inna pani chciała mi sprzedać maseczkę do stóp – nomen omen – błotną, co również mnie nie zachwyciło, nie mam co prawda ogródka z własną wytwórnią maseczek błotnych, ale miejskie kałuże całkiem dobrze się w tym względzie sprawdzają. Proponowano mi też wiele innych „interesów życia” jak choćby „wzmacniacz fal seksualnych” albo „masażer do pośladków”, który wyglądał jak niewielkich rozmiarów brona .

Listy na temat moich zdolności literackich mogłabym cytować godzinami, ale najbardziej spodobało mi się jak pewna pani nazwała moje powieści „produktami zdegenerowanego i zapchlonego mózgu opisującymi ruję i poróbstwo” wchodząc w jej retorykę, odpisałam, że przecież ja o seksie nie piszę... Ona pomilczała przez chwilę, po czym napisała, że to nie to, że „moje powieści są produktami zidiocenia i propagują debilizm”, a tamto to nie było do mnie. 

Widocznie była dobrze przygotowana i działała na wielu frontach.

Był też internauta, który zaproponował mi, żebym pokazała mu cycki na kamerce, a on obiecuje, że nie będzie się MEMŁAŁ!. To jego „memłanie” trochę mnie rozmemłało, bo pan przy odrobinie pecha ( a byłby to prawdziwy, wysokooktanowy pech) mógłby być moim WNUKIEM.

- Nie zrobię tego. Aspekt estetyczny by cię zabił – odpisałam mocno zaszokowana, na co on zapytał:
- A ten Aspekt, to kto? Twój mąż?
Przez chwilę wpatrywałam się w ekran otępiała nie wiedząc czy on na poważnie, czy robi sobie ze mnie jaja, ale on dopisał jeszcze po chwili:
- Arab jakiś? Arabom cycki pokazujesz, a swoim nie chcesz?
Co poskutkowało kilkoma mocnymi słowami i blokadą.

Na dodatek dostałam ostatnio też dość dziwna propozycję i nie wiem co o niej sadzić.

Ja posiadłość ogrom prężnego banki lilak zwłoki Prince oddajemy należącemu gdyby. Natychmiast odebrać cenności”

Pomyślałam, że może ktoś mi chce oddać zwłoki Prince'a, ale nie wiedziałabym co z nimi mam zrobić, muzykę owszem, cenię, ale aż taką fetyszystką nie jestem. Potem ktoś mnie uświadomił, że prince to może być jakiś książę, wszak wiele kobiet marzy o księciu z bajki, ale w zasadzie żywym, wiec nie rozumiem po co mi jego zwłoki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz