niedziela, 6 listopada 2022

Opętanie pisarskie (na podstawie opętania autorskiego Marcina Pe)

Ostano Marcin Pe jeden z moich niezwykle „szalonych” znajomych napisał, że miał sen na temat „opętania autorskiego”, co bardzo mi się spodobało, bo jego sny bywają zachwycające. Nie to co moje. U mnie ostatnio w snach najczęściej gości pewien Władimir i wcale to komfortu tego snu nie poprawia ani mnie ani rodzinie bo budzę się w wrzaskiem.

Dlatego chcąc przywołać sny nieco przyjemniejsze zaczęłam snuć rozważania nad opętaniem.

Zwykłe religijne demony do mnie nie przemawiają, nie lubię horrorów, ale to co u Marcina? Bardzo, bardzo interesujące.

Zaczęłam więc się zastanawiać jak wyglądałby taki opętany autor, i czym byłby opętany.

Pierwszy, opętany samą literaturą jawi mi się tak.

Facet w parku (może być nagi) rzuca dookoła cytatami z ważnych powieści. Mógłby czymś pluć, ale gwoździe odpadają, czereśnie dla pisarza za drogie, klawiatury i laptopy nie przejdą (wszak literatura ma wąskie gardło) dosłownie i w przenośni. Może mógłby pluć myszkami, a jeżeli alkoholik, to białymi, ale komputerowymi.

Może być też opętanie wydawnicze, takie co do ilości książek. Na przykład wydanie 365 książek w roku, jest jeden autor, który się do tego wyczynu nieuchronnie zbliża. 

Jest też opętanie niejako wewnętrzne, dotyczące akcji pisanej przez siebie książki. Wielu pisarzy uważa, że jego bohaterowie robią co chcą, a na wszelkie próby zapanowania nad nimi reagują groźbami.

Biedny autor pytany przez redaktorkę dlaczego napisał to czy tamto wskazuje drżąca ręką na rękopis i krzyczy.

- Oni mi kazali!

Taki pisarz ubiera się na przykład tak jak każe mu jego własna główna bohaterka i nie jest źle, jeżeli nie jest pozbawioną gustu daltonistką, ale nawet to jest lepsze od tego co pewnemu pisarzowi kazała włożyć jego heroina. Była bohaterką z romansu mafijnego, naprawdę nie chcecie wiedzieć ile czasu przesiedział w więzieniu, kiedy jak co rano odwiózł dziecko do szkoły w stroju Adama.

Opętanie weną też nie jest bez znaczenia. Taki autor, najczęściej przyszły, bo tacy już wyrobieni potrafią wenę spacyfikować, (oczywiście po tym jak spacyfikuje ich żona, za pisanie po ścianach), pisze wszędzie i zawsze.

W kibelku sprawa teraz jest prosta bo można pisać w telefonie, albo używać dyktafonu, w restauracji, w biurze, w szafie, w hotelu.

Trzeba być jednak bardzo ostrożnym. Pewien pisarz niechcący zostawił na serwetce w restauracji takie zdanie „Płomieniem pałam do cię ukochana, to się nie skończy do rana”. Podejrzenie o groźbę podpalenia restauracji wcale nie było takie miłe, no ale była jeszcze ta pała… Jedni klasyfikowali to jako groźbę pobicia, inni jako groźbę gwałtu.

Przynajmniej przestał pisać wiersze.

Jest jeszcze opętanie promocją, kosztowne i zgubne. Pewna autorka najpierw kupiła sobie psa, ale to ją za bardzo określało i był zbyt piękny, przyćmiewał ją. Kupiła sobie kota, ale nie chciał pozować do zdjęć, oraz znęcał się nad psem. Kupiła konia, ale mąż nie chciał wpuścić go do kuchni, była tak zrozpaczona, że przestała się promować a zaczęła pisać, okazało się, że ma problemy z ortografią.

To ją bardzo wypromowało, bo wszyscy uważali, że to zabieg celowy.

Zastanawiam się czym ja jestem opętana.

Bo opętania przedmiotem moich koszmarów, Władimirem odmawiam. Chcę spać spokojnie jak człowiek, radioaktywnych snów nie pragnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz