wtorek, 1 października 2019

JEZIORO CISZY - fascynująca groza.

 ANNE BISHOP
JEZIORO CISZY

INITIUM

Jezioro Ciszy” to niezwykła powieść fantasy z wątkiem (i sporym) zacięciem kryminalnym, która jest szóstym już tomem serii INNI. Kim są INNI? To okrutne (czy aby na pewno?), mityczne stworzenia, istoty rządzące na Ziemi. Początek wydaje się dość zwyczajny. Vicki DeVine postać niewątpliwie ludzka, po rozwodzie przenosi się do zrujnowanego ośrodka nad Jeziorem Ciszy. Nie zdaje sobie sprawy, że miejsce to (a właściwie może nie samo miejsce, ale najbliższa okolica) jest opanowane? Zajęte? W każdym razie zasiedlone przez zupełnie nieludzkie (w każdym sensie) istoty. 

Jedną z tych istot jest współlokatorka Vicky Aggie Wrona. Spokój i ciszę odosobnienia mąci znalezienie zwłok człowieka, który został zamordowany w dość niezwykły sposób. 

Ośrodek miał kiedyś służyć nauce współistnienia pomiędzy innymi, a ludźmi, ale to współistnienie to bardzo skomplikowana sprawa, a ponadto ośrodek jest zrujnowany. „Remont Kłębowiska to klucz do przetrwania Sprężynowa”(s.136), ale atmosfera w miasteczku wcale nie jest najlepsza. 

I tu następuje świetne połączenie fantasy i powieści kryminalnej. Nie jest to może całkiem nowatorskie, bo trafiłam na coś podobnego choćby u Jadowskiej, ale tu sprawa wygląda nieco inaczej, z większym naciskiem na „ludzkie” podejście do sprawy i do samego śledztwa. 

To sprawia, że Vicki zostaje postawiona trochę „między młotem a kowadłem”, ale powoli następuje w niej przemiana i ze spokojnej, cichej może nawet wycofanej dziewczyny zmienia się w osobę silną i zdecydowana, choć może nie tyle się przemienia ile wszystko co się dzieje „wyciąga z niej” te cechy charakteru i je uwydatnia. 

Autorka tworzy świat zupełnie inny od tego, który znamy, od początku rzuca nas na głęboką wodę i pozwala wejść w ten świat i, choć nie od razu i wcale nie z łatwością, go zrozumieć. 

A ten świat jest doskonale zaprojektowany, spójny i logiczny, co nieczęsto zdarza się w powieściach fantasy. Bohaterowie też są niezwykli. Wyraziści, niesamowici, dziwni. I nie jest tak, że oba światy żyją (jedynie) obok siebie, że są dla siebie niewidoczne, czy niewidzialne, nie, one się przenikają. Rywalizują ze sobą, współpracują i niszczą nawzajem. I jest tam całe mnóstwo przeróżnych istot. Żywioły takie jak Ogień, Woda, czy jej kuzynka Zima zantropomorfizowane i umiejące się porozumiewać z ludźmi… Zwierzęta, wielkie tak, że są w stanie bez problemu podnieść z złamać dorosłego człowieka. Intuici (nie mylić z Inuitami) albo Sanguinati – jak sama nazwa wskazuje bardzo interesujący się krwią. 

„Nie cały miesiąc temu odkryłam, że moja lokatorka należy do Wroniej Straży, a za pracowników mam Panterę i Niedźwiedzia. Teraz zadawałam się z Panią Jeziora i z Ogniem – i zachowywałam się tak jakbym doskonale znała inne Żywioły takie jak Woda i Ziemia, i akceptowała fakt, że interesują się Kłębowiskiem”(s.367) 

Ta książka to bajka, okrutna, piękna, romantyczna bajka. Genialne połączenie gatunków napisane lekko i przejrzyście, tak, że mimo pewnych początkowych kłopotów z odnalezieniem się w Uniwersum tej powieści (to moje pierwsze spotkanie z autorką)  zostałam wciągnięta w wir akcji koncertowo.  Wszystko jest tu dokładnie takie jak trzeba. Z jednej strony mamy powieść fantasy, z drugiej kryminał, a gdzieś spod tego przebija ciekawa powieść romantyczno obyczajowa. 

Naprawdę nie trzeba więcej. Książka spodobała mi się ogromnie, a okładka po prostu fascynująca! 

3 komentarze: