- Słuchaj, weź natychmiast powysyłaj to do znajomych, oni trują ludzi! - napisała do mnie znajoma z FB, a więc osoba całkowicie mi nieznana.
Z jej wypowiedzi zrozumiałam, że moi znajomi trują ludzi, co bardzo mnie zmartwiło. Miałam ich za miłych i grzecznych, ale co tam, jednak rozmówczyni rozwiała moje wątpliwości.
- Moi znajomi trują ludzi?!
- Nie, oni! Oni! – odpowiedziała na moje zaszokowane pytanie.
Tego też nie zrozumiałam.
- Ale dokładnie kto?
- O ho, ho, moja droga, za co ty chcesz, żeby mnie też otruli?! Tego mi życzysz? Wystarczy, że udostępnisz to u siebie i wyślesz do znajomych. Nic więcej nie musisz wiedzieć.
Muszę, muszę, pomyślałam wściekła.
„To” to był filmik, na którym ktoś bliżej mi niezidentyfikowany, grobowym głosem na tle ponurej muzyki udowadniał, że naleśniki są trujące.
- Czy są z muchomorami? - zapytałam.
- Nie no co ty! One same są trujące. Bez niczego. Mają tam w sobie cząsteczki. I te cząsteczki mają atomy, i te atomy mogą się rozpadać i w tym momencie nie żyjesz. Oni to robią specjalnie. No co, nie wierzysz mi?
- A masz jakąś wiedzę naukową na ten temat?
- Oczywiście, że nie! - odpisała z dumą (tak m się wydaje) bo wstawiła emotkę.
- To ci nie wierze! - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i logiką.
- Krowa! - odpowiedziała.
Zostałam zablokowana.
Po chwili dostałam bardzo podobną propozycje, choć bardziej był to rozkaz, chodziło o zgłoszenie TikToka na którym ktoś sprzedaje torebki.
- Ta malpa zarabia na tym krocie! – oświadczyła znajoma – Musimy to powstrzymać!
- Ja nie muszę – odpowiedziałam, bo było mi wszystko jedno kto ile, na czym i dlaczego zarabia. Sprzedaż torebek bywa legalna.
Zostałam zablokowana.
- Hej, kochana, puścisz mi to dalej – napisała do mnie osoba o twarzy kota i bez nazwiska w profilu.
Mało kto mówi do mnie „hej, kochana” bo nienawidzę takiego czegoś. No chyba, że kogoś znam, to mu głowy nie odgryzę, ale z ledwością się powstrzymuję.
Chciała, żeby puściła reklamę jej „gabinetu” leczniczego, to znaczy terapii mąka ziemniaczaną stosowaną doodbytniczo.
Odmówiłam.
Zostałam zablokowana.
Potem był pan z poleceniem, żebym natychmiast wysłała film, który mi przysłał do znajomym oraz udostępniła gdzie się da. Film był zabarwiony politycznie, więc odmówiłam.
Pan mnie tylko wywalił ze znajomych. Był kulturalny. Nie zablokował mnie.
I teraz ja mam takie pytanie. Rozumiem, że rzeczą nadrzędną na FB jest straszyć ludzi, truć ich i na nich zarabiać, ale czy ja koniecznie muszę być w to wciągana?
Czy moglibyście już mi nic nie wysyłać, a jakby to grzeczniej? Bez awantury, bez formy nakazowej, bo ja naprawdę NIE MUSZĘ niczego udostępniać.
I mam mózg.
Nie biorę udziału w propagowaniu strachu, nienawiści, durnych terapii, czy manifestów politycznych…
Ech…
To naprawdę zaczyna być wkurzające.

Ta mąka mnie intryguje. Myślę, że to wykorzystasz. Może nie osobiście, ale w kolejnej którejś książce :D
OdpowiedzUsuńA jasne.... W ksiazce, znaczy! Inaczej nie!
Usuń