wtorek, 2 lutego 2021

Autocenzura, o czym pisać nie wolno, nie można, nie wypada....


Ostatnio pewna blogerka, czy bloger (naprawdę nie pamiętam) pokazała screen strony pewnej książki (zupełnie mi nieznanej), w której autor opisał scenę bardzo paskudnie brutalną i rozpełzało się po sieci wielkie szukanie winnych w stylu, „jak można”, „co za autor”, „co za zboczeniec”, „wydawnictwo się nie popisało”.

Fragment był wyjęty z kontekstu i nikt nie był w stanie powiedzieć, czy scena w książce miała sens, a więc była konieczna, czy autor wstawił ją, żeby pobawić się krwią i flakami.

A nawet w sumie, jego książka niech się bawi jak chce, ale natychmiast pojawiły się pytania.

Naczelne brzmiało „JAK TAK MOŻNA”?

Przekształciło się szybciutko w „wydawnictwo nie powinno, autor nie może, redaktor powinien”.

I jakby nie patrzeć na dyskusje wyszło z niej, że NIE WOLNO!

Czyli jakoś tak zapachniało cenzurą.

Albo autocenzurą.

Trochę w stylu „ja nie jadam buraczków, zakazuję jadania buraczków!”

I postanowiłam sprawdzić, o czym teraz poprawność polityczna nie pozwala pisać, na zasadzie, albo dobrze, albo wcale z odmianą albo źle, albo wcale.

Czyli w sumie jakby nie patrzeć, WCALE, bo w każdej z poprzednich opcji kogoś się urazi.

AUTORZY powinni więc wystrzegać się wszelkich odniesień politycznych (o tym ostatnio było głośno – według niektórych autor nie ma prawa mieć poglądów, żadnych, politycznych też), Lepiej nie opisywać osób NIEHETERONORMATYWNYCH. Nie należy pisać o CZARNYCH, NISKICH, NIESPRAWNYCH.

Jakby to wyglądało gdyby mordercą okazał się czarny gej na wózku?! Krzyk by się podniósł, że lepiej nie mówić.

To po prostu nieeleganckie.

Źle by było też, gdyby ten czarny gej na wózku okazał się postacią pozytywną… Gej? No bez jaj! (to znaczy w przenośnym sensie oczywiście, nie żebym robiła odniesienie, ale jakby to może skasuje ostatnie zdanie?)

To samo jeżeli chodzi o kobiety. Lepiej ich za bardzo nie tykać, owszem, mogą tańczyć, całować się (z FACETAMI of course) i tam takie inne, ale nie powinny gotować i sprzątać, bo to sztampa, zły przykład i kołtuństwo, nie powinno się też pisać o tych, które spełniają się zawodowo, bo to źle świadczy o ich podejściu do rodziny.

Ze względów społecznych ciąża, porody, w ogóle kwestie macierzyństwa, ostrożnie. Oj ostrożnie!

Co do facetów, to trzeba uważać na seksizm.

O ptakach nie należy pisać w ogóle (tych ze skrzydłami chciałam powiedzieć, bo zaraz ktoś węszy aluzje).

W książce nie należy używać wulgaryzmów (miałam już takie zarzuty ja osobiście, to znaczy moja papuga, książkowa), oraz wyśmiewać … Niczego. No, nie wypada się śmiać z nikogo… I jak tu pisać komedie?

Pomyślałam, że napiszę powieść o serze i wiecie co? Koleżanka natychmiast mnie uświadomiła, że NIE WOLNO.

Myślałam, że chodzi o weganizm, ale nie, tym razem nie.

- Czytelnicy się na ciebie obrażą! Komedia o serze? A ZNASZ POWIEDZENIE ŚMIAĆ SIĘ JAK GŁUPI DO SERA?

- No znam, i co?

- Głupi, rozumiesz? Tylko głupi śmieje się do sera! Wyjdzie, że uważasz czytelników za głupków!

I co teraz?

Trochę ta autocenzura wymuszana przez samozwańczych internetowych cenzorów zaczyna mi ciążyć… I wiecie co jest wyjście, nie chcecie czegoś czytać? Nie czytajcie, ale nie zbawiajcie świata literackiego na własną modłę, bo go wykończycie...

A wy jak na to patrzycie?

18 komentarzy:

  1. Tym razem nie do końca się z Tobą zgodzę. Są ksiażki, które zostały wydane, ale jednak są bardzo szkodliwe dla społeczeństwa i prawdę mówiąc nie powinny ujrzeć światła dziennego. I ta, o której jest mowa w dyskusjach (i o której wspominasz) do takich należy. Tak samo jak książki pewnej pani (bo większość wie, o kogo chodzi) także nie powinny być w ogóle wydane. Cenzura cenzurą, uważam po prostu, że autor powinien się porządnie zastanowić zanim wypuści coś swojego w świat. Ponadto nie każdy czytelnik też ma świadomość, ze fikcja literacka jest fikcją literacką. I są ludzi, którzy próbują wcielić w życie pomysły z przeczytanych ksiażek, a nie wszystkie są dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale to oznacza cenzurę, bo dla jednego to nie powinno zostać wydane, dla innych co innego, przyzwalając na coś takiego dajemy zezwolenie na ingerencję, i teraz jeżeli książki tej pani "nie powinny zostać" wydane, to dlaczego się sprzedały? Dlaczego je sfilmowano? Mamy urządzać życie czytelnikowi, nie dając mu tego czego chce bo "naszym" zdaniem to szkodliwe?

      Usuń
    2. Masz też rację. Cenzura, zabranianie nic nie da, a też nie powinno się tego robić. Bo jak sama mówisz, każdy ma prawo pisać i czytać, co chce.

      Ale są książki, które naprawdę są szkodliwe. Szczególnie teraz, gdy sprawa kobiet i ich prawa do wolnego wyboru są zabierane i to w karygodny sposób. I ta książka wyszła w bardzo nieodpowiednim momencie. I jeśli postanowiono ją opublikować, to powinno się ostrzec, są wątki, elementy brutalne. Bo serio jak ktoś bardziej wrażliwy natknie się na tak straszny opis gwałtu, to może mieć straszne problemy ze sobą.

      Usuń
    3. Wystarczyłoby dopisać "uwaga drastyczne sceny" i to właściwie wszystko, coc o ile znam życie zaraz ktoś by zaczął marudzić, że "co to za drastyczne sceny, on takie dziecku na dobranoc czyta"...

      Usuń
    4. Ale tego ostrzeżenia właśnie nie ma. A na marudzenie to sie nie poradzi.

      Ja sama mam dużą tolerancję na brutalne czy drastyczne sceny, ale jak przeczytałam ten fragment i mnie samej zrobiło się po prostu niedobrze.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą: nie chcecie czegoś czytać, nie czytajcie - proste jak konstrukcja cepa. Zawsze znajdą się ludzie dla których coś będzie nie tak, a cenzura i tak niczego nie zmieni.
    Jak ktoś chce czytać panią X, niech czyta; skoro sprzedało się tyle egzemplarzy to nie sądzę, żeby wydawnictwa rezygnowały z takich autorów, bo wiadomo - kasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nikogo nie zmusza do czytania. I kupowania! Inna sprawa, że nakłady na promocje mogły by być większe na "większe" dzieła, ale...

      Usuń
  3. Zupełnie jestem poza tematem.
    Nie znam pani, nie znam dzieła.
    Wiem tylko, bo mam znajomą pisarkę, że w tej dziedzinie, jak w każdej jest ostra rywalizacja.
    Pewnie, że wiele dzieł nie powinno ujrzeć światła dziennego , bo szkodzi. Z drugiej strony jestem przeciwna cenzurze.
    Czytajmy to co lubimy i co chcemy.
    Irena - Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety niedługo p niczym nie będzie można pisać oblazły może czymś być urażony. Myśle ze ta tendencja zdecydowanie idzie w zła stronę. Czytaj, oglądaj to co lubisz, czegoś nie lubisz to tego nie czytaj, nie komentuj, nie wchodź. Proste. Ktoś innym ma inny gust co ci do tego. Wolność Tomku w swoim domku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Iwona, super to napisałąś. I zgadzam sie generalnie z Tobą. Nie mogę wejść w szczególy bo nie wiem o jakiej książce mowa, ani o jakiej pisarce. Kurcze, ludzie, czytajcie co chcecie i dajcie czytac innym. To tak jak z pismami pornograficznymi - są tacy, co by zakazali, a wiadomo że ich samych ten temat nie dotyczy...Nie podoba Ci się, nie czytaj, nie oglądaj i nie bredź.

    OdpowiedzUsuń
  6. Totalnie nie mam pojęcia o jakiej książce wspominasz. Ja wychodzę z założenia, że nie tematu tabu. Mądry czytelnik znajdzie coś dla siebie, co go zainteresuje i będzie chciał dany temat zgłębić. Nie ma co się gorszyć. Wszystko to ma miejsce w naszym życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie chciałam robić promocji swoim tekstem, a dużo tego już się zrobiło, chciałam tylko napisać o dyskusji...

      Usuń
  7. Ja wychodzę z założenia że jeżeli ja czegoś nie jem to nie zabraniam jeść tego innym Ewentualnie jeżeli innym coś smakuje nie zmuszam się do zjedzenia czegoś co Wiem że nie smakuje mi na pewno. Każdy ma wybór i powinien z niego skorzystać .... cenzura fajna sprawa do pewnych granic. Według mnie nie powinno być cenzury ponieważ każdy z nas Każdy człowiek ma jakąś tam granicę kropka Nie podoba mi się nie oglądam. Nie smakuje mi nie jem. Nie pasjonuje mnie taka literatura nie czytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Totalnie nie wiem o kogo chodzi,bardziej zastanawiam się czy w tych szokujących w słowa książkach gdzie treść szokuje,wbija w fotel lub budzi niesmak bardziej nie chodzi o zabieg marketingowy. Skoro już napisała tą książkę to może lepiej przy okazji zszokować to wtedy wszyscy będą o niej mówić. Efekt osiągnięty,bo książka może być jednym wielkim chłamem ale i tak wszyscy o niej mówią.

    OdpowiedzUsuń
  9. To trochę tak jakby ktoś zabronił nam samodzielnego myślenia i dokonywania wyborów. Nie jestem co prawda w temacie jeśli chodzi o te publikacje, nie mam pojęcia co tam było takie straszne, więc do końca się nie wypowiem, ale według mnie nikt nie powinien dyktować o czym ktoś ma pisać i o czym czytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie strasznie i to strasznie irytuje. Nie lubię tego co się teraz dzieje. Nic nie można, nic ! Każdy się o wszystko uraża i obraża. A ja zostałam wychowana na wierszyku Murzynek Bamno i basta. Nigdy nie było to dla mnie coś obraźliwego a teraz to nie wato się odzywać. Ostatnio zostałam zmieszana z błotem bo napisałam, że teraz to nie można nikomu nic powiedzieć, bo każdy strzela focha

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy pisze, co chce pisać. Moim zdaniem nie ma książek, których nie powinno się wydawać, choć duża część książek na rynku jest nikłej wartości. Cenzura jest po prostu zła. Każdy powinien mieć wybór co chce czytać a czego nie.

    OdpowiedzUsuń