poniedziałek, 4 lutego 2019

Czy "hejtować każdy może"? TYLKO NIE TO!

Podobno świat nie znosi próżni, a to co się na nim pojawia po prostu MUSIAŁO zaistnieć ( mam wątpliwości co do kataru i kilku innych paskudnych chorób), tak więc hejterstwo podobno powstało jako wentyl bezpieczeństwa, a właściwie dwa: indywidualny i społeczny. 

Indywidualny sprawia, że jak już się wyprztykasz w internecie i dowartościujesz kosztem gorszych od siebie lepszych ludzi to przynajmniej nie stłuczesz żony i nie naubliżasz teściowej. 

Społeczny właściwie to samo, tylko bardziej. 

Bycie trollem to jednak bardzo trudna sprawa, a poziom hejterski wymaga nie tylko wielu wyrzeczeń, ale i wiedzy. Trzeba wiedzieć co i jak hejtować, żeby sobie zrobić przyjemność, a komuś napsuć krwi, a to nie zawsze idzie w parze. 

Niechcący możesz naprawdę napisać coś dobrego i komuś pomóc, a to wstyd! 

I tu jak w każdej dziedzinie obowiązuje specjalizacja. Wiem, nie każdy się do niej stosuje, są hejterzy, którzy odwalają fuszerkę i naprawdę psuja markę temu zawodowi… 

No, tak hejterstwo to jest zawód i można nieźle na nim zarobić, ale trudno się dostać na etatowego hejtera, ale zarobki bywają podobno bajeczne. 

Dlatego część ludzi hejtuje za darmo ( psując rynek) licząc, że ktoś tam, jakiś demon decyzyjny hejterskiego świata napisze do niego z wiadomością: 

„Jesteś świetny w tym co robisz, zatrudniam cię” , a wtedy klękajcie narody! Gińcie świnki skarbonki, nadchodzi czas pogłębiania kieszeni. 

Ale zanim to się stanie trzeba się wiele nauczyć. 

Po pierwsze jeżeli masz jakieś sumienie, przyzwoitość, trochę ogłady, zrezygnuj zanim zaczniesz – nie nadajesz się. Tu trzeba wilków, hien, a nawet hienołaków! 

Po drugie specjalizacja! Owszem można się wprawiać na nieznajomych znajomych z Facebooka, ale trzeba się na coś zdecydować! Inaczej hejtuje się głupie siksy, inaczej madki, inaczej przeciwników politycznych…( tu zalecam ostrożność, bywają mściwi) 

Dobrze jest wprawiać się na jakiejś grupie docelowej. Bo hejt śmieciowy, czyli na wszystkich robi złe wrażenie… Nikt nie potraktuje takiego hejtera poważne… Nie, nie. Tak się nie bawimy. Bawimy się profesjonalnie. 

Wybieramy sobie grupę docelową i poziom ( poziomami można żonglować do woli)! 

Poziom SMAKOSZ – lekki hejt na wagę, ( w stylu: no coś ci się przytyło) ciuchy ( w stylu: patrz, dwadzieścia lat temu też nie wyglądałaś w tym za dobrze), kiepskie zdjęcia ( w stylu: ten aparat na zęby, którym robisz zdjęcia nie ma lampy błyskowej?). 

Poziom ZNAWCA – cięższy hejt na wagę ( ty grubasie… ) na ciuchy ( w szmateksie lepsze sprzedają) na zdjęcia ( ty fotek lepiej nie wstawiaj, bo są kiblogenne) 

Pozom POŻERACZ – wszelki „ciężki hejt” z dodatkiem wycieczek osobistych, który zwyczajnemu internaucie przez klawiaturę nie chce przejść ( dlatego wysilcie wyobraźnię, bo ja nie daję rady) w każdym razie na poziomie POŻERACZ latają komentarze podpadające pod groźby karalne, zniesławienie i pomówienia. 

Dlatego kiedy już się bawimy, to oczywiście z fakeowych kont, bo inaczej to bywa niebezpieczne. 

A oto przykład. 

Jedna taka koleżanka, psiapsółka ukochana zapomniała się przelogować i nawtykała swojej odnoszącej sukcesy literackie koleżance… Oj … Nie było balu… Skończyły się kawki, herbatki i książki z autografami, skończyło się wszytko, tylko wyrok w zawieszeniu nadal trwa. I mąż odszedł, bo trochę się wstydził drugiego oblicza żony. 

Druga taka była tak skuteczna, agresywna i ostra, działała na tylu poziomach, że w końcu dostała upragnioną wiadomość. „Jesteś świetna w tym co robisz, zatrudniamy cię, napisz coś o sobie”. 

I już witała się z gąska, już pogłębiała kieszenie. Napisała. 

Nie dostała odpowiedzi. 

I tak w wieku jedenastu lat straciła złudzenia… 

A my nie traćmy złudzeń, bawmy się dobrze i na poziomie! - Nie koniecznie hejterskim! 

7 komentarzy: