piątek, 5 kwietnia 2019

Polowanie na naiwniaczki? Mowy nie ma!

Drogie panie ( panowie też), wy, którzy zapraszacie mnie do polubienia swoich dziwnych stron trzynaście sekund po tym jak zaakceptuję zaproszenie do grona znajomych, nie łudźcie się! Nie znajdziecie we mnie bogatej „biednej grubaski” która ważąc o trzy deko za dużo zakupi u was suszoną marchew w cenie złota i płatki cebuli w cenie diamentów. Nie tylko mnie na to nie stać, ale też mam mózg! 

Nie potrzebuję diet cud od kogoś, kogo znam czternaście sekund! Nie potrzebuję żadnych planów treningowych, za które zapłacę jedynie cztery średnie pensje krajowe, co jak wiadomo - jest za bezcen! Za darmo też nie chcę, bo to zawsze wychodzi najdrożej. 

Jeżeli zechcę się odchudzać pójdę do lekarza i dietetyka, a nie nie do pani, która sprzeda mi „suplement suplementu wody” i trociny o nazwie „super” i „”mega” i coś tam jeszcze. 

To, że dałyście się wpakować w jakiś bezsensowny, internetowy biznes, nie znaczy, że ktoś inny da się na to naciągnąć. 

Nie potrzebuję też porad duchowych i przeróżnych magicznych gadżetów. Czasami potrzebne mi duchowe wsparcie, ale od tego są moi przyjaciele i rodzina, a nie internetowi naciągacze, więc nie ma sensu, nie wysilajcie się. 

Nie zamierzam „wracać do (pra)natury”, „oczyszczać się z konfliktów prenatalnych”, „odzyskiwać spokoju ducha”, „odchudzać rewolucyjnie ”, „odmładzać progresywnie” ani „odżywiać zgodnie z fazami księżyca”. 

Interesują mnie jedynie strony poświęcone książkom i czytelnictwu. 

I od razu uprzedzam, nie kupię książek o odchudzaniu, oczyszczaniu, powrocie do natury, walce z GMO, UFO, czy wiatrakami, ani żadnych poradników duchowych. Samorozwój załatwiam we własnym zakresie. 

Moja duchowość ma się całkiem dobrze, a z menopauzą wolałabym iść do lekarza niż do jakiejś „mamy szóstki dzieci, która coś sprawdziła na własnej skórze” 

Jeżeli szukacie naiwnych to nie ten adres! 

Wiem, wiem, to i tak lepiej niż producent betonu zbrojonego z Podkarpacia, który chciał bym polubiła jego stronę, a on i tak nie był najdziwniejszy. 

Dostaję dziesiątki dziwacznych próśb o polubienie stron. Dlaczego wydają mi się dziwaczne? Bo każdy, absolutnie, każdy, kto wejdzie na moją stronę autorską, na mój profil, albo na FP bolga zauważy, że nie interesuje mnie beton ( uzbrojony, czy bezbronny), hodowla kóz, budowa kurników, chemitrailsy czy inne teorie spiskowe, ani detoksy emocjonalne, naturalne, czy weekendowe. 

Ponadto dziwi mnie coś co zakrawa na dużą niedelikatność żeby nie powiedzieć bezczelność, a to jest proszenie o polubienie czegokolwiek po kilku sekundach znajomości, oraz chęć zrobienia na mnie interesu i wciągnięcia mnie w jakieś bezsensowne „biznesy” brrr! 

I nie interesuje mnie też pseudonauka oraz pseudolecznictwo, rzeczy, których „nienawidzą lekarze”, cudowne sposoby na „brzuszki, oponki, zmarszczki i łysinę” oraz na powiększanie penisa. 

Jeżeli strona nie dotyczy książek, czytelnictwa czy szeroko pojętej kultury ( nie, nie chodzi mi o kultury bakterii jelitowych) to nie jest dla mnie. 

Więc dzięki, ale nie. 

Albo inaczej. Ocenianie inteligencji innych na podstawie własnej naiwności niestety zazwyczaj się nie sprawdza. 



3 komentarze:

  1. Masz rację, Iwonka. Ale oni mają to w nosie, czy Ty chcesz, czy nie chcesz. Musisz!

    OdpowiedzUsuń
  2. A jeszcze w większości środowisk bliskich okrzyknięta zostaniesz głupim neurotycznym dziwadłem tylko dlatego, że tak mówisz i myślisz. Wszystko to przechodzę teraz. Bezsilność kompletna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham głupie neurotyczne dziwadła! Wolę niż kretynów!

      Usuń