czwartek, 1 lutego 2018

"Dziwny jest ten świat... ale "Kraina Chichów" jeszcze dziwniejsza

 
Wczorajsze spotkanie DKK w jednym z moich liceów, choć szczególnym, w wielu pracowałam, uczyłam się tylko w jednym, a więc spotkanie odbyło się w moim I LO. Dyskusyjne kluby książki w każdej formie są super fajne i super ważne.
Od dawna nie jestem młodzieżą, opuściłam tę kategorię bez żalu, ( ba nawet wówczas z zachwytem) co teraz z „lekka” mnie dziwi w stylu „co ja miałam przeciw temu odrabianiu lekcji?”
ale potrafię docenić świeże spojrzenie na wszystko, w tym na literaturę, które to ( spojrzenie) na spotkaniu DKK jest o wiele bardziej swobodne niż na ( wielu – nie wszystkich) lekcjach języka polskiego.
Wczoraj rozmawialiśmy na temat „Krainy Chichów” Jonathana Carrolla.
Ciekawa powieść wzbudzająca skrajne emocje i wiele kontrowersji.
Dla mnie przy pierwszym czytaniu okropna i niestrawna, przy drugim magiczna i cudowna... Inaczej niż dla prowadzącej spotkanie Pani Doroty Chrzanowska-Florków, ona najpierw się zachwyciła, potem jej przeszło... Tak przecież też bywa!
Czy istnieje miłość od drugiego wejrzenia? Albo raczej czytania? Moim zdaniem tak!
Do autora lub do książki. U mnie to drugie, bo inne książki tego autora jakoś mniej mnie zachwyciły, może czekają „na drugie wejrzenie”, a Sama „Kraina Chichów?
Opowieść o tworzeniu i stwarzaniu o literackich światach. O Galen, ale czym naprawdę jest Galen? Miasteczko, które istnieje, ale też jest nie za bardzo takie jak inne?
Wirtualnym światem pisarza?
Jego chorobą?
Literackim bytem?
Domem dla lalek, który zbudował dla córki?
I dlaczego jest w nim tak dziwnie? Skąd ta jego ( autora) i ich wszystkich ( jego literackich bytów) zgoda na śmierć i równocześnie na zabijanie? Dlaczego wszystko się miesza? Czy autor uśmiercając w książce bohatera jest zabójcą?
U Carrolla to dość dosłowne pytanie.
Czy można ożywić takie literackie marzenie? Nie, nie o mordowaniu, o ożywianiu, o urzeczywistnianiu świata, który istnieje tylko w naszych głowach?

Czy to nie są takie jakby SIMS-y?
Rozmawialiśmy też o światach wirtualnych, tych, w których każdy, a tym bardziej młodzież siedzi teraz po uszy, ale może „uszy” nie są tu dobrym określenie, bo czasami ludzie w tych światach siedzą dosłownie po serce i duszę nie zauważając, że realny świat też istnieje ( jakkolwiek to brzmi).
„Kraina Chichów” urban fantasy, czyli zero smoków, ale za to bulteriery i dziwne inne stworzenia, proces twórczy, twórcze blokady.... Książka została opublikowana w 1980 roku, a wiec kiedy wirtualna rzeczywistość istniała o wiele mniej intensywnie ( o ile gdzieś w laboratoriach już istniała)...
Powieść ma też wątek polski podaję za Wikipedią „Powieść długo nie mogła znaleźć akceptacji wydawców, ukazała się dopiero dzięki poparciu Stanisława Lema, którego syna, Tomasza, Carroll uczył w Wiedniu.”

Ja zachęcam i do książki i do dyskusji!

2 komentarze:

  1. Mnie zachwyciła, ale czytałam dawno. Ciekawe, jakie wrażenia wywołałaby teraz. Zaintrygowałaś mnie, więc chyba sobie ją odświeżę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem, że naprawdę mnie dręczy i drażni, a to w książce zaleta .

      Usuń