środa, 8 lutego 2017

Genialny metareportaż o świecie zza kamer.


Film dokumentalny bywa niesamowicie interesujący i fascynujący, ale jest bardzo niejednorodny. Może być narzędziem propagandy, opisem, albo lustrem świata i to ta ostatnia możliwość wydaje mi się najbardziej ciekawa i nośna, ale do tego trzeba człowieka, który umie schować się za tym światem i pokazać go takim jakim jest w oczach nie widza, ale bohatera.


Tak właśnie odbieram filmy Fidyka. Genialną, a zarazem przerażającą „Defiladę” widziałam jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, a obrazy z tego filmu nadal tkwią pod moimi powiekami, bo tego filmu nie da się zapomnieć. Zresztą innych także nie.


„Świat Andrzeja Fidyka” to dokument o dokumencie, taki „metareportaż” pokazujący od innej strony i za pomocą skrajnie innego środka wyrazu, to co widzimy w jego filmach.


Nie jest to objaśnienie tych filmów bo takowe nie jest po prostu potrzebne, to raczej opis rzeczywistości, która doprowadziła do powstania filmu w takiej, a nie innej formie. Książka ukazuje rozterki reżysera, problemy techniczne wszelkiej maści, kłopoty logistyczne, ale też i zawirowania polityczne, kulturowe, albo po prostu ludzkie dylematy związane z tym, czy innym zdarzeniem, tematem, czy kadrem.


Zawiera także wskazówki, może nie tyle dla przyszłych reżyserów, ale dla ludzi dokumentujących życie innych ludzi i są to uwagi bardzo trafne, najczęściej dotyczące swoistej etyki, kodu postępowania z bohaterem tak aby kamera go nie odczłowieczyła i nie skrzywdziła w wymiarze już tylko czysto ludzkim, żeby kiedy zgasną światła, nie doszło do tragedii.


Reportaże Fidyka to genialne obrazy z których „wyłazi” rzeczywistość i nie będzie to rzeczywistość widza, turysty, czy gapia, ale człowieka żyjącego w danej przestrzeni.


Książka jest podzielona na rozdziały dotyczące, każdy innego dokumentu, począwszy od genialnej „Defilady” poprzez „Diabła w Moskwie”, kóry pokazuje postradziecką seksualność nieporadnie wyzierającą zza kufajek i siermiężnej moralności. Opisuje też festiwal w Rio „Karnawał. Największe party świata” w którym kolorowa bieda i nadzieja zakwitają co roku na kilka dni. Opisuje doświadczenia z pobytu w Japonii ukazując w reportażu „Pocztówka z Japonii” KAROSHI zapracowywanie się na śmierć... Objazdowe kino w Indiach, które jest prawdziwsze niż sama prawda, pracę w Kazachstanie i różnice kulturowe pomiędzy Kazachami, a ludźmi zachodu, afrykański „Taniec Trzcin” z AIDS w tle, Białoruskiego Puszkina i Yodok, obóz koncentracyjny o którym mówią ocealeńcy, a który doprowadza autora do smutnych, ale niestety prawdziwych refleksji na temat przyszłości.

Rejestrując świat obrazem,  Fidyk powstrzymuje się od osobistych komentarzy, w książce nieco mocniej akcentuje siebie i opowiada ten świat nieco inaczej. Reportaż świetny, do połknięcia w jedną noc, ale i do studiowania. Teraz, kiedy w internecie można legalnie obejrzeć niektóre filmy aż kusi, żeby to zrobić jeszcze raz i zrozumieć więcej podpierając się lekturą tego świetnego dokumentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz