środa, 27 listopada 2019

Szepty gwiazd - podszepty sumienia?

ANNA ŁAJKOWSKA

SZEPTY GWIAZD

Wydawnictwo DRAGON

Nie lubię lukru stąd brak u mnie zamiłowania do książek „świątecznych”, których w tym roku wielki wysyp. Co by nie powiedzieć, jeżeli ktoś chce się zasłodzić, to jest czym, ale… 

„Szepty gwiazd” do tego typu książkę nie nalezą, choć autorka umieściła swoją powieść właśnie w okresie świątecznym. To w tym wypadku doskonałe posunięcie, bo jednak ten okres jakoś tak jak szkło powiększające pozwala przyjrzeć się życiu z nieco innej, nie zawsze dobrej strony. 

Wtłoczeni w reklamowe, słodko złote obrazki z jednej strony pragniemy dorównać temu „ideałowi” świąt rodzinnych, z drugiej gdzieś z tyłu głowy wiemy, że się nie da, bo życie po prostu takie nie jest. 

Autorka opisuje życie kilku rodzin, może lepiej powiedzieć par. Od tragicznie śmiertelnego niespełnienia, poprzez oczekiwanie na „długo i szczęśliwie” do niemożliwych do sklejenia okruchów, odłamków uczuć, oczekiwań. To bardzo ludzkie losy, nie ma w nich nic nadprzyrodzonego, czy bohaterskiego. 

Co ciekawe sami bohaterowie książki o tej książce się wypowiadają, co uwiarygadnia ich historie, ale na innej płaszczyźnie, to trochę pokrętne, ale świetnie pomyślane, tak jakby prawda tej powieści istniała gdzieś poza naszym światem w krainie bytów literackich, które są nie całkiem zależne od autora. 

Jakby istniał świat w którym to wszystko nie tylko się mogło zdarzyć, ale zdarzyło naprawdę świat w którym Herkules Poirot idzie do pana Zagłoby na kawę z Tatusiem Muminka i wszyscy razem narzekają na swoich autorów. 

Dla mnie to jest świetne. 

Jak pisałam nie ma tu lukru, ale też autorka nie usiłuje wcisnąć nam świątecznego wyciskacza łez, ta powieść w każdym innym momencie roku też byłaby prawdziwa i wcale nie mniej wyrazista bo święta to tylko pretekst, żeby postawić wszystkich pod tą samą ścianą, ścianą tradycji, zobowiązań, pragnień i niemożności. 

Początkowo wydaje się, że te wszystkie życia i losy są całkowicie odrębne, niezależne od siebie i nie mają żadnego wspólnego mianownika, a jednak powoli widzimy jak splatają się ze sobą, (albo już są splecione, tylko te sploty ukryte są starannie pod zasłoną pozorów) łączą, dzielą, supłają targane emocjami pokazują jakieś prawdy, nie wszystkie jednoznaczne. 

Jest w tej książce ogrom niepokoju (ale nie rozedrgania), niepokoju nie tego dotyczącego, czy wypływającego z samej lektury, ale innego, bardziej osobistego, przenikającego przez tę lekturę do naszego własnego świata. 

Autorka jednak nie obdziera świąt z magii, ale pokazuje ile wysiłku ta magia od nas wymaga, ile nam daje, ale ile też odbiera. 

Przyznam, że początkowo nie miałam ochoty na tę książkę ze względu właśnie na podejrzenie „przecukrzenia”, ale jak już zaczęłam czytać byłam zafascynowana. Poważnie! Bardzo polecam i jestem pewna, że będę do tej książki wracać. 

Poważnie. Dawno nie czytałam czegoś równie dobrego i dobrze napisanego (w tym gatunku) a i na tle innych gatunków też się wyróżnia. Jest naprawdę do wzięcia jak nic!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz