wtorek, 12 maja 2020

Masochizm literacki i zamętologia - cześć pierwsza

Masochizm literacki” i „zamętologia stosowana” to dziedziny stosunkowo nowe, dlatego warte opisania. Spróbuję je trochę przybliżyć. To jednak, że o nich nie słyszeliście, nie znaczy, że nigdy się z nimi nie spotkaliście! 

Obie te dziedziny się uzupełniają. 

Wiadomo taki masochista lubi sprawiać sobie przykrość, bo to sprawia mu przyjemność, prawda, że dziwne? To jakby jeść kaktusa w czekoladzie pogryzając żyletkami i doznawać ekstazy kulinarnej. 

Jak to się ma do literatury, skoro już mowa o masochizmie literackim? 

Otóż jest to zadziwiająco częsta przypadłość niektórych czytelników(choć zdecydowanie częściej czytelniczek) polegająca na ciągłym i natrętnym czytaniu książek, które im się nie podobają. 

Pal licho jeżeli taki osobnik przeczyta jedną, tu może zadziałać przypadek, a niektórzy nauczeni są, że nie wolno im wstać od stołu, dopóki talerz nie będzie pusty przełożyli to na czytelnictwo i nie zostawią książki niedoczytanej do końca, żeby nie wiem co, nawet gdyby była potwornie nudna (albo okropna, a to nie to samo przecież). 

To jeszcze dałoby się jakoś wytłumaczyć szeregiem traum z dzieciństwa, są jednak tacy, którzy celowo i z premedytacją czytają książki, o których wiedzą, że im się one nie spodobają. 

Ekstaza z tym związana bliska jest orgazmu i bywa bardzo głośna. 

Wybierają sobie autora, którego książek nienawidzą i czytają go namiętnie, do ostatniej literki, albo nienawidzą autora personalnie z jakichś powodów więc postanawiają, że jego książki (żeby nie wiem jak świetne były) będą okropne. 

Ponieważ jednak czytelnictwo to zajęcie ciche, spokojne, wręcz intymne, a taki masochista swoimi doznaniami dzielić się MUSI, toteż po przeczytaniu (często też przed, albo zamiast) dzieli się swoimi bolesnymi doświadczeniami z innymi. 

Zdarza się, że pisze do autora prywatne zawiadomienia o tym, że jego książki do niczego się nie nadają, ale to jest mało spektakularne. To nic nie daje. 

Taki autor nie szanuje czytelnika i często nawet nie odpisze! Jeszcze gorzej jak odpisze, ale nie da się sprowokować!

Ja sama dostałam taki tekst: 

Tak durnej książki jeszcze w życiu nie czytałam!” 

To proszę ją wyrzucić, będzie z głowy” - odpisałam. 

Obraziłam chyba czytelniczkę bo w odpowiedzi dostałam kilka niecenzuralnych słów, no i że chamka jestem się dowiedziałam, co wcale mnie nie zdziwiło. Wszak jestem. 

Jednak takie konwersacje są mało zabawne, mało efektywne i w dziedzinie zamętologii uznawane za nieskuteczne. Co to za sianie zamętu przy udziale zaledwie dwóch osób?! 

Zamęt ma być, duży, głośny i opiniotwórczy! (To ostatnie jest najważniejsze, przecież trzeba coś zrobić, żeby dopiec). 

Czytelnik masochista wchodzi więc na grupy czytelnicze, jego wypowiedzi są pozornie zwyczajne, ale łatwo je rozpoznać. 

Książki tego autora mnie nudzą, a czytałam wszystkie i wszystkie tak samo głupie” 

To najdurniejsza książka na świecie, już szesnasta tej autorki, umęczyłam się strasznie, powinni zakazać jej pisać”. 

I czeka na reakcję. 

Kiedy wywiąże się kulturalna dyskusja, masochista nie jest zadowolony, nie może więc do żadnej kulturalnej wymiany zdań dopuścić. 

