Czytelnictwo jest chorobą i nie dajcie
sobie wmówić czegoś innego. To coś jak narkomania i alkoholizm
razem wzięte. Niszczy przyjaźnie, rujnuje budżety domowe i
relacje międzyludzkie.
To choroba niebezpieczna, kosztowna i
wyniszczająca. Iluż to dobrych mężów skazanych zostało na
kolacje z resztek z powodu nagłego ataku choroby? Iluż nie dostało
swojego codziennego piwa z powodu stanu zwanego „zaczytaniem” a
podobnego do całkowitego otępienia powodującego dziwne grymasy na
twarzy i okrzyki w stylu, „ o Boże! Niemożliwe! I co ja teraz
zrobię? Gdzie ja zdobędę drugi tom?
Chory na czytelnictwo unika spotkań
towarzyskich, męczą go piwne grille, plotki go nudzą, chyba, że
dotyczą pisarzy, najczęściej chowa się za książką, unika
rozmów w pociągach i tramwajach. Od współmałżonka wymaga
czytania, bo inaczej nie pójdzie z nim do łóżka. Stosuje
terroryzm gastronomiczny, im lepsza książka tym bardziej przypalone
jajka na miękko, ale brak książki to brak nie tylko jajka na
miękko, ale i śniadania, obiadu i kolacji połączone z „fochem”
w stylu, o Boże, chyba się powieszę, nie mam co czytać!
Chorych wyróżnia zamglony wzrok i
oczy wpatrzone w dal jak u wszelkiej maści narkomanów oraz dziwna
czkawka połączona ze ślinotokiem na widok witryny Matrasa jak u
alkoholików na widok butelki.
Dlaczego to mówię? Żeby was
uświadomić, ja jestem chora. To nie jest jakieś tam widzimisię,
to choroba! Nie wymysł, nie zachłanność, nie moda, nie styl
życia. Choroba i już!
No a dziś zaczął się kiermasz
biblioteczny. Fakt, nie powinnam była tamtędy przechodzić.
Przeceniłam swoje możliwości, myślałam, że trochę popatrzę,
ale jak tu patrzeć na książki w cenie 1 czy 2 złote? Ręce
zaczynają drzeć, serce wali jak oszalałe, oddech staje się
płytki... I co robić?
Tak więc kupiłam to....
Tak, dwie moje własne też. Dlaczego?
To proste, już nie ma ich na rynku, a lubię mieć w zapasie na
jakąś aukcję, na prezent, czasami nawet takie z biblioteki ktoś
zechce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz