niedziela, 13 października 2019

Małe Licho w wielu odsłonach!

 MARTA KISIEL MAŁECKA

MAŁE LICHO I ANIOŁ Z KAMIENIA

Wydawnictwo WILGA

Dwie książki (dwa tomy) z małym Lichem w tytule to bardzo specyficzna literatura bo, mimo iż powieści skierowane są do młodego (nawet bardzo) czytelnika, to są też doskonałą lekturą dla dorosłych. I to bardzo mądrą lekturą, a jeżeli ktoś pomyśli, że „mądre” znaczy „nudne”, (co czasami w książkach dla dzieci miewa miejsce) to nie tym razem! 

Autorka, lub jak ona sama o sobie pisze AŁTORKA umieszcza swoje opowieści w świecie zbudowanym wokół swojej pierwszej powieści "Dożywocie". I tak, o ile „Małe Licho i tajemnica Niebożątka” (pisałam o tej książce TUTAJ) odnoszą się bezpośrednio do tego właśnie wyżej wzmiankowanego „Dożywocia” i powieści „Siła Niższa”, to „Małe Licho i anioł z kamienia” odnoszą się także i do „Oczu Urocznych” 

Wszystkie te powieści czytałam z niemałym (żeby nie powiedzieć wielkim!) zachwytem bo… Powiedzmy sobie prawdę, są inne! Niczego nie powielają, nie kopiują, opowiadają takie historie, że wcale się nie zdziwię jak w końcu ktoś z tych powieści nakręci genialny film (albo filmy) i nie będzie to polska produkcja. 

Świat, w którym Marta Kisiel umieściła swoich bohaterów jest na wpół zwyczajny, na wpół magiczny, a do tego bardzo nam bliski bo mocno słowiański, nieco dziwny, to fakt, bo kogo nie zdziwi anioł z alergią na pierze i ospą oraz czort z tyłozgryzem? 

Są autorzy, którzy udziwniają swoje postacie dodając im dziwne atrybuty, dwie kolejne głowy, rentgenowskie oczy, czy jakieś inne moce, a tu alergia i tyłozgryz, przyznacie, że genialne? 

„Małe Licho i anioł z kamienia” to opowieść o… inności (tak zresztą jak i „Małe licho i tajemnica Niebożątka”) ale o „innej” inności. Tym razem autorka pokazuje jak pozory i „zewnętrzność” oraz stereotypy mogą wpływać na pewne zachowania, które być może wydają się niewinne, ale jednak ranią. O tym, że warto być sobą, choć to nie jest łatwe, o odpowiedzialności i o przyjaźni… 

Tylko uwaga! To nie jest moralizatorski bełkot, ale cudna opowieść! 

Świat Marty Kisiel jest jak warkocz utkany z różnych rzeczywistości, tej zwykłej, tej lekko nadprzyrodzonej, i tej bardzo, bardzo magicznej. Co dziwne, ale i fascynujące wszystkie funkcjonują obok siebie, mieszają się i splatają, a autorka okrasza je jeszcze wielką poezją i literackimi aluzjami. 

To nie jest uproszczony, czarno biały świat z dziecięcych bajek, gdzie brzydkie jest złe, a piękne dobre. Tak prosto to tu nie ma. Tu anioły mają prawo mieć wady, a diabły zalety. Demony, choć wyglądają naprawdę paskudnie mogą być dobre, za to piękno wcale nie jest gwarancją dobroci. 

Uwielbiam książki Marty Kisiel za jej nieprzeciętną wyobraźnię, a książki dla dzieci, szczególnie właśnie „Małe Licho i anioł z kamienia” za przesłanie i pokazanie, że powieści dla dzieci nie tylko mają prawo, ale i powinny być wyraziste, wieloznaczne i takie, że przeczytane po latach po raz kolejny nie okażą się przeżytkiem, ale odsłonią kolejne coraz to inne, nowe warstwy dotąd ukryte znaczenia i zachowają piękno opowieści. 

Zachęcam i polecam, to powinno być lekturą obowiązkową!

2 komentarze:

  1. Czasem warto wrócić to takich dziecięcych książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wraca się do takich, które zapadły w pamięć, te najlepsze zmieniają się wraz z czytelnikiem i dorastają z nim!

      Usuń