niedziela, 24 marca 2019

Mia i Biały lew - album filmowy


 GILLES DE MAISTRE

 MIA I BIAŁY LEW

MEDIA RODZINA



O książce, a właściwie nawet książeczce, „Mia i biały lew” pisałam już TUTAJ, a teraz mam okazję pokazać wam coś więcej. Ponieważ książka związana jest z filmem i to jak twierdzą wszyscy opartym na faktach, to ważnym elementem wszelkich publikacji z tym filmem związanych są oczywiście zdjęcia. Piękne, filmowe, cudnie zrobione i pokazujące niektóre sceny z filmu. 


Sceny dramatyczne, ale i nieco humorystyczne. Ponieważ nigdy nie byłam w Afryce Południowej, a lwy widziałam jedynie w zoo, z pewnością nie zdaję sobie sprawy z ich siły i z tego jak bardzo mogą być niebezpieczne, nie zastanawiam się wcale jak się w stosunku do nich zachować bo nigdy pewnie nie będę musiała doświadczyć ich bliskości, ale sceny w których dziewczynka przytula najpierw puchate białe kociątko, a potem coraz to większego i większego kota, który wkrótce zmienia się w wielkie kocisko są przecudne. 

Natomiast scena, w której idzie ona przez supermarket z lwem jak z gigantycznym psem przy nodze bawi mnie, ale czy powinna… 

Niech się wypowiedzą ludzie obeznani z tematem, ja tylko powiem, że jest to po prostu bajeczny, choć nie bajkowy obraz przyjaźni pomiędzy dwiema niezwykłymi istotami. 

Zagubioną dziewczynką i lwem. 

To jest przyjaźń, a nie układ na zasadzie tresury i treserskich sztuczek, czy wymagań. To wielka podroż przez zły świat, w którym można stracić i nadzieję i złudzenia. 

I to jest piękne. 

To daje podstawy by wierzyć, że przyszłe pokolenia będą mądrzejsze i mniej nastawione na pieniądz, okrucieństwo i własne interesy. 

Książki, obie, bardzo opowiadają historię tej pięknej przyjaźni, a album dopełnia ją cudnymi filmowymi zdjęciami, choć i książki są w nie zaopatrzone. 

Piękny prezent dla każdego myślącego i wrażliwego dziecka, tak dziewczynki jak i chłopca. 

Cudny obraz świata, dzikiej natury i poświęcenia. 

Nie brakuje tu i konfliktów, złych ludzi, nietrafionych wyborów, ale… To wszystko pokazuje tylko, że można zmienić świat, jeżeli zacznie się od siebie. 

Nie ma tu wróżek, dinozaurów, ani transformersów, a i tak mogę się założyć, że książka pochłonie bez reszty każdego młodego czytelnika, starszych zresztą też.

Ta książka, a właściwie te książki i album mogą ( moim zdaniem mają po temu wszelkie warunki) zachęcić dzieci do czytania, bo są krótkie, lustrowane, lekko napisane i przejrzyste.
Warto!

3 komentarze:

  1. Książki o "Mii..." są chyba jednymi z lepszych dla małych dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam film i jest cudny, więc chętnie zaopatrzę się i w ksiązki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jeszcze przede mną, ale wierzę, że cudny! Zresztą w trakcie tłumaczenia jednej z książek miałam łzy w oczach - tak było to poruszające, a nie jestem płaczliwa!

      Usuń