Wczorajsze spotkanie DKK w jednym z
moich liceów, choć szczególnym, w wielu pracowałam, uczyłam się
tylko w jednym, a więc spotkanie odbyło się w moim I LO.
Dyskusyjne kluby książki w każdej formie są super fajne i super
ważne.
Od dawna nie jestem młodzieżą,
opuściłam tę kategorię bez żalu, ( ba nawet wówczas z
zachwytem) co teraz z „lekka” mnie dziwi w stylu „co ja miałam
przeciw temu odrabianiu lekcji?”
ale potrafię docenić świeże
spojrzenie na wszystko, w tym na literaturę, które to ( spojrzenie)
na spotkaniu DKK jest o wiele bardziej swobodne niż na ( wielu –
nie wszystkich) lekcjach języka polskiego.
Wczoraj rozmawialiśmy na temat „Krainy
Chichów” Jonathana Carrolla.
Ciekawa powieść wzbudzająca skrajne
emocje i wiele kontrowersji.
Dla mnie przy pierwszym czytaniu
okropna i niestrawna, przy drugim magiczna i cudowna... Inaczej niż
dla prowadzącej spotkanie Pani Doroty Chrzanowska-Florków, ona
najpierw się zachwyciła, potem jej przeszło... Tak przecież też
bywa!
Czy istnieje miłość od drugiego
wejrzenia? Albo raczej czytania? Moim zdaniem tak!
Do autora lub do książki. U mnie to
drugie, bo inne książki tego autora jakoś mniej mnie zachwyciły,
może czekają „na drugie wejrzenie”, a Sama „Kraina Chichów?
Opowieść o tworzeniu i stwarzaniu o
literackich światach. O Galen, ale czym naprawdę jest Galen?
Miasteczko, które istnieje, ale też jest nie za bardzo takie jak
inne?
Wirtualnym światem pisarza?
Jego chorobą?
Literackim bytem?
Domem dla lalek, który zbudował dla
córki?
I dlaczego jest w nim tak dziwnie? Skąd
ta jego ( autora) i ich wszystkich ( jego literackich bytów) zgoda
na śmierć i równocześnie na zabijanie? Dlaczego wszystko się
miesza? Czy autor uśmiercając w książce bohatera jest zabójcą?
U Carrolla to dość dosłowne pytanie.
Czy można ożywić takie literackie
marzenie? Nie, nie o mordowaniu, o ożywianiu, o urzeczywistnianiu
świata, który istnieje tylko w naszych głowach?
Czy to nie są takie jakby SIMS-y?
Rozmawialiśmy też o światach
wirtualnych, tych, w których każdy, a tym bardziej młodzież
siedzi teraz po uszy, ale może „uszy” nie są tu dobrym
określenie, bo czasami ludzie w tych światach siedzą dosłownie po
serce i duszę nie zauważając, że realny świat też istnieje (
jakkolwiek to brzmi).
„Kraina Chichów” urban fantasy,
czyli zero smoków, ale za to bulteriery i dziwne inne stworzenia,
proces twórczy, twórcze blokady.... Książka została opublikowana
w 1980 roku, a wiec kiedy wirtualna rzeczywistość istniała o wiele
mniej intensywnie ( o ile gdzieś w laboratoriach już istniała)...
Powieść ma też wątek polski podaję
za Wikipedią „Powieść długo nie mogła znaleźć akceptacji
wydawców, ukazała się dopiero dzięki poparciu Stanisława Lema,
którego syna, Tomasza, Carroll uczył w Wiedniu.”
Ja zachęcam i do książki i do dyskusji!
Mnie zachwyciła, ale czytałam dawno. Ciekawe, jakie wrażenia wywołałaby teraz. Zaintrygowałaś mnie, więc chyba sobie ją odświeżę. :)
OdpowiedzUsuńPowiem, że naprawdę mnie dręczy i drażni, a to w książce zaleta .
Usuń