poniedziałek, 28 maja 2018

Przedpotopowe myślenie ... o patronatach.



„No i się zaczęło” mogłabym powiedzieć z ciężkim westchnieniem, ale zawsze tak jest, jak czegoś nie ma to się tego chce, a jak to się ma to człowiek czasami ma dosyć, i nie, to nie będzie o seksie, ani o pieniądzach, zresztą w tych dwóch przypadkach, tylko pierwsze stwierdzenie byłoby prawdziwe, bo nie spotkałabym jeszcze kogoś, kto miałby za dużo pieniędzy albo seksu, w każdym razie, nikt się nie przyznaje. 




Chodzi o coś zgoła innego, a mianowicie o patronaty. Te na książkach… No każdy wie o co chodzi. Niedawno na jednym z blogów był doskonały tekst na ten temat, ale nie myślałam, że aż tak szybko zacznie dotyczyć mnie osobiście.


Tak się składa, że wkrótce wydam swoją dziewiątą powieść. Pamiętam czasy, kiedy widząc książki koleżanek z zachwytem wpatrywałam się w przeróżne znaczki z tyłu, na ostatniej stronie okładki i zastanawiałam się z rozmarzeniem: 


- Ależ ona ma cudnie! Tyle patronatów, to przecież wspaniałe!


Potem i ja miałam liczne okazje na moich książkach zobaczyć te cudne znaczki. Loga mniejszych i większych patronów medialnych. Niektórzy patroni byli wprost genialni, oddani i pracowici jak „Kominek”, inni ograniczali się do zrecenzowania książki, jeszcze inni nawet i tego nie robili, ale ja nie o tym...

Dostałam wczoraj wiadomość ciekawej treści. Zadzwoniła do mnie pewna pani. Przedstawiła się taką serią z karabinu maszynowego, że nie byłam w stanie niczego zrozumieć, po czym powiedziała.


- Chcę mieć pani patronat ! - strzeliła prosto z mostu.

Wprawiła mnie w osłupienie. Mój patronat? Czyli ja miałabym komuś patronować, to znaczy nie ja, a mój blog, albo zaledwie „blożek”? Bezsens… Przecież ja nawet nie umiem, nie dałabym rady...


- Kiedy ja nie biorę patronatów – odpowiedziałam grzecznie i stanowczo.

- No ja wiem, w pani czasach chyba się tego nie robiło, ale to dobra rzecz…

„W moich czasach?”, pomacałam się po cyckach, bo jako pierwsze trafiły mi pod rękę i uczciwie zapytałam sama siebie, kiedy ja umarłam? Fakt ostatnio jakaś blada byłam, ale wszystko raczej mam na swoim miejscu i to wszystko włącznie z głową siedzi przed komputerem…

- To znaczy? - zapytałam oszołomiona.

- Oj, znaczy, co znaczy! W sensie, no wieku, rozumie pani… Przecież patronaty to taka nowinka, a pani to chyba po sześćdziesiątce jak moja babcia.


No tak, powinnam się była zorientować. Przecież. Po sześćdziesiątce ludzie obowiązkowo tracą mózg, wyparowuje im wykształcenie, a inteligencja idzie się powiesić. Zrozumiałam, że dziewczyna pewnie nastoletnia...

- Ale o bloga chodzi?


- A gdzież tam. Jak o bloga? O pani bloga? Nie…. Słaby, grafika za przeproszeniem do de… zasięg marniutki, nikt by pani patronatu nie chciał. O książkę mi chodzi, te co pani podobno będzie wydawać. Wzięłabym patronat.. No. To jak?

- Musiałabym się zastanowić.

- Po co? Szkoda pani kawałka okładki? Przecież pani nie ubędzie!

Zdezorientowana nie wiem co odpowiedzieć.

- Ale pani musiałaby najpierw przeczytać książkę, sprawdzić czy się pani podoba.

- Nie, wcale nie musowo. Po co? - odparła dziewczyna mocno zdziwiona, ba nawet jakby oburzona.

- Myślałam, że prowadzi pani blog książkowy?

