CZARCIE SŁOWA
INITIUM
Po przeczytaniu pierwszej powieści Grzegorza Wielgusa, „Pęknięta korona”, która bardzo mi się podobała, dowiedziałam się, (czego nie zauważyłam czytając książkę), że powieść w niektórych miejscach nie całkowicie jest zgodna z historią, ale raczej nie chodziło tu o fakty, czy zdarzenia, a raczej o tło, czyli o historie kultury materialnej oraz o stylizację językową.
Tak więc kiedy czytałam „Czarcie słowa” specjalnie zwracałam uwagę na takie możliwe „nieścisłości” i… oczywiście ich nie znalazłam, nie znaczy to, że ich nie ma, a jedynie, że ja ich nie widzę. To dość logiczne, nie mam potrzebnej do tego wiedzy, tak samo jak połowa, albo nawet trzy czwarte czytelników i wcale mi to nie przeszkadza.
Co to zmienia? Nic, po prostu czytając tę książkę czytałam ją jak powieść i inspirację, a nie jako źródło wiedzy, choć dotyczy ona wydarzeń, które naprawdę miały miejsce.
Austria XIII wiek, Rudolf Habsburg po zakończeniu wojny o koronę Królestwa Niemiec każe zorganizować turniej rycerski, ale taki turniej z udziałem wielkiej liczby rycerzy z różnych krajów i sprzyjających różnym, tym mniejszym i tym większym władcom może być wielce niebezpieczny bo może stać się zarzewiem konfliktu zbrojnego, albo dać okazję do usunięcia tego, czy innego rywala.
Dodatkowo w okolicy pojawiają się „rycerze rozbójnicy” - uzbrojone bandy rycerzy, (którzy z rabunku uczynili sobie intratny zawód) napadające na kupców i podróżnych. Takie bandy były w tamtym okresie plagą ( autor używa tu nazwy „raubritter”, ale ta nazwa pojawiła się w użyciu dopiero w XVIII wieku - ha, poszukałam znalazłam, niewiele to zmieniło!)
Nie mniejszą zagadką są dziwne litery pojawiające się na pniach drzew ( choć nie tylko) i jakiś stwór - duch, człowiek, czy„ożywieniec”, który je na nich zostawia. Ludzie są niepiśmienni, a litery kojarzą się z demonem słów - Titivillusem.
Słowa zwłaszcza te zapisane zawsze budziły lęk, te zapisane przez demona - przerażenie.
Z jednej strony mamy więc aferę polityczną i mocno sensacyjną choć w średniowiecznym klimacie, z drugiej polowanie na istotę magiczna i bardzo niebezpieczną.
Czy te dwie sprawy się łączą?
Powieść jest świetnie mroczna, odrobinę „przaśna”, czasami magicznie tajemnicza i momentami zabawna. Autor powoli odkrywa spiski i tajemnice, powoli pokazuje znaczenie różnych zdarzeń niejednokrotnie okrutnych, wszak to jednak średniowiecze i cena życia ludzkiego jest niewielka, a krwawe potyczki, bitwy i bijatyki są na porządku dziennym.
Reasumując powieść podobała mi się bardzo.
Polecam tym, którzy lubią mroczne klimaty, rycerskie turnieje i spiski osadzone w realiach historycznych i średniowieczny folklor.
A Jaksa i Lambert oraz brat Gotfryd naprawdę potrafią być i ciekawi i zabawni i odważni.
Kiedy potrzebuję zagłębić się w historię, szukam wydawnictw popularnonaukowych. Tym razem na pewno wystarczy mi powieść nieperfekcyjna. Dziękuję za ciekawą propozycję i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńWychodzę z tego samego założenia!
UsuńLucia właśnie mi podrzuciła link. Recenzja bardzo zachęcająca jak dla mnie; kocham średniowiecze i mroczne klimaty. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, i miło mi, że zachęciłam :)
UsuńCzuję, że to może być coś dla mnie, bo mroczne klimaty i średniowieczny folklor to ja biorę w ciemno.
OdpowiedzUsuń