niedziela, 3 maja 2020

Na progu zła...



LOUISE CANDLISH

NA PROGU ZŁA

Wydawnictwo MUZA


Mam z tą powieścią problem i to duży. 

Nie dlatego, że jest zła, bo nie jest. Jest nawet całkiem dobra, powiem to od razu bo nie ma co tego kryć, ale… 

No dobra, zaczniemy od początku. 

Małżeństwo. Ludzie z problemami, którzy ze sobą o tych problemach nie rozmawiają. To generuje całkiem spore problemy, bo oni naprawdę bardzo starają się wszystko ukryć, zakamuflować, a tym samym (bezwiednie) zepsuć, bo nie jest to małżeństwo a priori skazane na zagładę. 

Jednak mam niejasne wrażenie, że coś takiego gdzieś już czytałam. 

Pojawia się poważny problem, ale nic nadzwyczajnego, choć trzeba przyznać, że książka pokazuje to w sposób ciekawy i szczególny. Potem problemy nawarstwiają się. Nie od razu dochodzi do zdrady, ale jak to często bywa nie zawsze zdrada jest przyczyną kłopotów, a właśnie kłopoty są przyczyną zdrady, bo jakoś trzeba odreagować, nie wiem dlaczego od razu w łóżku (albo w drewnianym domku dla dzieci), ale wiadomo, każdy jest inny. 

Nadal nie opuszcza mnie wrażenie, że to już czytałam. 

Potem coś się dzieje i jest to szok, taki naprawdę gigantyczny, wszystko się rozpada. Małżeństwo też, choć małżeństwo początkowo jakoś trzyma się na włosku, wkrótce jest już tylko „czuwaniem przy gnieździe”, niestety wybucha bomba… Ciekawe jak człowiek by się czuł widząc, że do jego domu wprowadza się obca rodzina... 

Tak, wiem, coś odrobinę chyba podobnego gdzieś czytałam, ale gdzie? 

Książka napisana jest w dość specyficzny sposób (i w tym jest duże podobieństwo ) jako oddzielne strumienie świadomości, raz on, raz ona, raz ktoś jeszcze... Narracja w dużej mierze w czasie teraźniejszym. Dom jako ważny element akcji, i to zakończenie. 

No dobrze. Książkę czyta się świetnie, nie jest wydumana, nie jest przegadana (dodatek „reakcji” internetowych, czy ja wiem? Nie przekonuje mnie, ale też nie jest to coś, co by psuło narrację) 

I tylko ta końcówka. 

„Na progu zła” to opowieść spójna i ciekawa. Zachęcam do jej przeczytania. 

Problem podjęty przez autorkę interesujący i niewydumany, wyjaśnienie niezłe.. 

Podobieństwo do powieści E.G. Scott „Nic o mnie nie wiesz”. Jest duże. (Choć wydaje mi się, że w „Nic o mnie nie wiesz” akcja jest bardziej rozwinięta i skomplikowana) To nie jest właściwie zarzut, to jedynie stwierdzenie, bo przecież nie ma szans, żeby napisać coś całkowicie innego. Która lepsza? 

Każda ma zalety. 

Ciekawe czy i wy mieliście podobne wrażenie?  Cy wam też te książki wydają się aż tab bardzo podobne? Czy może przesadzam?

Polecam obie. Recenzja TUTAJ

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie czytałam "Nic o mnie nie wiesz", ale "Na progu zła" mam już za sobą i szczerze mówiąc podobała mi się, ale nie było to coś, na co liczyłam. Spodziewałam się trochę bardziej dynamicznej akcji.

    OdpowiedzUsuń