Weszłam do kuchni i ledwie przecisnęłam się przez korytarzyk. Nie nie jestem zbieraczką, w każdym razie nie maniakalna, to tylko konieczność. Worek na plastiki po prawej, obok nieco wyżej oparty o mikrofalówkę, której spod niego nie widać (nie używam jej niestety, nie mam jak) worek na papier.
Pod stołem, (bo mikrofalówka stoi na stole), czarny worek na zmieszane, ten jest największy.
Obok niego bioodpady, tak wiem zielone od kapusty i liści, ale bez mięsa, ten stoi zawsze najdłużej i śmierdzi jeszcze bardziej, ale to nie wszystko, bo obok nieduży woreczek na puszki. To mój wkład w dobrosąsiedzkość. Kilku panów chętnie je zbiera.
Oczywiście koło śmietnika, ale nie będę chodzić z puszką po piwie czy coli od razu do śmietnika.
(Tak piję czasami piwo, jeżeli o to chodzi, przepraszam, w moim wieku to powinno być zabronione)
Wielki wór na środku jest na elektrośmieci. Musze je zbierać bo do PSZOKU jeżdżę taksówką, 32 PLN w jedną stronę, niestety nie mam prawa jazdy.
Pani Basia spod 34 dostała mandat 5000 PLN za to, ze wrzuciła elektroniczny znicz, do śmietnika przy cmentarzu.
Biedaczka teraz to znicze zbiera i znosi do domu licząc, że jak ja będe jechać to odwiozę i jej, to nie byłby problem, ale ma ich już trzysta.
Na zwrot połowy kosztów taksówki nie może się zgodzić, w obie strony to ponad sześćdziesiąt złotych, a ona ma emerytury 1200 i jakieś grosze.
Henia spod dwudziestki w nocy spadła ze schodów i złamała nogę, bo chciała wywalić szalik pogryziony przez psa, a tu nie ma kontenerów, no więc chciała po cichu, nie udało jej się.
No właśnie, a teraz jeszcze kolejny worek. Ten na ubrania, przecież ich też nie można wyrzucać. Trzeba odwozić.
W bloku obok emerytka spaliła mieszkanie, bo chciała zjeść jajecznicę, a to trochę pryska jak się doda cebuli. Roszczeniowa krowa. Po co jej była jajecznica? Po co jaj ta cebula? To nie mogła chleba z mas… Z mar… Ze sma… chleba zjeść?
A tak to prysnęło, zajęły się papiery, pękło jakieś szkoło, poszło na plastik czarny dym z okna i teraz pół bloku do remontu, a ona musi zapłacić za odnowienie elewacji.
Pudło z bateriami stoi na parapecie. Zużyte leki i opakowania, (a zużywam ich dużo) wszystkie w worku oddaję do apteki, ale najpierw leżą na airfryerze. Jego też nie używam, bo nie mam dojścia, ale nie mam go jak wyrzucić, bo przecież musiałabym jechać z nim do PSZOKU. Ciężki jest jak cholera.
W przedpokoju leżą trzy zepsute odkurzacze i maszyna do chleba (chleb był modny podczas pandemii). Zagradzają dojście do wanny, jej też coraz rzadziej używam.
Tylko czekam aż ogłoszą jakieś nowy rozporządzenia, to stracę dostęp nawet do kibelka.
No, ale cóż, ludzie w moim wieku nie muszą żyć godnie. Po co? Mają się taplać w worach śmieci i już!
- Ale to można wynosić na bieżąco, ktoś powie.
No tak, jak artretyzm pozwoli? Czwarte piętro bez windy plus zadyszka, nie do wzięcia.
A worki takie drogie…
Postanowiłam tak jak sąsiadka z klatki obok zostać maniakalną zbieraczką, wtedy przynajmniej raz na jakiś czas gmina zrobi nalot i ktoś wywiezie mi śmieci.
Szczury, kilka mnie ostatnio odwiedziło, są tym pomysłem zachwycone!
Ktos może wie, czy marzenia o godnym życiu wywala się do bio, czy zmieszanych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz