poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Zniewolone dzieciństwo i potwory...


ALICE MILLER
ZNIEWOLONE DZIECIŃSTWO

MEDIA RODZINA

Książki Alice Miller czytam ilekroć na nie trafię bo interesuję się psychologią i pedagogiką, bo są po prostu ciekawie napisane, i dotykają trudnych i ważnych dla mnie tematów. 

Próbują odpowiedzieć na naprawdę nurtujące mnie pytania. 

Ile razy widzę w telewizji informacje o zakatowaniu niemowlątka, albo noworodka, bo „był złośliwy i specjalnie wrzeszczał”, albo tylko dlatego, że płakał i zastanawiam się jakim cudem jakiś idiota wpadł na pomysł, że biciem można uspokoić malucha czy kogokolwiek innego ( zakładam, że miał ochotę go uspokoić na chwilę, a nie na wieki wieków i zakatować). 

Czasami też patrzę na małe dzieci, śliczne w swojej dziecięcej urodzie i zastawiam się dlaczego z takiego małego kochanego cudu może wyrosnąć ktoś taki jaki Stalin, Pol Pot, czy Hitler. Przecież ci ludzie się urodzili i byli kiedyś niewinnymi małymi aniołkami. Dziwne prawda? 

Przy obecnym stanie wiedzy zgadzamy się już, że człowiek nie rodzi się przestępcą, a raczej się nim staje. Dlaczego? 

Alice Miller wychodzi od czegoś co nazywa się obecnie „czarną pedagogiką” czyli według Wikipedii: „Studium (...) nad przemocą psychiczną, którą wychowawcy doświadczyli we wczesnym dzieciństwie, a następnie nieświadomi tego faktu, stosowali ją wobec wychowanków, pokazały wyraźnie występowanie zjawiska dziedziczenia postaw dyskryminacyjnych.” 

Wiadomo, że od zawsze, a jeżeli nie od zawsze to na pewno od wieków bicie było, jak często udowadniano, najlepszym ( często jedynym) środkiem wychowawczym, najczęściej stosowanym z wielkim zamiłowaniem przez ojców, matki, wychowawców… za wszystko. 

I było to bicie bardzo inwazyjne. Niekiedy doprowadzające do zakatowania dziecka. Czy nie miało wpływu na to co z tego dziecka potem wyrosło? Naprawdę ktoś w to uwierzy? 

Alice Miller analizuje trzy biografie ( posiłkując się też innymi), biografię Chistaine F i jej autodestrukcyjną postawę narkomanki ( My dzieci z dworca Zoo), biografię Hitlera ( i jego postawę wobec milionów wymordowanych Żydów) oraz Jurgena Bartscha niemieckiego seryjnego mordercy. W tych wszystkich biografiach odnajduje pewne wspólne ( bardzo istotne ) zachowania rodziców, bicie, katowanie, oziębłość uczuciową, poniżanie i brak zrozumienia potrzeb dziecka. 

Analizując życie tych ludzi, a także ich stosunki z rodzicami, oraz w miarę możliwości biografie samych rodziców, pokazuje, że przemoc się dziedziczy, ale nie jako cechę genetyczną, a jako nieuświadomioną potrzebę zemsty za swój los na tych, którzy są słabsi… 

Na tych, na których można. Wolno, a czasami nawet trzeba się mścić. 

Autorka ukazuje całą hipokryzję postępowań wychowawczych i koszmar jaki przeżywają dzieci stanowiące własność rodziców i jako własność zdane na ich łaskę, a częściej niełaskę. 

A ta niełaska to cały wachlarz zachowań, na które tym rodzicom się pozwalało, a nawet do teraz często (choć coraz mniej) pozwala, począwszy od głodzenia, po przypalanie, czy wieszanie na całe godziny głową w dół, tylko po to by wymusić całkowite, robotyczne posłuszeństwo. 

Co z tego wynika? 

Poczytajcie sami. 

Ja uważam, że te książkę powinni czytać wszyscy przyszli rodzice, ale oczywiście nie jest to możliwe, bo choć książka napisana jest bardzo lekkim językiem to jednak trzeba odrobiny wiedzy psychologicznej i pedagogicznej aby ją zrozumieć, a jednak polecam wszystkim. 

Bardzo. 

Książka nie zyska powodzenia u ludzi, którzy uważają, że nie ma rodzicielskiego autorytetu bez pasa, i że w ogóle po co mieć dziecko, jak się nad nim nie można choć trochę poznęcać. 

Powiecie, że nikt tak nie myśli? 

I macie rację. Ludzie tak nie myślą, bo nie zdają sobie sprawy z tego co robią i dlatego ta książka jest taka ważna! 




2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Jest fascynująca, tak napisana, że człowiek poważnie się zastanawia czy Hitler musiał być tym kim był.

      Usuń