Dostałam aniołka. Miał być „świąteczny”, ale Poczta Polska zdecydowała inaczej, więc został mianowany aniołkiem „noworocznym”, nigdzie nie jest powiedziane, że aniołki nie mogą być „noworoczne”, a ten jak tylko rozgościł się na choince zaczął całkiem dobrze się sprawować. Poważnie, natychmiast dostałam „weny” twórczej, co u mnie dziwne, rzuciłam się w wir pisania, i odkąd aniołek szaleje na choince „szaleję” i ja. I to jest przyjemne szaleństwo przekute już na 52 000 znaków. (kto wie o co chodzi...)
Wydałam dwie książki, obie niespodziewanie. Jedną, na której wydanie straciłam wszelkie nadzieje, drugą praktycznie z marszu…
Przetłumaczyłam dwie powieści – mam nadzieję, że wkrótce je przeczytacie bo są świetne.
Napisałam jedną książkę… (jest już u wydawcy – czekam na wieści) i zaczęłam kolejną (to akurat zasługa aniołka).
Mam nowego wydawcę, to wydawnictwo DRAGON i jak dotąd wspaniale mi się z tym wydawcą pracuje. Wszystko wskazuje na to, że nadal będzie dobrze, a nawet CUDNIE.
Dostałam pieniążki za wypożyczenia - „a jednak mnie czytają” - trawestując Galileusza.
Jako, że inaczej się nie dało przeżyłam ten rok w gąszczu Facebooka. Było hm… dziwnie. Przedzierałam się przez zwały hejtu (dzięki Bogu nie osobistego tym razem, ale to się zawsze może zmienić niestety), kroczyłam przez pola minowe zwolenników płaskiej ziemi, raz czy dwa oberwałam odłamkiem horyzontu, ale się podniosłam, zostałam wielokrotnie zaatakowana łańcuszkami (odchody to przy nich czyste złoto), dostałam po głowie teoriami spiskowymi o jakich nie śniło się nawet szympansom.
Doznałam nieprzyjemnego ciągu olśnień na temat wiedzy niektórych osób z zakresu biologi, fizjologii, szczepionek i medycznego zastosowania wizualizacji afektywnej (co to jest???). Nie oślepłam tylko dlatego, że od ciemnoty trudno.
Ktoś wbił mi nóż w (przyjazne) plecy. Z nożem w plecach trudno się żyje, ale rana już prawie się zagoiła.
Przeszłam przez tłumy, które uległy facebookowej zombifikacji, ale znalazłam też wiele iskierek cudnego światła ludzi mądrych, przyjaznych i wartościowych, którzy jeszcze (i oby jak najdłużej) tu są. NIE ODCHODŹCIE błagam… Bo to miejsce was potrzebuje!
Poznałam ciekawych autorów i kilka osób (ważnych dla mnie internetowo) w REALU, co przy moim układzie życiowym jest cudem! Wielu jeszcze pragnę poznać i liczę, że to przede mną. Poznałam ciekawych blogerów i kilka interesujących miejsc w sieci. Takich bez polityki i bez chamstwa.
Ogarnęłam odrobinę INSTAGRAM, ale tylko odrobinę.
Wiele rzeczy mi się nie udało. Nie pokochałam Martyniuka, nie „zdziczałam”, nie nauczyłam się trollować bliźnich, choć wielu służyło mi (swoim) „przykładem”.
Pośmiałam się na blogu, najczęściej z siebie samej, ale to w sumie najzdrowsze.
I tyle, wszystkiego dobrego wam (i sobie) życzę w Nowym Roku!
Fajny post 'podsumowujący' :)
OdpowiedzUsuńUdanego i cudownego Nowego Roku :)
dziękuję, wzajemnie. Ja też podczytuję :) u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńOby aniołek przyniósł weny na wiele wiele pozycji.
OdpowiedzUsuńPS. Prosze go nie chować do kartonu po świętach, pliiiiis😉
Oczywiście, że nie uduszę biedaka :) Znajdę dla niego odpowiednie miejsce :)
UsuńTak, ten Aniołek "Twórczy" powinien znaleźć jakieś dobre miejsce na stałe w domu. Na nowy rok życzę jak najwięcej weny (czytelnicy mocno spragnieni-wiem co piszę), zdrowia i miliona powodów do uśmiechu i jak najwięcej życzliwości ludzkiej wokół.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ta życzliwość to naprawdę nieoceniona rzecz! Bez weny da się żyć, bez uśmiechu też, ale bez życzliwości trudno!
Usuń