Dwa dni temu pisałam o „polowaniu na literówki”, ale pewien bardzo ciekawy człowiek przypomniał mi, co jest największą plagą. Otóż są to czytelnicy (choć dziwnie to brzmi), którzy książek nie czytają, ale jak najbardziej je recenzują! Tak! Tacy istnieją i to w nadmiarze.
Dlatego na podobieństwo „friendzone” coraz częściej tworzone są „chłamzone”, a tam książki są tam wpychane z różnych powodów. A to tematyka nie taka, a to autor debil, a to wydawnictwo paskudne, a to vanity…
Dlaczego ludzie, którzy nie czytają (danych, konkretnych) książek, o tych książkach się wypowiadają? Bo po co? Przecież to chłam... A skąd wiadomo? No bo wiadomo!
Są tacy, którzy nie czytają, gdyż inni nie czytają, więc ich zdanie wystarczy za recenzję. Ich recenzje są bardzo wnikliwe, a niekiedy wręcz dociekliwe.
„Nie czytam takiego chłamu” – oświadcza jeden z drugim pod jakąś książką na FB, albo w blogu, choć najczęściej na LC.
Posiadają oni zdolność, którą powinni opatentować. Wiedzę opartą na braku wiedzy. To wygodne i ostatnio często spotykane.
Najczęściej jest to jednak (wcale nie subtelny) atak na autora i nie żeby zaraz bezpodstawny, otóż ten atak jest usprawiedliwiony! „On mnie nie przyjął do znajomych musi być głupi, a jeżeli jest głupi, to znaczy MUSI pisać chłam”.
Są inne oczywiście powody takiego ataku. Autor jest piękną kobietą i nie chce się z recenzentem umówić, autor ma dzieci i pobiera 500+, autor jest wykształcony, a to teraz nie jest dobrze widziane, autor dobrze pisze, a to wkurza, autor nie przyjął z zachwytem sugestii, że ma się odchudzić… takich powodów jest całe mnóstwo.
Inni skazują książki na zachłamowanie z powodu tematyki.
„Ja nie czytam książek fantasy, więc one są chłamem” To samo z romansem, albo erotyką.
Inni nieczytający podpierają się swoimi nieczytającymi znajomymi.
„Skoro Zosia nie czytała i uważa, że to chłam, to ja też mam prawo”.
Są też tacy, którzy nie czytają jakiegoś autora i NIGDY go nie czytali (co poczytują sobie za chwałę), ale i tak wiedzą, że pisze on chłam i nie omieszkują tego ogłaszać, „gdyż mają takie prawo”.
Oczywiście można nie lubić jakiegoś autora, ale nie jest to jednoznaczne z tym, że pisze on chłam. Niestety wielu ludziom się wydaje, że skoro Iksiński im nie pasuje, to musi być debilem… Oni nawet temu Iksińskiemu mówią jak ma pisać, ale że debil się nie słucha, jego strata!
Sama pamiętam taką internetową dyskusje, a której jakiemuś pisarzowi, ktoś zaproponował:
- Panie, napisz pan coś dla ludzi, takie, żeby było fajne, a nie tylko te morderce i morderce.
Na odpowiedź, że przecież autor pisze kryminały rozmówca się obraził.
- No, Sienkiewiczem to pan nie będziesz! - skwitował i jak najbardziej miał rację, autor nie planował zmiany nazwiska, ani tematyki. Niestety taką postawą dostał się do „chłamzone”.
A wy, czy też czasami trafiacie do „chłamzone”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz