czwartek, 6 czerwca 2019

Oko pustyni - i co dalej?


RICHARD SCHWARTZ

OKO PUSTYNI

INITIUM

„Oko pustyni” to trzeci tom genialnej sagi fantasy zatytułowanej Tajemnica Askiru, cudnie zapoczątkowanej przez „Pierwszy róg” recenzja TUTAJ i Drugi legion, recenzja TUTAJ

Wyraźnie słychać już moje zachwyty, więc pewnie ciekawi jesteście co to w tej książce jest takiego fascynującego. 

Od razu powiem, że książkę tę można czytać bez znajomości poprzednich tomów, ale to jakby jeść lody bakaliowe bez bakalii. Owszem, dobre, ale bakaliowe z bakaliami jednak lepsze, dlatego zachęcam byście sięgnęli i po poprzednie tomy. Zresztą „te bakalie” to fascynująca historia Zakory, ciemnej elfki i jej prób zrozumienia tego jak funkcjonują ludzie, ostrza spójni i ich moc, przedziwna miłość Havalda i Leandry, Janos, który nie był tym za kogo się podawał… 

Tu zresztą wszyscy mają swoje większe i mniejsze tajemnice. 

A te są trudne do rozszyfrowania. 

Zresztą książka i tak zaczyna się od krótkiego podsumowani poprzednich dokonań dziwnej, skleconej naprędce, ale bardzo ze sobą związanej drużyny. 

A dokonań jest wiele. Wędrówka w celu zdobycia sojusznika w walce z potężnym imperium Thalak przysparza jednak drużynie o wiele więcej kłopotów niż można by sobie wyobrażać. Ktoś chce ich złapać, zabić wymordować wszystkich razem i każdego z osobna. 

Nawet ciemna Elfka Zakora nie jest bezpieczna, choć jej wiedza i zdolności medyczne ( bo winogrona się skończyły) ratują wszystkim życie… 

W tym tomie Havald wreszcie spotyka się z uprowadzoną wcześniej Leandrą, która bardziej niż dobrze radzi sobie z wrogami

Havald styka się z proroctwem, które, jak to w proroctwach bywa nie jest całkiem zrozumiałe, ale wygląda na to, że występuje w nim on sam, choć proroctwo jakby nie dotyczy jego. 

To co kocham w tej serii i w tym stylu opowiadania, to logika. Autor wymyśla rzeczy całkowicie nieistniejące, wymyśla bogów, wróżów, morderców i nekromantów, oraz przedziwne stworzenia, a jest we wszystkim LOGICZNY! 

Nie ma tu niepotrzebnej siekaniny na miecze i pokrwawione flaki, choć owszem krew się leje, oj leje… Nie ma ciskania magią i nadprzyrodzonych wybuchów, głupawych napisanych tylko po to, żeby „coś się działo”, albo „żeby dodać magii, siekaniny, czy seksu”. 
Bohaterowie, choć żyją w jakimś „gdzieś”, które przypomina nieco bliskowschodnie średniowiecze są bardzo realni i prawdziwi. 

Nie jest ważne, że obcują z magią, ale kiedy obcują z innymi są naturalni i prawdopodobni, a jeżeli nie mogą być, to jest to przygotowane i opisane tak, że czytelnik to przyjmuje jak fakt, a nie jak jakąś wyssaną z palca bajkę. 

Jest tu trochę lokalnej polityki, ale to bardzo logiczne. Dużo mrocznych tajemnic, artefaktów i… 

Ten tom jest nieco może spokojniejszy od poprzednich, ale ten spokój nie jest tak spokojny jakby się wydawało… 

Przyznam, że książkę pochłonęłam w jedną noc. 

Jest świetna. Kto lubi fantasy będzie zachwycony, kto nie lubi, a natknie się na tę książkę też się zachwyci, bo to misterna opowieść o przyjaźni, miłości, lojalności i powołani. O tym co trzeba, co można, a co należy… 

Przyznam, że byłam ciekawa co wymyśli autor, bo wydawało mi się, że trzeci tom, po dwóch tak dobrych to dla autora wyzwanie, ale wyraźnie Richard Schwartz skrywa jeszcze wiele tajemnic swojej wyobraźni i pewnie niedługo się o tym przekonamy! 


4 komentarze:

  1. To bardzo sympatyczna, przygodowa seria, też z niecierpliwością czekam, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... Autor potrafi namieszać, ale z jaką klasą!

      Usuń
  2. Chyba muszę się zapoznać z tą serią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie, jest świetna, a jeżeli ktoś lubi fantasy - to cud miód i oczywiście MAGIA :)

      Usuń