środa, 25 grudnia 2019

Gertruda. Hermann Hesse.

 HERMANN HESSE

GERTRUDA

Wydawnictwo Media Rodzina


Hermann Hesse. Nastolatką będąc zaczytywałam się w „Wilku stepowym” i „Grze szklanych paciorków”. Czy zrozumiałam te powieści? W jakiś sposób na pewno tak. Nastoletnim sercem pochłonęłam je i w nich utonęłam. Jak odebrałabym je teraz? Nie sprawdzałam, ale sadze, że inaczej. Gertrudy nie czytałam jako nastolatka, a trafiłam na nią dopiero teraz. 

Pierwsze wrażenie to to, że jest to opowieść o miłości, która w żadnym wypadku nie jest romansem. 

Może się to wydawać dziwne, ale tak właśnie jest może zresztą dlatego, że miłość nie zawsze znaczy to samo, nawet jeżeli chodzi o miłość między kobietą, a mężczyzną. 

Główny bohater i narrator zarazem jest kimś początkującym, dobrze zapowiadającym się kompozytorem i zarazem kaleką. Jego kalectwo jest widoczne, ale nie definiuje bohatera. Jest wynikiem jednej chwili niefrasobliwości i czegoś, co w tamtej chwili jawiło się miłością, jednak niesie pewne ograniczenia. 

Bohater zostaje nim naznaczony i zaczyna w zupełnie inny sposób podchodzić do życia. Przeżywa też rozterki kogoś, kto być może pozostanie samotny do końca życia. Z drugiej strony rozwija się twórczo. Jego ograniczenia sprawiają, że „zwalnia”, „pozostaje z tyłu” i dzięki temu zagłębia się w piękno świata, w jego wszelkie cuda i cudowności. Kalectwo paradoksalnie daje mu szanse, inne, być może wyższe aspiracje, pozwala na przemyślenia. Na coś w rodzaju samopoznania. 

I wtedy pojawia się Gertruda. I miłość. 

Los bywa okrutny i całe ziemskie istnienie człowieka także, ale człowiek może wytworzyć w sobie to coś, co pozwala kochać (i nie chodzi tu o miłość wzajemną) odczuwać przyjaźń, tworzyć. 

Główny bohater w swoich przemyśleniach odnosi się także do poglądów teozoficznych, do sensu istnienia i do sensu sztuki jako takiej. 

Jego kalectwo, a więc niesprawna po wypadku noga i śmiertelna rana nogi ojca bohatera to jakby dwa stany tego samego istnienia. Dwa życiowe wybory. Każdy inny, a dotyczący jakby tego samego. Miłości, altruizmu, powinności wobec innych i ogólnie sensu życia. 

Gertruda to powieść zupełnie inna niż te, które zdarza nam się czytać ostatnio. To co w niej jest najważniejsze to nie akcja, czy jakiekolwiek wydarzenia, ale język, jego piękno na poziomie słowa, jego wirtuozerskie zdania i ponadczasowy przekaz. 

To powolne piękno wielkiej spokojnej rzeki, a nie szaleństwa rwącego strumienia. To opisy, refleksje, przemyślenia, które w literaturze współczesnej gdzieś nam umykają, nikną, ba są wręcz odrzucane, bo czytelnik goni za akcją z szaleństwem w oczach. 

Tę książkę czyta się z niesamowitą przyjemnością odkrywając w niej ukryte okruchy sensu istnienia, odniesienia do muzyki i filozofii. 

Jest to jednak lektura dla czytelnika wyrobionego, który będzie w stanie wyczytać to co jest w niej poza tekstem, ponad formą i w niedopowiedzeniu. 

Z zachwytem polecam dodam też, że Hesse, choć swojej autobiografii nigdy nie napisał, zawarł wiele jej elementów w swoich książkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz