niedziela, 5 marca 2017

Tylko w sercu prawda...

Życie pasterza
James Rebanks
Wyd: ZNAK

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!!!
W sprzedaży od 2017-03-20.

Jesteśmy zakładnikami sukcesu jako jedynego wyznacznika szczęścia i powodzenia pośród ludzi. Nic innego się nie liczy, tylko to jak wyglądamy w oczach innych, tylko ten „wyimaginowany” sukces, najgłupszy, najmniejszy, najbardziej bezsensowny, a jednak konieczny, byśmy patrząc na siebie oczami innych dostrzegli to co jest nam niezbędne. Podziw. Akceptację.
I tylko to jest szczęściem.
Bo kimże jestem jeżeli nie osiągnąłem sukcesu? Kimże jestem jeżeli nawet do niego nie dążę? Sukcesem może być wszystko, białe zęby, piękne ciało, zdolne dzieci, dobry mąż... Pieniadze.
A praca?
Praca przestała być dobrem, prawdą, powołaniem. Zniknął gdzieś tak mocno zakorzeniony w społeczeństwach protestanckich etos ciężkiej pracy, przywiązania do ziemi, do społeczności i do tradycji. Staliśmy się goniącym za sukcesem stadem samotnych ludzi, którzy dbają tylko o siebie i wszystko robią tylko dla siebie. Nic nie mając w sercu a wszystko w kieszeni.
Kraina Jezior to obszar w północno-zachodniej Anglii w hrabstwie Kumbria, jedno z najpopularniejszych obecnie miejsc wypoczynkowych w tym kraju. Paradoksalnie to także miejsce pracy i życia wielu mieszkających tam hodowców owiec.
„Życie Pasterza. Opowieść z Krainy Jezior”, to książka właśnie o tych dzikich wciąż jeszcze, ale pięknych i romantycznych według poety Williama Wordswortha terenach ( z tym romantyzmem autor mocno sarkastycznie polemizuje).
Autor jako hodowca owiec z dziada pradziada od dziecka żył na tym skrawku ziemi, gdzie najważniejszą sprawą zawsze były owce i psy pasterskie, gdzie najpierw karmiło się zwierzęta, potem pracujących, a na końcu dzieci, gdzie chodzenie do szkoły było samym złem i stratą czasu, a coś takiego jak moda nie miało znaczenia, opisuje życie farmera podporządkowane potrzebom ziemi i zwierząt, podporządkowane porom roku i mocno z nimi związane. W swojej opowieści pokazującej pasterskie życie, zwyczaje i magię codzienności. Przywiązanie i miłość. Klęski i kłopoty. Życie, które jest wyborem świadomym, a nie skazaniem. I to w tym tekście wysuwa się na plan pierwszy. Miłość, wybór i powołanie, a cała reszta idzie dopiero potem, a książka jest cudownie piękna. Napisana jakby mgłą, tęsknotą człowieka, który trochę się ucywilizował i widzi co traci, ale zawsze wraca tam gdzie jego serce, człowieka, który nie zgadza się na głupotę turystów, na beztroskę miastowych. Nie szukajcie tu skrajnego ekologizmu, wielkich słów na temat przyrody, czy życia w zgodzie z natura. Ta książka nie szafuje wielkimi słowami, ona mówi po ludzku o sprawach pięknych i prostych, albo trudnych, ale też często pięknych.
Podzielona na pory roku, opowiada historię dzieciaka, który robi wszystko aby oblać egzaminy w szkole bo chce zostać pasterzem, a mimo to idzie na Oksford, ale nadal jest pasterzem, jego dziadka i ojca, którzy prawie nie umieli czytać, a byli po ludzku mądrzy, mówi, o życiu ich żon i przede wszystkim zwierząt... Ukochanych psów, pięknych owiec i cudownie nieobliczalnych gór.
Miłośnikom sir Terrego Pratchetta powiem tylko, że w tej opowieści odnajdziecie całą tę miłość i szacunek do pasterskiego życia, jakie Pratchett zawarł w cyklu o Tyffany Obolałej, choć nie jest to powieść fantasy, nawet „babcia Obolała” tu się pojawia, tyle że jest prawdziwa.


Ja się w tej opowieści zakochałam! Tak cudnie napisanej, nostalgicznie złośliwej i żartobliwie pokrętnej opowieści nie czytałam już dawno. Z całej duszy polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz