MAŁE LICHO I ANIOŁ Z KAMIENIA
Wydawnictwo WILGA
Dwie książki (dwa tomy) z małym Lichem w tytule to bardzo specyficzna literatura bo, mimo iż powieści skierowane są do młodego (nawet bardzo) czytelnika, to są też doskonałą lekturą dla dorosłych. I to bardzo mądrą lekturą, a jeżeli ktoś pomyśli, że „mądre” znaczy „nudne”, (co czasami w książkach dla dzieci miewa miejsce) to nie tym razem!
Autorka, lub jak ona sama o sobie pisze AŁTORKA umieszcza swoje opowieści w świecie zbudowanym wokół swojej pierwszej powieści "Dożywocie". I tak, o ile „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” (pisałam o tej książce TUTAJ) odnoszą się bezpośrednio do tego właśnie wyżej wzmiankowanego „Dożywocia” i powieści „Siła Niższa”, to „Małe Licho i anioł z kamienia” odnoszą się także i do „Oczu Urocznych”
Wszystkie te powieści czytałam z niemałym (żeby nie powiedzieć wielkim!) zachwytem bo… Powiedzmy sobie prawdę, są inne! Niczego nie powielają, nie kopiują, opowiadają takie historie, że wcale się nie zdziwię jak w końcu ktoś z tych powieści nakręci genialny film (albo filmy) i nie będzie to polska produkcja.
Świat, w którym Marta Kisiel umieściła swoich bohaterów jest na wpół zwyczajny, na wpół magiczny, a do tego bardzo nam bliski bo mocno słowiański, nieco dziwny, to fakt, bo kogo nie zdziwi anioł z alergią na pierze i ospą oraz czort z tyłozgryzem?
Są autorzy, którzy udziwniają swoje postacie dodając im dziwne atrybuty, dwie kolejne głowy, rentgenowskie oczy, czy jakieś inne moce, a tu alergia i tyłozgryz, przyznacie, że genialne?
„Małe Licho i anioł z kamienia” to opowieść o… inności (tak zresztą jak i „Małe licho i tajemnica Niebożątka”) ale o „innej” inności. Tym razem autorka pokazuje jak pozory i „zewnętrzność” oraz stereotypy mogą wpływać na pewne zachowania, które być może wydają się niewinne, ale jednak ranią. O tym, że warto być sobą, choć to nie jest łatwe, o odpowiedzialności i o przyjaźni…
Tylko uwaga! To nie jest moralizatorski bełkot, ale cudna opowieść!
Świat Marty Kisiel jest jak warkocz utkany z różnych rzeczywistości, tej zwykłej, tej lekko nadprzyrodzonej, i tej bardzo, bardzo magicznej. Co dziwne, ale i fascynujące wszystkie funkcjonują obok siebie, mieszają się i splatają, a autorka okrasza je jeszcze wielką poezją i literackimi aluzjami.
To nie jest uproszczony, czarno biały świat z dziecięcych bajek, gdzie brzydkie jest złe, a piękne dobre. Tak prosto to tu nie ma. Tu anioły mają prawo mieć wady, a diabły zalety. Demony, choć wyglądają naprawdę paskudnie mogą być dobre, za to piękno wcale nie jest gwarancją dobroci.
Uwielbiam książki Marty Kisiel za jej nieprzeciętną wyobraźnię, a książki dla dzieci, szczególnie właśnie „Małe Licho i anioł z kamienia” za przesłanie i pokazanie, że powieści dla dzieci nie tylko mają prawo, ale i powinny być wyraziste, wieloznaczne i takie, że przeczytane po latach po raz kolejny nie okażą się przeżytkiem, ale odsłonią kolejne coraz to inne, nowe warstwy dotąd ukryte znaczenia i zachowają piękno opowieści.
Zachęcam i polecam, to powinno być lekturą obowiązkową!
Czasem warto wrócić to takich dziecięcych książek :)
OdpowiedzUsuńWraca się do takich, które zapadły w pamięć, te najlepsze zmieniają się wraz z czytelnikiem i dorastają z nim!
Usuń