wtorek, 20 marca 2018

Internet czyni złodzieja


 Wiem, to już było, ale wraca, ciągle wraca...

Kiedyś było takie powiedzonko „okazja czyni złodzieja” i w sumie winna była okazja, a nie złodziej, bo przecież jak cię ktoś do czegoś zmusza to wina leży po jego stronie...

 No tak, ale teraz to już zamierzchłe czasy, teraz rodzi się nowa złodziejska tradycja pod nazwą „internet czyni złodzieja”. 

I niby złodziej, to zawsze złodziej, ale jak czyniła go okazja, to kradł jakoś z sensem, a jak czyni go złodziejem Internet to strasznie zgłupiał. 

No bo nasza świadomość jest mniej więcej taka, jak leży to bierz, zresztą przecież nie ubędzie. Tu skopiować tam skopiować...

I kto się dowie? Internet wielki, jaka głupia suka będzie sprawdzać, czy ktoś jej nie okradł z kilku akapitów? Musiałaby być rzeczywiście wredna, no i jak? Tego się nie da zrobić!
Otóż da się, jak najbardziej się da, a ta głupia suka to choćby ja właśnie ja! (aluzja do Brzechwy żeby nie było)

Znowu wyszło na jaw, że jakaś pożal się Boże „blogerka”, bo prawdziwą blogerką trudno to nazwać, nakradła recenzji i powstawiała do siebie... Tu akapicik, tu zdanko, tu opisik, oj, szwedzki stół pisarski sobie zrobiła i nażarła się traktując wszystko JAK SWOJE.
Takie sprawki często wychodzą na jaw, tym razem jednak opisał to blog niekulturalnie.pl

- No i co? Ktoś zbiedniał? - wrzasnął tłum potakiwaczy.
- Akapitu człowiekowi żałujecie?
- Przecież słowa to nie diamenty...
- Jaka to kradzież?

Otóż to kradzież zwykła, chamska i bezsensowna, tylko małe móżdżki nie rozumieją pojęcia własności intelektualnej!

A ja zupełnie nie rozumiem po co to zrobiła?

Jeżeli dla pieniędzy to raczej nic nie dostała, a może dostać po kieszeni, w zależności od tego, czy ktoś się o to postara czy nie. Wystarczy trochę dowodów, screenów, jedno czy dwa ukradzione zdjęcia i budżet rodzinny „będzie leżał i kwiczał”.

Chodziło może o sławę?
No, sława z pewnością się będzie za nią ciągnąć, ale NIE ta, o którą jej chodziło.
Jeżeli nie chce ci się pisać nie zakładaj bloga książkowego, czy to nie proste? I wilk syty i owca cała.
Nie umiesz pisać, nie zakładaj bloga książkowego, a jeżeli już musisz, to się ucz. Nie kradnij... Pisania się można nauczyć...

Nie da się udowodnić kradzieży?  Otóż da się i to łatwo. 

Bierze się zdanko, cudzysłów, kopiuj, wklej, szukaj na googielku.... i w pięć sekund pojawiają się strony na których pojawiło się to zdanko.... Łatwe, prawda?
A potem wystarczy tylko kilka screenów zrobić i... strach będzie miał NAPRAWDĘ wielkie oczy.

Koniec współpracy z wydawnictwami, z innymi blogerami, koniec internetowych pogaduszek, koniec serduszek... bo ludzie wbrew pozorom nie kochają złodziei.

7 komentarzy:

  1. Dobry tekst :)
    Coraz gorzej w tej blogosferze naszej się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie kradną całe książki, tylko po co? Jak kogoś nie stać na samodzielność myślenia... Znam kilka podobnych historii kradzieży ze świata wirtualnego i realnych wydawnictw, nic budującego. Może kiedyś, skoro technika tak idzie do przodu, ktoś wymyśli program, który automatycznie będzie sprawdzał oryginalność wrzucanych tekstów i rzecz skradziona czy skompilowana po prostu będzie od razu odrzucana i nie zapisze się na blogu czy innej platformie internetowej. To byłoby skuteczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie programy chyba nawet już istnieją. Niektóre uczelnie sprawdzają nimi autentyczność prac naukowych, ale może są drogie?

      Usuń
    2. Nie, nie taki program mam na myśli, do którego trzeba samodzielnie wpisać swój lub cudzy tekst, a program, który działa jak wyszukiwarka internetowa - automatycznie, bez udziału piszącego. Wciąż takich nie ma i dlatego wykrywanie plagiatów jest czasochłonne i uciążliwe.

      Usuń
  3. No tak, ale taki "robot" - bo chyba nazwalibyśmy to robotem miałby problem z chociażby z wyrażeniami typu "wyszedł jak Zabłocki na mydle", albo "nie jestem całkiem przekonana, że" tu jednak trzeba rozróżnienia, czy dany ciąg wyrazów nie jest czymś językowo powszechnym... i tu jest problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro funkcjonuja słowniki internetowe sprawdzajace od biedy pisownię wyrazów, to równie dobrze można stworzyć program zawierający zbiór utartych frazeologizmów, to akurat wydaje mi się najmniejszym problemem. Po prostu internetowy słownik frazeologiczny rozbudowany o przysłowia i sentencje.

      Usuń
  4. Kolejny tekst o plagiatach świadczy o głupocie złodziei. Kilka miesięcy temu sama pisałam o tym na blogu na przykładzie znajomej. To jest po prostu głupota, nie wiem jak inaczej można nazwać to, co robią te mendy. Moje zdanie jest takie, że trzeba głośno mówić i wskazywać palcami na tych, którzy biorą bez pytania to, co nie jest ich i jeszcze czerpią z tego jakieś korzyści (np. współprace z wydawnictwami)

    OdpowiedzUsuń