- Ja nie czytam książek, mam blog polecajkowy. To całkowita nowość.

- A recenzję jak pani napisze? - dobiłam ją pytaniem, choć nie celowo. Po prostu myślałam, że tak wygląda norma.

- Nie, to tak nie działa! - wyjaśnia łaskawie - To zupełnie przedpotopowe myślenie! Ja daję swoje logo na pani książkę i ludzie to kupują, bo mnie znają i kochają, a pani raz czy dwa podziękuje mi pod postem i będzie w porządku. 

- To ja już teraz dziękuję – odpowiedziałam rozłączając się. Szlag, nie spytałam nawet dziewczyny skąd ma mój numer, a mogłam ja postraszyć RODO.

Od teraz jak usłyszę słowo „patronat” zacznę gryźć!

13 komentarzy:

  1. Zaniemówiłam... Co za tupet i chamstwo! Brak słów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to tylko spora dawka młodości i pewności siebie połączona z brakiem samokrytyki... Myślę, że ona nie chciała nikogo obrażać :)

      Usuń
  2. No masz...z takim czymś sue nowinkiowym jeszcze nie spotkałam. 😮 blog polecajkowy o książkach?! Cóż to za ustrojstwo? I jak taki ktoś może polecać książki? Przecież ich nie czyta.
    Oesu... ja chyba za stara jestem już. Przedpotopowa. Zagrzybiała.
    Wszak...czytam książki nim napisze recenzję, ba nawet nie pisze polecajek zanim nie przeczytam książki, no i nie biorę patronatów jeśli nie przeczytam książki jako przedczytacz.
    Co za czasy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale... niewielu tak robi! Cytuję "nie biorę patronatów jeśli nie przeczytam książki jako przedczytacz" i o to chodzi! Niestety musisz mieć mózg <3

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja lubię tupeciary, to w kobiecym wydaniu dobry pomysł, ale wymagam mózgu... Bezmózga tupeciara to horror!

      Usuń
  4. Dla mnie to w sumie smutne jest. Książek nie czyta, to skąd wie co poleca? A potem człowiek widzi milion pozytywnych wpisów, a książka okazuje się kiepska aż zęby bolą. Już wiadomo dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba chodzi o "zarabianie", nie o książki :( Zasięgi, polubienia, komenty... tu w ogóle nie chodzi o książki, ale na dżemach nie ma patronatów :P

      Usuń
  5. Aż mnie zmroziło.... Jeszcze się do starych nie zaliczam, ale o takim czymś nie słyszałam. Przecież polecając coś bierze się w pewnym sensie za to odpowiedzialność, to jak można bez przeczytania zawartości? Ja uwielbiam czytać, czasem z braku możliwości słucham audiobooków. Zdarzyło mi się trafić na marną książkę po super recenzji. Myślałam, że może mam inny gust niż polecający. Ale ta osóbka nawet nie miała chyba zamiaru pisać recenzji. Myśli że znaczek polecajkowy wszystko załatwi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale e co? Ja mam po sześćdziesiątce, więc mam prawo spytać? O co chodzi z tym patronatem? Jak to masz dać kawałek okładki? Uwalą Ci reklamę czopków na zatwardzenie na okładce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tylko logo bloga... A co na blogu? No, może i czopki i środki wymiotne? Kto wie na co trafi osoba, która chcąc sprawdzić kto patronuje wejdzie na tego bloga? Dziś to może być nawet dżem, za pół roku podpaski, zawsze jednak jest jeszcze wydawnictwo... to ono decyduje :)

      Usuń
  7. To się Pani trafiła oferta :) Myślę, że tu młodość właścicielki bloga "polecajkowego" jest istotnym czynnikiem... No chyba, że jednak nie mamy do czynienia z nastolatką :O

    OdpowiedzUsuń
  8. Młodzi ludzie są często mądrzejsi niż nam się wydaje, a takie podejście chyba związane jest raczej z inteligencją niż z wiekiem, ale jak to nazwać? Inteligentnie młoda? Młoda inteligencją? A może tylko infantylna?

    OdpowiedzUsuń