Grafomania to „patologiczny przymus pisania utworów literackich”. Od razu widzę tu „patologiczny” i „przymus”. Znaczy co umowa i deadline? O to chodzi?
Nie uważam, że deadline jest zdrowy, a więc może być patologiczny, no i jest przymusem.
Tak więc grafoman to…
A nie. To nie tak.
Wzięłam się za to określenie, bo ostatnio napisałam gdzieś, że lubię pisać.
No fakt. Lubię. Naprawdę! Sprawia mi to przyjemność i satysfakcje. Kiedy popiszę sobie trochę to lepiej śpię, mniej się denerwuję i w ogóle bardziej kwitnę.
Niestety to stwierdzenie wywołało odzew pośród kilkorga anonimowych internautów z krajobrazami zamiast twarzy (i dwóch, albo dwojga z kotami).
Otóż pisarz, który lubi pisać jest grafomanem.
Klawiatura powinna być zbryzganym krwią i potem, znienawidzonym narzędziem tortur!
Dlaczego?
Bo tak ma być!
Dobra literatura powoduje cierpienie. Ogłusza. Pogrąża w otchłani rozpaczy, na dnie czarnego jestestwa. Zatapia w mroku jak góra lodowa Titanica. Poraża jak toster w wannie i wali obuchem jak rym do „majteczki”.
Dla mnie to właśnie to co czuję słysząc (bezwiednie) teksty disco polo.
Ale…
Za Wikipedią: „Jednak grafomania nie musi wiązać się z brakiem predyspozycji pisarskich, może wynikać z rozmijania się z percepcją sztuki i literatury właściwej dla danej epoki.”
No właśnie, a my wchodzimy w epokę naznaczona klatami i mafią. I już nie wiem, czy to źle czy dobrze. Nie mam nic przeciwko klatom, romansom, mafii. Nic. nie piszę tego, nie czytam, ale jak są piszący i czytający to chyba dobrze.
Czytałam, że:
* jeżeli cierpi autor i czytelnik to jest to lektura szkolna,
* jeżeli tylko autor wiekopomne dzieło.
* jeżeli cierpi tylko redaktor, (podobno) wtedy to hit sprzedaży.
Problem w tym, że ja cierpieć nie lubię.
Z góry skazuję się na męki piekielne.
Nie będę lekturą (dzięki Bogu), wiekopomność mnie nie kusi, a redaktorów szanuję.
No cóż. Czysta żywa grafomania.
I NADAL będę pisała z przyjemnością. I liczę na przyjemność czytelników. W końcu śmiech to najpoważniejsza i najbardziej niedoceniana broń na świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz