poniedziałek, 5 marca 2018

Tak jakby skończyłam...

Właśnie skończyłam książkę, którą męczyłam okropnie długo i wcale nie dlatego, że nie bawiłam się nią dobrze, wręcz przeciwnie – bawiłam się świetnie, tylko życie, to zwykłe i zwykle wkurzające trochę mi dało w kość, ale dziękuję mu za to, że tylko „trochę”, bo w końcu znam jego możliwości.

Mówiąc skończyłam nie mam tym razem na myśli czytanie książki, ale pisanie.
Pisząc myślałam, że z powieścią jest tak jak z kobietą. Musi być zupełnie inna od wszystkich, ale nie za bardzo wydumana i udziwniona, bo w końcu nie należy przesadzać.

Musi być piękna, ale nie przesadnie odpicowana, bo każdy powie, że ma sztuczne cycki... w powieści „cycki” to chyba będzie fabuła.

Nie może być pensjonarska i ckliwa jak panienka w różowych koronkach, ale glany i ćwieki też nie za bardzo się spodobają. 

Krew i wymioty odpadają... ma być grzecznie. Kto lubi krew i wymioty...

Seks w dawkach homeopatycznych proszę bardzo, ale tylko tyle, bo kobietę nazwą puszczadłem, a książkę powieścią erotyczną, a po to nikt nie sięga.
(no, przynajmniej nikt się dp tego nie przyznaje) 

Musi być mądra i inteligentna, no ale... wiadomo, bez przesady, kto lubi mądre kobiety? A mądre książki?

Ma nie być za gruba, ale też nie za chuda... Nie za bardzo młodzieżowa, ale też nie dla ramoli, powinna używać współczesnego języka, ale nie przeklinać, w żadnym razie nie przeklinać i powinna być kobieca...
Książka, no kobieta w sumie też... Ma być lekka łatwa i przyjemna, ale nie daj Boże romantyczna! Fujjj! I nie dla każdego! Wiecie czym to grozi?
I powinna rodzić dzieci. Dzieci są dobre i potrzebne... w książkach też.
I powinna mieć psa. A i wstawić kilka przepisów na dania wegetariańskie, bo przecież o mięsarianach teraz już nikt nie pisze, oni są „be”.
A mojej książce grasuje demon, kot antykoncepcyjny, świrnięta staruszka z folią aluminiową na głowie, sześć kociaków i demoniczny kochanek ( ale tu uprzejmie donoszę, że nie jest jakiś za bardzo wyuzdany - choć rzeczywiście jest demoniczny). Dodatkowym atutem ( powieści, nie kochanka) powinna być podręcznikowo bezpłciowa fabuła. Żadnych łez, wzruszeń, żadnych wielkich wyzwań i ratowania (wszech) świata... Jest co prawda krew, flaki i kaszanka, ale czy to się liczy?
Moja książka pewnie niedługo powędruje do wydawcy... Ciekawe co on powie, a wy, jeżeli mogę prosić TRZYMAJCIE KCIUKI!

9 komentarzy:

  1. Ja trzymam kciuki. Spełnić tyle warunków nie jest łatwo. Powinno to zostać docenione : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ja ich raczej nie spełniam - niestety, ale, nie wszyscy musimy być idealni - książki pewnie też nie :)

      Usuń
  2. Dla samego kota antykoncepcyjnego przeczytam 😁😁😁. Trzymam kciuki za szybką premierę

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie! demoniczny kochanek to jest to;) a kaszanka, jak dla mnie, najlepsza z grilla. Trzymam kciuki i czekam na okładkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się cieszę, że będzie nowa :) Ale jak to zrobiłaś, że mimo kochanka jest bezpłciowo?? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No płciowo ciut jest, ale czy demony mają płeć? Ni i seksualność demonów jest nieco jakby... hmmm... płciowa inaczej?

      Usuń
  5. Musze ja miec, wiec nusi sie udac. Czekam niecierpliwie.😙

    OdpowiedzUsuń