poniedziałek, 25 grudnia 2023

O czym (NIE) szumią klawiatury...


Nie czytam za często recenzji swoich książek bo w trzech przypadkach na dziesięć dostaję mini zawału, a puls leci mi na 200, w dwóch kolejnych nie jestem pewna, czy to ta sama książka, którą napisałam, czy może inna pod tym samym tytułem, a w kolejnych trzech chce mi się płakać, więc jako, że masochistką nie jestem, unikam, ale za to czytam recenzje książek znajomych autorów, bo, cóż, od tego się mniej płacze, a człowiek się dużo może nauczyć.

Ostano trafiłam na kilka zarzutów wobec autorów (różnych) i te zarzuty mnie zaszokowały.

- Autorka i to kobieta źle pisze o kobietach, to niegodne!

Really?

Otóż droga czytelniczko złe kobiety też istnieją! Nie wierzysz, to skąd się wzięły wiezienia dla kobiet? Autor ma prawo pisać o złych kobietach. Dobre są nudne.

- Homoseksualista mordercą? To homofobia!

Nie, to równouprawnienie, homoseksualiści mają prawo mordwoać. Jeżeli autor wprowadza do książki kogoś takiego to wie po co i jest to z jakiegoś powodu koniczne.

- Bohaterka jest gruba? To fatshaming!

Nie, to życie, rozejrzyj się po ulicy, książki to nie Instagram, gdzie wszyscy muszą być jednakowo piękni i sfotoshopowani. Gruba bohaterka może też być morderczynią, zapewniam, ale za wolno ucieka.

- Pisanie o prostytutkach jest seksistowskie!

Nie jest! Prostytutki istnieją. W książkach bywają konieczne. Strasznie trudno opisuje się super wyuzdany seks z grzeczną panienką.

Za dużo: seksu, bebechów, przekleństw…

No cóż, jak książka jest erotykiem, to niestety seks musi tam być. Przykro mi ale takie są zasady. Jest jednak całkiem dobre wyjście. Nie czytać erotyków.

Bebechy w kryminałach, a nawet krwawe bebechy są potrzebne czasami dla akcji, no chyba, że autor wymazuje nimi ściany dla wywołania odruchu wymiotnego u czytelnika, ale to rzadkość.

Przekleństwa? Pokazują wiele. Ludzi na ulicy też klną i nikt nie zwraca im uwagi ze strachu, że dostałby ostry łomot. To pewne, zaręczam, a w książkach? Zaraz wielki problem! Jasne bohater nie zareaguje, łomotu brak, frustracja zadowolona, a autor milczy ze strachu przez hejtem.

Ogarnijcie się! Książki to książki! To nie bajki dla dzieci! Choć niektórzy bajkopisarze też potrafili nieźle przesadzić z makabrą.

A przecież to nie wszystko.

Religia? Albo dobrze, albo wcale. Prawda?

Polityka? Nawet nie wspominajmy…

Stereotypy? Nie wolni!

No przecież, zła teściowa to jednak nuuuuuda. Fakt, a dobra? Tez nuda, ale inaczej.

Czego jeszcze poprawność książko-polityczno-czytelnicza zabrania?

2 komentarze:

  1. Ciekawie to ujęłaś i jak zawsze z humorem. Gdybym pisała książki, nie czytałabym recenzji. Ha ha ha!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem trzeba wyrzucić coś z siebie. Dobrze to ujęłaś! W punkt. Na pewno gdybym pisała książki, a kiedyś napisałam jedną i się spaliła (rękopis),nie czytałabym recenzji....W dzisiejszych czasach to wręcz samobójstwo!

    OdpowiedzUsuń