Dlatego wszystko to okrasza zdaniami typu „mam prawo do własnego zdania”, „nie zamkniecie mi ust”, „cenzura” oraz dla efektu obraża kilka osób przytykami w stylu „kretyn”, „dupek”, „cham i bydlak”, oraz „jak można pisać książki, kiedy ma się taki nos?!”. 

I to jest właśnie postawa prawidłowo masochistyczna. 

Piątka z plusem z zamętologii gwarantowana. Jednak zamętologia czytelnicza, to dziedzina, która dopiero się rozwija i jest tu jeszcze wiele do zrobienia. Zamknięcie w domach trochę jej pomaga, ale jest tu jeszcze mnóstwo nieodkrytych mozliwości, jak choćby „nie czytajcie tego autora on propaguje się 5G, jego książki świecą w nocy, i nasączone są szczepionkami od Gatesa”. 

Prawda, że cudne?

18 komentarzy:

  1. Hmm, faktycznie ciężki przypadek. Owszem ja też nie raz męczyłam książkę do ostatnie strony, bo ja zawsze mam nadzieję, że może koniec mnie zaskoczy lub zachwyci. Jeśli tak nie jest.. wtedy czuję się zawiedziona. I czasem daję autorowi drugą szansę, no bo może akurat ta jedna była zła. Jednak jeśli stwierdzę, że i drugą męczę to odpuszczam i się już nie morduję. Bo co może być przyjemnego w męczeniu książki, która nam się nie podoba ? Dziwne przypadki... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tu chodzi o ludzi, którzy specjalnie "czytają" takie książki, wiedząc, że nie spodobają się im tylko po to, żeby móc potem poznęcać się nad autorem.

      Usuń
  2. coś cuzję że w tym wszystkim też jest swego rodzaju hejt. Ja jak mi się coś nie podoba nie czytam i tyle. Nie rozumiem jak można czytać specialnie by mieć powódaby komuś dokuczyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjęłaś mi to z ust, taka "prawie uprawniona" forma hejtu, do której właściwie nie bardzo można się przyczepić, bo przecież czytelnik naprawdę ma PRAWO czytać co chce, czytać ile razy chce i wyrażać swoją opinię (o dziele) nie o autorze.

      Usuń
  3. O kurcze, to ja nie znam nikogo, kto specjalnie czyta coś, co jemu się nie podoba! No za wyjątkiem krytyków, którzy z obowiązku muszą choćby przekartkować...
    No i jeszcze tych, którzy ,męczą' książkę, bo spodziewają się, że jednak coś w niej znajdą dla siebie. Dawanie szansy autorowi, to nie masochizm, tylko dobre podejście. Często jest tak, że jedna powieść jest świetna, druga taka sobie, a kolejna do niczego...Nie zapętlałabym się w takich negatywnych ocenach Iwono!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawanie szansy jest o.k, ale po raz szesnasty? Po raz szesnasty bym nie dała, ale mnie tu bardziej chodzi o to, że ludzie specjalnie czytają coś żeby to wyśmiewać (słynny już hejt na Michalak czy Lipińską). Wiem, że coś jest nie dla mnie, wiem, że nie zmienię zdania, czytam, a potem głośno się skarzę... Tylko o to mi chodzi.

      Usuń
  4. A nie jest tak, ze hejtują, a wcale nie czytają? Dziwi mnie, aby specjalnie się męczyć. W imię czego? Nie szkoda czasu? Świetny tekst jak zawsze ☺️

