Kamil Janicki
EPOKA MILCZENIA
ZNAK
Kamil Janicki to jeden z moich ulubionych autorów, a w tym temacie, kto wie czy nie najbardziej ceniony, choć jest i kilku innych interesujących się historią i o historii piszących. Jest historykiem z wykształcenia co ma dla mnie ( a podejrzewam, że nie tylko dla mnie) ogromne znaczenie, bo historii nie przeinacza, nie nagina, nie pomija niewygodnych faktów, słowem, wie o czym pisze, a to przecież najważniejsze.
Zajmuje się w dużym skrócie historią i obyczajowością przedwojennej polski, oraz opowieściami o niestety mało znanych, niedocenianych i często niesłusznie pomijanych w historii kobietach.
Co fascynujące dużo uwagi poświęca życiu codziennemu i codziennym bolączkom epok, o których pisze, a także przeróżnym aspektom życia jakie wiedli nasi nieodlegli przecież przodkowie.
Czytam jego książki z autentycznym zachwytem, lubię takie tematy, cenię profesjonalizm autora, doceniam umiejętność ciekawego opowiadania o sprawach często mocno przyziemnych i to, że nie stara się zrobić ze swoich książek wybuchającej fajerwerkami anegdot papki dla tłumu.
Jego książki są doskonale opracowane i dopracowane, źródła podane jasno i wyraźnie, a odnośniki do nich nie przeszkadzają w czytaniu.
Czytałam kilka jego książek, ale „Epoka Hipokryzji” i „Epoka Milczenia” poruszyły mnie najbardziej.
Epoka Milczenia, to książka opowiadająca o Polsce międzywojennej i o wszystkim tym o czym się wówczas nie mówiło i (żeby to stwierdzenie zostało dobrze zrozumiane), nie chodzi o to, że nie mówiło się o czymś co było nudne i stąd brak zainteresowania, albo że nie mówiło się o czymś co było marginalne, bez znaczenia i tak dalej. Chodzi o coś, co ze wszech miar było, jest, ba, zawsze będzie interesujące, powszechne i niestety obecne, ale o czym się nie mówiło gdyż temat był jakoś tak wstydliwy i nie wypadało.
To „nie mówienie” nie było ograniczone jedynie do tego, że o pewnych tematach kulturalny człowiek po prostu nie mówił, było znacznie gorzej, kulturalny człowiek nie mówił o pewnych zjawiskach, gdyż one po prostu nie istniały!
Piękna była ta nasza rzeczpospolita, a że zakłamana?
Wyobrażacie sobie, iż nie istniał problem gwałtów? W ogóle ich nie było!
Te brutalnie, czasami poparte rękoczynami i mocno krwawe stosunki seksualne, które się zdarzały na każdym kroku były tylko i wyłącznie wymysłem kobiet, które chciały się zabawić, a potem naciągnąć biednych, bogu ducha winnych mężczyzna na jakieś odszkodowania…
Zresztą w dobrym towarzystwie takie rzeczy? Nigdy! Zostałaś zgwałcona choć należysz do lepszego towarzystwa? NIE ZDARZYŁO CI SIĘ TO! To się zdarza tylko pospólstwu!
Czego jeszcze w tym cudownym okresie nie było? No tak. Pedofilii.
Nikt nikogo nie bił, nie zabijał, mężowie byli wzorem cnót, a kobiety… No cóż niewiele miały do powiedzenia, zresztą oczywiście kłamały, histeryzowały, siały panikę i w ogóle, kto by tam słuchał bab?!
W świecie biedoty do napastowania dochodziło prawie na każdym kroku, na ulicach w domach, na polu i w piwnicach, ale to to przecież był margines, Wśród „ludzi z towarzystwa” obowiązywała dyskrecja. Takie sprawy się po prostu tuszowało.
Zaczęto nawet chronić mężczyzn przed nadużyciami seksualnymi ze strony kobiet gdyż uważano, że nauczycielki, wychowawczynie czy służące to kobiety wyuzdanie i niebezpieczne.
A gwałty homoseksualne?
A molestowanie służących…
Autor pisze o tym wszystkim o czym za tamtych czasów się nie mówiło, o czym można było czasami przeczytać w brukowych gazetach jako o ciekawostkach wzbudzających zachwyt i niezdrową fascynacje i zwiększających nakład, ale nie rozwiązujących żadnych, nawet najmniejszych problemów.
Ta książka to opracowanie naukowe, ale napisane fascynująco lekkim językiem, i wierzcie mi autor porusza tak wiele ciekawych problemów, że książkę czyta się z wypiekami na twarzy.
Mam jego "damy ze skazą"- genialny historyk i gawędziarz. Tej też poszukam.
OdpowiedzUsuń