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie czytam jak mi sie wybrana książka nie podoba., mimo tego że ma super opinie Nie odkładam jej tak po dziesięciu stronach, daje jeszcze szansę ale długo to nie trwa... Po co czas marnować na coś co mi się nie podoba...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie kojarzy się to z hejtem, jakiego od czasu do czasu doświadczam na swoim fanpage. Co charakterystyczne i chyba łączące "Twoich i moich" to fakt, że osobnik taki nie ujawnia się pozytywnie. Nie kojarzę zupełnie delikwenta z lajków czy komentarzy, ale co jakiś czas czytam, że wrzucam durne rzeczy i męczę czytelników; ze ogólnie niby fajnie jest, ale to, tamto i siamto jest generalnie beznadziejne; że moich czytelników nie interesuje owamto, a tamto jest infantylne. Zdarzyło mi się zapytać wprost po kiego grzyba ten biedny umęczony człowiek wchodzi do mnie i męczy się dalej? Hmm...odpowiedzi sensownej nie uzyskałam, ale myślę, że to także jakiś masochistyczny przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny tekst i chyba wiem o czym mówisz. To tak jakby wchodzić na czyjś profil na FB scrollować go i szukać gdzie by tu uszczypnąć. Taka zawiść, z domieszką lekkiej zazdrości, że komuś się udało nawet przynudzać bądź wkurzyć. To często idzie w parze. Ja znam osobiście pochłaniacza książek tylko po to by się do czegoś przyczepić i móc podyskutować. Pozostaje mi tylko przewracać oczami.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie zgodzę się z twierdzeniem, że zamętologia stosowana, to młoda dziedzina. Wprost przeciwnie, uważam, że towarzyszy ona człowiekowi odkąd się pojawił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale teraz ma takie "cudne" pole do popisu w postaci internetu :)

      Usuń
  9. O matulu... Znam takich, co jak zaczęli, skończyć muszą, ale żaden z tych masochistów nie pisze takich "opinii"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet, skończył, nie podobała sie, napisał, to prawidłowa sprawa, ma prawo i w sumie to jest o.k, jeżeli powtarza to samo po raz drugi -jeszcze ujdzie, ale po raz piaty, czy szesnasty?

      Usuń
  10. Takie działanie to jest po prostu zamierzony hejt, sztucznie stworzony powód, aby kogoś mieszać z błotem.

    Jeśli czytam jakąś książkę, a nie do końca mi pasuje, to czytam do końca, bo może jeszcze się zaskoczę. Daję szansę nawet kilkakrotnie, bo różnie z tym pisaniem bywa, ale nie piszę takich opinii, by tylko komuś dogryźć. To jest już moja własna sprawa. Tak mam np. z Kingiem są książki, które są naprawdę świetne, a są takie, które zupełnie mi nie podeszły i tych też trochę jest. Więc dlaczego mam nie próbować kolejnej? Przecież nie wiem czy się spodoba, czy nie. Ale nie jestem masochistą. Jeśli cały internet trąbi, że jakaś książka to g... to nie czytam jej. I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  11. A w temacie zamentologii: dlaczego koleżanka publikuje wpisy przed piątą rano?
    Wiem, jesteś wampirem!
    Wydało się!
    I co mi zrobisz? Mam prawo do własnego zdania!
    Ps. Nieustająco uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Obce są mi te uczucia i odczucia :) moje życiowe motto brzmi "nie będę się ogrzeszać" i w myśl tego-niego, tego motta, nie meczę się jak nie muszę :) a nawet jak uważam że cos muszę, to męczyć się nie zamierzam :) dotyczy to wszystkich aspektów mojego życia :) a to o czym piszesz jest zwykłym - "żal d... ściska", trolle jak nic :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Bezsprzecznie kojarzy mi się to z hejtem i jakąś "ustawką". Wiele się słyszy, że ludzie dostają zlecenia na wystawianie negatywnych opinii, komentarzy, ocen - notabene za niemałą kasę! Ja uważam, że to niestety strasznie w dzisiejszych czasach 😞 przyznam szczerze, że ja nigdy nie daje szansy książce, która mnie nie "porwie" do połowy... Jak pierwsza połowa jest moim zdaniem słaba, to cudów nie ma - druga lepsza nie będzie. Prawdziwy masomasochizm jak czyta się 16 raz beznadziejną książkę 😟
    Niestety staszliwy troll...

    OdpowiedzUsuń